Usiedliśmy wszyscy w salonie. Cały zespół. Pięciu braci. Harry i Louis mają nam dziś opowiedzieć jak to się stało, że skończyli jako para. Od wielu miesięcy ich o to męczyliśmy i nareszcie się ugięli. Tommo pokrzepiająco potarł kciukiem kostki Hazzy, uśmiechnął się do nas i przywołał retrospekcję.
- Czy to jest w ogóle legalne?
- Nie do końca, ale mam to w dupie - wychrypiał przyciskając mnie do ściany.
Oczy pociemniały mu na to wspomnienie. Widać było, że obaj bali się tego, co między nimi zaszło. Myślę, że nie wiedzieli czy ich przyjaźń przetrwa tę próbę, jeśli im nie wyjdzie. Zachichotałem na myśl jak bardzo musieli być zdenerwowani rozmawiając o tym już 'po fakcie'.
- Ale wiecie co? - rzucił do nas luźno, poprawiając otaczające go ramię swojego partnera - nie żałuję tego, co zrobiliśmy. Nie warto było tego rozważać. Cieszę się, że Harry w końcu to zrobił, w sumie nawet nie pytając mnie o zdanie - obaj zaśmiali się lekko, najwidoczniej nie zauważając w tym nic dziwnego. A przynajmniej nie tyle, co my.
- Ale że jak nie pytał Cię o zdanie? - Zayn marszcząc brwi wpatrywał się w dwójkę naprzeciw.
- Po prostu, wpadł do sypialni, pocałował mnie, rozebrał, a potem wypieprzył - odpowiedział beztrosko, a nam opadły szczęki.
RZECZYWIŚCIE 'PO PROSTU'. CZAICIE TEN SARKAZM?
- Proszę?
- No nie mówcie, że mam Wam zdać wszystkie szczegóły.
- No raczej.
- O Boże, czemu? To żenujące.- Jestem pewien, że Wasz seks był gorący.- Na sto procent tego chcecie?
- Definitywnie.
- Okej, ale za skutki uboczne lub uszczerbki na zdrowiu psychicznym nie odpowiadam. A więc było to tak... Za siedmioma górami, za siedmioma lasami i za siedmioma rzekami stała drewniana chatka, w której mieszkał młody Bóg, Louis...
- Tommo przestań pieprzyć, to działka Harrego!
- Okej, okej. Zacznę od początku. Siedziałem w pokoju, otoczony pogniecionymi kartkami. Próbowałem napisać nową piosenkę. Pamiętacie ten okres całkowicie zera naszej weny? - pokiwaliśmy twierdząco głowami, nie odzywając się ani słowem. Kto jak kto, ale Lou potrafił wciągnąć nas w swoją opowieść. - To był właśnie ten czas. Byłem wkurzony, że nic nie mogłem z siebie wykrzesać. Po raz kolejny szarpałem struny gitary, ślepo wierząc, że w końcu mi się uda. Usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi...
- Odpuść Niall, mówiłem Ci, że jestem zajęty i nie pójdę z Tobą do Nandos! - krzyknąłem, nie odwracając się nawet w jego stronę. Irlandczyk już chyba siódmy raz przychodził mnie o to zapytać. Potrafi być równie irytujący, co kochany i uroczy.
Nie prawda! - krzyczało całe moje wnętrze, ale nie przeszkadzałem.
- Ciężki dzień, huh? - usłyszałem zachrypnięty głos. Przekręciłem się na łóżku, patrząc na Harrego. Wyglądał inaczej. Uśmiechnąłem się w jego stronę, wiedziałem co mu chodzi po głowie. Oczy miał ciemne, a usta wygięte w grymasaie zadowolenia. Ale nie to zwróciło moją uwagę. Na biodrach luźno zwisały mu dżinsy, a ponad paskiem wystawał kawałek niczym nie zakrytych bokserek. Jego tors był nagi. Nagi i gorący.
- Co kombinujesz? Znam ten wzrok - oznajmiłem, podnosząc ręce w obronnym geście - ja nic nie zrobiłem! - Obserwowałem jak jego pełne ekscytacji tęczówki stają się jeszcze głębsze.
CZYTASZ
Larry Stylinson & Niam Hayne: OneShot - I wanna lay beside you
FanfictionDwie historie nałożone na siebie. Jedna - o tym, jak rozwija się miłość. Druga - o tym, jak szybko zmienia się w pożądanie.