Jak co rano czesałam włosy. Ubrałam się w najlepsze ubrania jakie miałam czyli niebieska sukienka w białe kropki i czarne botki. Zeszłam na dół ,weszłam do kuchni i od razu zobaczyłam jak zestresowana jest mama. Dziś jest ten dzień "Dzień wyboru" jak to nazywa starszyzna. W ciągu 16 lat jakie spędziłam w tym mieście odbudowanym po wojnie z zwykłymi ludźmi musiałam znaleźć w sobie magię i ją pokazać.
- Cześć co na śniadanie?- powiedziałam z przekonaniem do mamy wiem jak stresowała się tą sytuacją.
Moja matka ma na imię Tris. Jest piękną blondynką. Jej mocą jest leczenie. Jest jedną z nielicznych posiadających podobną moc. Jedno dotknięcie i jesteś zdrowy.
Mama pracuje w uzdrowisku z innymi posiadającymi podobną moc.
Nic nie powiedziała i nie próbowała wypytać jak co dzień co zamierzam robić. Jestem pewna ,że mam w sobie moc. Ale coś w podświadomości mówi mi ,że mam się bardziej bać niż mama. Zjadłam przypalone jajka które mi zrobiła i wyszłam z domu kierując się w stronę domu starszyzny.
Po drodze zaszłam po mojego przyjaciela Maxa. Jest on wysokim , chudym chłopakiem w moim wieku.
Dom starszyzny to wielka i piękna budowla wysoka na 300 metrów i długa na 1000. Szliśmy w milczeniu do wejścia jak inni. Kiedy dotarliśmy przed budynek zatrzymałam się i popatrzyłam w milczeniu. Jakbym widziała tą budowlę ostatni raz. I to była prawda. Max poszedł dalej ale w pewnym momencie zatrzymał się i odwrócił się do mnie. Podszedł złapał mnie za rękę i powiedział:
-No chodź Ana nie mamy czasu.
Poczułam ciepło jego ręki i się zarumieniłam się. Próbując ukryć rumieńce spuściłam głowę i poszłam dalej puszczając jego rękę. Gdy przeszłam przez ogromne dżwi doznałam szoku w środku jest jeszcze piękniej niż na zewnątrz. Ustałabym i podziwiała piękno ale musiałam iść dalej do Sali bankietowej. Przeszłam przez korytarz na końcu były rozwarte na oścież ogromne drzwi z drewna. Tam było miejsce sprawdzenia. Zaczęłam się denerwować ,weszłam przez nie i ustałam zboku długiego czerwonego dywanu. Pociągnęła mnie za nim wzrokiem aż do platformy na której stała starzyzna a na czele kobieta w dziwnej szacie.
Czułam ekscytację a zarazem strach unoszący się w powietrzu.
- Witajcie to ten dzień "Dzień sprawdzenia" zobaczymy kto ma magię a kto nie.
Kobieta podniosła rękę i przesunęła ją nad pokrywę z mitycznym ogniem. Gdy się go wypuści zawiśnie nad tymi kto ma magię...
Ułamki sekund kobieta podnosi pokrywkę , rozejrzałam się i ogień zawisł nad każdym. Wrzyscy patrzą się na mnie podnoszę głowę i nic tam nie ma . Załamałam się upadłam na kolana i płakałam aż straż nie zaniosła mnie do domu. I tam mama oczywiście się załamała jak opowiedziałam jej tą historię. Spakowałam swoje rzeczy i zabrałam miecze dziadka które dał mi na łożu śmierci nazywają się Blask i Zmierzch. Zabrałam je i poszłam ze strażą do bariery ,która odgradza nasz świat od świata zwykłych ludzi jeśli jeszcze istnieje. Przy barierze czekała już starszyzna żeby ją otworzyć. Za pierwszym razem się im nie udało , ale za drugim udało się i musiałam iść.To takie krótkie streszczenie początku mojej historii. Jestem w świecie ludzi już 6 dni i nie spotkałam żywej duszy. Kończą mi się zapasy wody. Nie wiem co mam zrobić ciągle idę ścieżką ,która niewiadomo do kąd prowadzi. Nie wiem gdzie idę czy kogoś spotkam. Widzę drzewo to dziwny widok nie widziałam ani jednego od przejścia przez barierę. Podchodzę czuję nagle szarpnięcie w kostkach upadam na brzuch nie wiem co się dzieje.
Z trudem przewracam się na plecy jestem wycieńczona ,nie powinnam się bronić nie mam siły.
-Nie zrobię ci krzywdy jeśli ty mi jej nie zrobisz. Ale wolę cię mieć związaną i bez broni.
Odpiął moje miecze od paska i schował je do plecaka. Próbuję wstać ale udaje mi się tylko usiąść. Mogę przyjrzeć się dobrze mojemu napastnikowi. Jest ubrany w dziwny czarny kombinezon. Związał mi nadgarstki i odwiązał kostki ,pomógł mi wstać i otrzepał mi spodnie z kurzu.
-Mam na imię Mat a ty ?
Patrzę na niego odrazą próbuję mu spojrzeć w oczy ale nie wiem gdzie je ma. Łapię jedną ręką za kask który ma na głowie i ukazuje mi się mężczyzna o idealnych rysach twarzy. Za nim stoi jakaś maszyna na dwóch kołach nie wiem co to jest. Wracam znów do twarzy Mata i nie mogę się napatrzeć. Pomaga mi się podnieść i wsiada na tą dziwną maszynę.
- Na co czekasz wsiadaj. I nie poznałem jeszcze twojego imienia.
-Ana.- Opowiadam tylko. Nie wiem jak na to wejść.
Mat zszedł z maszyny łapie mnie z biodra...
-Nawet nie...
Już usadowił mnie na siedzeniu maszyny. Sam usiadł przede mną. Czuję jego zapach pot zmieszany z dziwnym lekkim zapachem.
-Mocno się trzymaj.
-Nie mam czym.-Odpowiadam z odrazą.
CZYTASZ
Historia Any
RandomTa opowieść jest o Anie żyje w magicznym świecie ale to się zmienia... Jest to początek historii Any. Mogę napisać więcej jeśli wam się spodoba