Rozdział 25

26 2 0
                                    

Obudziłam się równo ze wschodem słońca. Pełna energii zaścieliłam łóżko, po czym chwyciłam ciemne dżinsy i szeroką bluzę. Wyszłam z pokoju i przeszłam przez długi korytarz, i po chwili byłam już w łazience. Weszłam do wanny i odkręciłam prysznic. Ciepła woda obmywała moje ciało, a po chwili w całym pomieszczeniu widać było parę, która osiadła również na lustrze. Po kilku minutowej kąpieli wyszłam z wanny i wytarłam się do sucha ręcznikiem, sięgnęłam po skarpetki i włożyłam je na bose stopy, wsunęłam dżinsy, a wąskie nogawki trochę podwinęłam. Włożyłam bluzę i zabrałam się za mycie zębów. Kiedy skończyłam, zaplotłam włosy w krótkiego kłosa który sięgał mi do połowy ramienia. Odświeżona weszłam do kuchni, gdzie babcia szykowała duże wspólne śniadanie.

- Dzień dobry kochanie, wyspałaś się? - spytała serdecznym tonem

- I to jak. Pomogę ci.

- Już skończyłam, pozostało tylko to wszystko pozanosić, ale dziękuję za chęci. Uzupełnione już talerze zanosiłam do gościnnego pokoju, gdzie stała duża ława. Wspólne śniadanie było już tradycją, i nikt nie miał zamiaru tego zmieniać. Kiedy stół został już nakryty i nie było na nim miejsca, zawołałam dziadka, i kiedy usiadł babcia przyniosła akurat tackę z kubkami herbaty.

- Smacznego - odezwała się

- Smacznego - odpowiedziałam równo z dziadkiem, i po chwili każdy był zajęty jedzeniem.

Kiedy po śniadaniu nie było śladu, wzięłam się za sprzątanie. Nalałam gorącej wody do zlewu i dodałam kilka kropel płynu do naczyń, po czym zamoczyłam wszystkie brudne talerze i sztućce. Po dwudziestu minutach kuchnia lśniła, podobnie jak reszta pomieszczeń. Zmęczone z babcią wyszłyśmy na podwórko przed dom. Mimo że zbliżał się listopad, na dworze było całkiem ciepło. Uwielbiałam tu przyjeżdżać, cisza pozwalała na rozmyślania, i chwilę zapomnienia. Wpatrywałam się w drzewa i skalniak przede mną, i chłonęłam ten widok, zastanawiając się, którego powinnam wybrać, serce było przecież jedno, a ich dwóch.

- Pokażesz mi zdjęcia z Mazur? - Babcia wyrwała mnie z zamyśleń.

- Jasne, tylko musiałabym najpierw pójść po telefon i w ogóle to go włączyć, nie chcę mieć narazie z nikim kontaktu.

- Nie możesz się odcinać od świata, nie ominiesz tego, ucieczka tutaj nie sprawi, że problem sam się rozwiąże - uświadomiła mi to, i niestety miała rację. Niechętnie wstałam z plastikowego krzesła i poszłam do pokoju, po kilku minutach wyszłam spowrotem na podwórko z telefonem w ręku.

- Włącz go, kto wie, może mile się zaskoczysz - zachęcała mnie

- Masz rację. - usiadłam i nacisnęłam malutki przycisk na telefonie. Minęło kilka chwil, zanim telefon zaskoczył. Wiadomość przychodziła za wiadomością. Kilka było od Sary, kilka od Malwiny, lecz od Dominika i Roberta ani jednej, poczułam się rozczarowana. Miałam nadzieję, że napiszą choć jedną wiadomość, nawet cholerną kropkę, ale nic z tego. Weszłam w spis połączeń, to co zobaczyłam odebrało mi mowę. Trzydzieści połączeń nieodebranych od Roberta i jedno, tylko jedno od Dominika.

- I co? - Babcia spytała zmartwiona. - Dobijają się do ciebie drzwiami i oknami - zażartowała

- To tylko Sara i Malwina - uśmiechnęłam się prawie niewidocznie.

- A chłopcy?

- Dzwonili, ale tylko tyle - westchnęłam

- Żadnej wiadomości?

- Żadnej - posmutniałam.

- Jeszcze nie wszystko stracone - Babcia próbowała mnie pocieszyć, ale nie pomagało mi to, bo ci mężczyźni wcale nie ułatwiali mi sprawy, wręcz przeciwnie. Zrezygnowana odłożyłam telefon na biały plastikowy okrągły stół.

POPROSZĘ O MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now