Rozdział 30

23 2 0
                                    

Został jeden dzień do Wigilii. Na zegarze wybiła dziesiąta. Słońce zaglądało do kuchni, i rozświetlało pomieszczenie swoimi promieniami. Właśnie szykowałam potrawy, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wytarłam ręce w fartuszek związany na szyi i pobiegłam otworzyć. Przez okno zobaczyłam Justynę, która w jednej ręce trzymała blachę ciasta, a dopiero później Sarę, która podtrzymywała za rękę babcię Justyny aby pomóc jej przejść ten kawałek drogi. Kiedy była już przy tarasie, wyciągnęła rękę i przytrzymała przycisk na kluczykach, aby zamknąć samochód.

- Dzień dobry - przywitałam się ze starszą panią a dopiero później z Sarą i Justyną. - Rozgośćcie się - skierowałam rękę w stronę salonu. Wzięłam kurtkę od starszej pani i powiesiłam na wieszaku przy drzwiach.

- Jestem Rozalia - starsza pani wyciągnęła do mnie rękę

- Marlena - uścisnęłam jej dłoń, po czym się uśmiechnęłam. - Miło mi, że w końcu mogę panią poznać.

- Mnie również. - odwzajemniła uśmiech. - Masz wspaniałą siostrę - odezwała się, kiedy wszystkie siedziałyśmy w kuchni pijąc herbatę. Dziewczyny były pochłonięte rozmową między sobą.

-Dziękuję. Cieszę się, że tak chętnie pomaga pani i Justynie. - odpowiedziałam.

Po godzinie rozmów posprzątałam ze stołu, wrzucając kubki do zlewu, po czym zaprowadziłam panią Rozalię na górę i pokazałam jej pokój w którym miała spać podczas świąt. Potrawy które już były gotowe włożyłam do lodówki, po czym wróciłam na górę, i poszłam do siebie i włączyłam laptopa. Ledwo załadowała mi się strona, a już dostałam wiadomość od Roberta. W dalszym ciągu nie chciał mi powiedzieć, co przede mną ukrywał, ale dałam sobie spokój. Stwierdziłam, że jeśli dotyczyło by to mojej osoby, na pewno by mi o tym powiedział.

- Cześć piękna, jak przygotowania do świąt? :*

- Hej kochanie, połowa jest już gotowa, resztę zostawiam na jutro. Zostało mi naprawdę niewiele.

- Cieszę się ;*

- O której jutro będziesz?

- Postaram się od rana, chciałbym Ci trochę pomóc.

- Jesteś kochany <3

- Z grzeczności nie zaprzeczę :)

Uśmiechnęłam się na tą wiadomość, po czym otworzyłam nową kartę i sprawdziłam czy prezenty które zamówiłam, są już w drodze. Odetchnęłam z ulgą kiedy przeczytałam, że do wieczora się pojawią. Zamknęłam kartę, powracając tym samym na portal.

- Masz jeszcze coś do roboty? - odczytałam.

- Nie, a co? :)

- Mogę przyjechać?

- Jasne! - odpisałam, po czym wylogowałam się z fejsa, czekając na Roberta. Pojawił się po dwudziestu minutach. Poszliśmy na górę. Dochodziła trzynasta. Usiadłam na łóżku, a on do mnie dołączył.

- Tęskniłem.

- Ja też - wplotłam palce w jego włosy.

Wpatrywał się przez chwilę w moje oczy, a potem złożył pocałunek na moich ustach. Odwzajemniałam każdy z namiętnością. Nim się obejrzałam, byliśmy już bez ubrań. Po długiej i namiętnej grze wstępnej, wszedł we mnie, najpierw spokojnie, a potem coraz bardziej gwałtownie. Syknęłam z bólu, ale był to przyjemny ból. Poruszał się dynamicznie, i zdecydowanie. Kiedy oboje byliśmy zaspokojeni wtuliłam się w niego i położyłam głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w szybko bijące serce.

- Skarbie, mogę cię o coś zapytać? - smyrał mnie dłonią po moim nagim ramieniu, jeżdżąc opuszkami palców w górę i w dół, co sprawiło, że bardziej się w niego wtuliłam.

- Tak, pytaj o co chcesz.

- Ufasz mi?

- Tak, a dlaczego akurat o to pytasz?

- Chciałem się upewnić

- Zawsze będę ci ufać, nawet gdy masz przede mną tajemnice.

- Nie mam przed tobą żadnych tajemnic kochanie

- To dlaczego ukrywasz coś przede mną z Mirkiem?

Westchnął, i między nami zapadła długa cisza, ale po chwili ją przerwał, i splótł swoje palce z moimi.

- Nie mam przed tobą żadnych tajemnic - powtórzył i przełknął ślinę, po czym kontynuował - ale jeśli chcesz wiedzieć to ci powiem.

- Zamieniam się w słuch.

- Szykuję dla ciebie niespodziankę, a Mirek mi w tym pomaga.

Zaniemówiłam. Nie wiedziałam co powiedzieć, i między nami znów zapadła cisza. Mirek? A co on ma z tym wspólnego? Nie chciałam się w to zagłębiać, więc zaczęłam:

- Długo jeszcze będziesz trzymał mnie w niepewności?

- Bądź cierpliwa - pocałował mnie w czoło.

- Dobrze, chyba nie mam wyboru - odpowiedziałam, poczym zasnęłam.

***

Kiedy się obudziłam Robert jeszcze spał, więc spokojnie wyswobodziłam się z jego objęć i zeszłam na dół, do kuchni. Sara zmywała naczynia, a kiedy usłyszała, że wchodzę, zakręciła wodę i wytarła ręce odwracając się do mnie.

- Gdzie Justyna? - zapytałam.

- Pojechała z babcią na zakupy. Pani Rozalia stwierdziła, że dokupi kilka rzeczy i sama też coś przygotuje na jutrzejszą kolację. Chce się na coś przydać.

Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam głową.

- Przecież Pani Rozalia jest tu tylko gościem.

- Wiesz jak to babcie. Muszą zrobić po swojemu. - Obie wpadłyśmy w śmiech. - Widzę, że już się zdecydowałaś. - spojrzała na mnie, a ja już wiedziałam, o co jej chodzi.

- Z Dominikem łączyła nas tylko przyjaźń.

- Ale przecież całowaliście się i w ogóle...

- To nie powinno mieć miejsca, poniosło mnie i tyle.

- Rozumiem. Dobrze zrobiłaś - pokrzepiła mnie uśmiechem. - Robert to strzał w dziesiątkę - położyła mi rękę na ramieniu.

- Lepiej nie mogłam trafić.

Nastawiałam wodę na kawę, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Pobiegłam otworzyć, a Sara pojawiła się po chwili tuż obok mnie. Ucieszyłam się, kiedy w drzwiach ujrzałam kuriera z moim wielkim zamówieniem. Podpisałam świstek i zabrałam wszystkie paczki, a Sara mi pomogła, po czym zamknęła drzwi.

- Chyba wydałaś na to całe pieniądze od rodziców - zaśmiała się

- Gdyby nie wysyłali by ich nam co miesiąc nie było by tych świąt.

- To prawda. Szkoda, że nie mogą być z nami.

- Są zapracowani, wiesz o tym. Przylecieli by do Polski, gdyby tylko mogli. Dobrze że mamy siebie. - Uścisnęłam ją, a Sara przyznała mi rację, po czym mocno się we mnie wtuliła.

- Pomóż mi ukryć te prezenty - zwróciłam się do niej po chwili.

- Tylko gdzie je schowamy? - zastanawiała się.

- Może w tym małym schowku, gdzie trzymamy środki czystości? Nikt tam nie zagląda.

- Świetny pomysł - klasnęła w dłonie.

Kiedy zamykałyśmy schowek na klucz, w drzwiach pojawiła się Justyna obładowana torbami, ze swoją babcią.

- Pani Rozalio, nie trzeba było. - zwróciłam się do starszej pani.

- Marlenko, święta są raz w roku, a ja chciałam w ten sposób wam podziękować, bo po raz pierwszy od wielu lat nie spędzam ich sama.

- No dobrze - uśmiechnęłam się, po czym wzięłam od Justyny kilka toreb, i razem z dziewczynami udałyśmy się do kuchni, biorąc się za rozpakowywanie. Zalałam kubek z kawą. Chwilę później dołączył do nas Robert. Przedstawiłam go wszystkim, i kiedy uporaliśmy się z zakupami, wszyscy udali się do salonu, oglądać film. I tak upłynął nam wieczór. Byłam szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

POPROSZĘ O MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now