Rozdział 45

18 0 0
                                    




- Praktycznie wszystkie dni od naszego przyjazdu tu Mill spędzał z Clovem. Nie byłem zazdrosny, w końcu on ma 15 lat. Ale teraz zauważyłem, że Mill zawsze przychodził taki wesoły ze spotkań z nim, że opowiadając o nim ma tak wielki uśmiech na ustach. Widziałem też wzrok Clova którym patrzył na Milla, na samą myśl robi mi się źle - zacząłem - Chciałem zrobić niespodziankę Millowi, ubrałem koszule, kupiłem kwiaty. Zamierzałem przeprosić i zaprosić go na randkę. Ale kiedy tam przyszedłem... - robię przerwę przełykając głośno ślinę - ...całowali się. Gdy odszedłem nie pobiegł za mną, w ostatniej chwili zobaczyłem, że trzymają się za ręce.

Spoglądam na Vertę.

-Wiem, że nie dałem mu się wytłumaczyć, ale wspomnienie tego widoku ściąga mnie w dół. Mimo, że czuję, że Mill by tego nie zrobił, rozum zbierając fakty mówi coś innego.

Patrzę się na niego.

- Wytłumaczyć ci to wszystko czy wolisz żyć w niewiedzy?

- Wytłumacz mi, proszę.

- Mill po moim odejściu został sam, dzieciaki z miasta go nienawidzili, chociaż nic nie zrobił. Cieszył się z czasu z Clovem bo w końcu udało mu się zdobyć kolegę - tłumacze pierwszą nieprawidłowość. Patrze na Antona by sprawdzić czy zrozumiał dlaczego Mill tak się cieszył. Wole omawiać to wszystko po kolei aby jemu łatwiej było to zrozumieć.

Kiwam głową w geście zrozumienia.

Widząc, że rozumie kontynuuje dalej:

- Z tego co mi mówił Mill to Clove pocałował go z zaskoczenia. Nic nie zrobił ponieważ go zamurowało - zaczynam - Chciał za tobą pobiec, ale Clove powstrzymał go trzymając za rękę. W dodatku twoje słowa go dobiły wiec najpierw postanowił się uspokoić. Chciał cię szukać, ale nie mógł cię wyczuć - kończę.

Przez chwilę trwam w ciszy.

- Zmierzałem do klifu - przyznaje - Zamierzałem rzucić się w przepaść.

- Jesteś tępy - stwierdzam - Oczywiście nadal możesz iść się rzucić. Nie będę cię powstrzymywał, ale wolałbym abyś powiedział Millowi chociaż kilka słów na pożegnanie.

- Nie będzie żadnego pożegnania, mam zamiar się z nim zobaczyć -mówię podnosząc się z ziemi. Minęła zaledwie sekunda, obraz zniknął mi sprzed oczu, a nogi ugięły się w kolanach.

Widzę jak Anton mdleje, łapie go. Sądząc po jego stanie niewiele jadł i pewnie dużo chlał. Nie dziwie się, że mdleje. Biorę go na barana i postanawiam zanieść do rezydencji. Szybko się tam znajduje i kładę go na ich łóżko. Muszę iść po Milla.

=^.^=~~*~~=^.^=

Gdy otworzyłem oczy ujrzałem twarz Milla, natychmiast zacisnąłem powieki. Nie tak miało wyglądać nasze spotkanie.

Gdy byłem w lesie podbiegł do mnie Verta mówiąc, że sprowadził Antona. Zabiło mi serce na tą wiadomość, ale z drugiej strony nie chciałem widzieć się z Antonem. Cholernie boje się tej rozmowy.

- No chodź, Mill! Inaczej znów ci ucieknie - namawia mnie Verta.

- Nie! Ja nie mogę - odpowiadam i kurczowo trzymam się drzewa. Verta zaciska usta.

- Zachowujecie się jak dzieci. Musicie rozwiązać to raz na zawsze - odpowiada i bierze mnie na ramiona. Próbuje się wyrwać, ale to nic nie daje.

Powiązani z WiedźmamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz