Rozdział 10

31 2 0
                                    

Nadszedł ranek, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co wczoraj zobaczyłam... Czułam się jak w jakimś koszmarze, pragnęłam się z niego jak najszybciej obudzić, ale nic z tego. Czułam, jak płoną mi policzki, a wszystko w co do tej pory wierzyłam rozpadło się na drobne kawałeczki. Jak to się stało, że niczego wcześniej nie zauważyłam? Dlaczego od razu nie powiązałam faktów? Rozwiązanie było tak blisko, jak na wyciągnięcie ręki, a zarazem tak daleko, zbyt daleko bym mogła to rozwikłać. Przecież to nie może być prawda! - przekonywałam siebie. Jednak wiedziałam, że to co się wczoraj wydarzyło, było prawdziwe. Nie zmyśliłam sobie tego. W głowie wciąż wirowały mi myśli, a przed oczami do tej pory miałam obraz Łukasza, kurczowo trzymającego za rękę dziewczynę, która do tej pory była mi nieznana. Z wyjątkiem tego razu, gdy widziałam ją z Łukaszem, ale wtedy nie wiedziałam, że Róża to ta Róża o której tyle słyszałam od Dominika. Nagle wszystko zaczęło do siebie pasować. Łukasz nie odbierał ode mnie telefonów, bo rozmawiał z nią, lub wyłączał telefon, bo ciągle zamiast jego głosu wkradała się poczta głosowa. Wciąż słyszę ten kobiecy głos który dyktuje mi numer mojego chłopaka. Byłego, rzecz jasna. Nie miał dla mnie czasu, bo spotykał się z tą dziewczyną, przez nią nasz związek się rozpadł. A może przeze mnie? Może wina leży po mojej stronie, bo nie zrobiłam NIC, żeby go zatrzymać? Teraz już za późno, by szukać sprawców. Najbardziej w tym wszystkim żal mi było Dominika. Tak bardzo ją kochał, a ona zostawiła go dla takiego kogoś jak Łuki. Powiem mu, że wiem o wszystkim! Jestem w pełni świadoma, że go to zaboli, ale mimo wszystko zasługuje na prawdę. Róża kłamała mu w żywe oczy, wykręcała się jak tylko mogła, że jakiś wyjazd, że ważne sprawy, że pilnie musiała coś załatwić... Wiadomo o kogo chodziło. Wszystko stało się jasne, i bolesne. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewałam. Teraz pozostało mi tylko powiedzieć o wszystkim Dominikowi, kiedy tylko po mnie przyjedzie, i ruszymy w długo wyczekiwaną podróż...

***

Z niecierpliwością czekałam na przyjazd Dominika. Obiecałam sobie, że kiedy tylko wejdzie do domu bez wahania o wszystkim mu powiem. Na prawdę chciałam to zrobić, ale kiedy zobaczyłam go przez okno w tak świetnym humorze, z czekoladkami w ręku, zaczęłam się wahać. Moja determinacja spadła do zera kiedy w końcu pojawił się w drzwiach i szeroko uśmiechnął. Dołeczki w policzku, które tak bardzo mi się podobały, sprawiły, że zapomniałam o wszystkim i nic nie było już w stanie zepsuć mi tego wyjazdu.

- Świetnie wyglądasz, promieniejesz! - Dominik powitał mnie uśmiechem i przyjacielskim uściskiem.

- Ty też wyglądasz całkiem, całkiem - odwzajemniłam uśmiech.

- Nie bądź taka skromna. - Dominik spojrzał na mnie

- Nie jestem, po prostu mówię to co myślę - założyłam ręce na piersi.

- To lepiej nie myśl, tylko dopakuj ostatnie rzeczy, zaraz wyjeżdżamy

- Tak jest! - zasalutowałam, a Dominik nie mógł złapać tchu ze śmiechu.

Po dwudziestu minutach ruszyliśmy w drogę.

***

Skoro Dominik nie chciał mi wyjawić gdzie mnie zabiera, postanowiłam się zdrzemnąć, więc podróż minęła mi znośnie. Kiedy się obudziłam, zauważyłam, że dojechaliśmy.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam przecierając zaspane oczy

- Na Mazurach

- Nie mówisz poważnie? - ożywiłam się, nie wierząc w to co przed chwilą usłyszałam

- A czy wyglądam, jakbym żartował?

Uściskałam go i wyszłam z samochodu, ciesząc się tym powietrzem i odpoczynkiem tylko we dwoje ( tak przynajmniej myślałam, dopóki nie zobaczyłam auta, które podjechało pod ten sam dom i zaparkowało tuż obok nas ) Najwidoczniej Dominik znał te osoby, bo kiedy tylko wysiedli ze skody od razu podeszli się z nim przywitać. Poczułam jak w środku płonę ze wstydu, jak mogłam pomyśleć, że Dominik chciał spędzić ten pobyt sam na sam. W końcu nie byliśmy parą.

- To jest Kasia, moja siostra

- A to Marlena - Dominik podszedł do mnie z Kasią i nas sobie przedstawił.

- Miło cię widzieć - posłałam jej uśmiech.

- A to jest Radek, mąż Kasi - spojrzałam na chłopaka, który wypakowywał ostatnie rzeczy z bagażnika i po chwili do nas dołączył. Podaliśmy sobie ręce.

- Czekamy jeszcze na kogoś? - zagaiłam, kiedy wciąż staliśmy przed domem.

- Tak, na Mirka. Jest bratem Radka. Ma do nas dołączyć.

- To super - uśmiechnęłam się, choć wcale nie miałam ochoty na dodatkowe towarzystwo. Przynajmniej poznałam jego siostrę, która do tej pory przebywała za granicą. Zapowiadało się ciekawie, zamierzałam świetnie się bawić!

POPROSZĘ O MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now