Rozdział 6

155 22 31
                                    

Isabelle POV

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabelle POV

Kiedy budzę się rano, bardzo boli mnie głowa. Spałam niewiele, długo nie mogłam zasnąć, a kiesy już to zrobiłam, to co chwilę się przebudzałam.

Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o tym, co stało się wczoraj. Wiem, że inne dziewczyny w takiej sytuacji leżą w łóżkach, zalewają się łzami, wokół nich leży stos chusteczek, a one opychają się lodami, oglądając smutne filmy o miłości.

Nie jestem takim typem dziewczyny. Nigdy nie dam po sobie poznać, że ktoś lub coś mnie zraniło. Mogę przeżywać w swoim wnętrzu katusze, ale na zewnątrz muszę być twarda.

Nie wiem, czy w domu ktoś jest. Możliwe, że dziadek wyszedł do pracy. A babcia... dlaczego pozwoliła na to, żeby jej córka wyrosła na taką osobę, bez jakichkolwiek zasad i skrupułów, żeby zranić swoje własne dziecko. Jestem pewna, że babcia Tris nigdy nie była zazdrosna o córkę, więc dlaczego Tiffany ma problem ze mną? Dlaczego zawsze tak bardzo kochała mojego młodszego brata Maxa, a ze mną rywalizowała? Czy to moja wina, że urodziłam się dziewczyną? Gdybym była chłopcem, kochałaby mnie bardziej? Kochałaby mnie... w ogóle?

Staram się nie dopuszczać do siebie myśli o Alecu, bo boję się że pęknę i może w końcu się rozpłaczę. Może powinniśmy zostać przyjaciółmi, skoro nie jesteśmy rodzeństwem. Po co chciał ze mną być, skoro myślał tylko o Tiffany? Może to był jakiś podstęp? Będąc ze mną, chciał wzbudzić zazdrość w Tiffany. W ten sposób pokazał jej, że nadal jej na nim zależy. Tylko dlaczego nie mógł wybrać do tego innej dziewczyny? Myślałam, że mnie szanuje, zawsze był moim najlepszym przyjacielem. Miałam wrażenie, że mnie kocha, a niewiele osób jest do tego zdolnych. Wiem, że kocha mnie mój tata, dziadek i moja kuzynka. Dla reszty po prostu istnieję... dla innych jestem przeszkodą, którą należy usunąć w najbardziej bolesny sposób.

Schodzę po cichu do piwnicy, w której dziadek urządził sobie salę treningową. Mimo swojego wieku, nadal ćwiczy, tak samo jak mój tata.

Nie było mnie tutaj już bardzo dawno. Ostatnio, kiedy byłam małą dziewczynką, a dziadek robił mi trening dla nowicjuszy w Nieustraszoności.

Owijam swoje dłonie taśmą i podchodzę do worka. Zaczynam w niego uderzać z całej siły. Adrenalina buzuje w moich żyłach, a ja wyobrażam sobie twarz Tiffany. Narasta we mnie jeszcze większa wściekłość i wyładowuję ją, wciąż uderzając w worek, który odskakuje. Pamiętam swoje pierwsze ciosy... worek nawet nie drgnął.

- Gdybyś wybrała Nieustraszoność, pewnie zajęłabyś pierwsze miejsce w rankingu -  dobiega mnie głos dziadka. Zatrzymuję się i opieram o worek, dysząc. - Szczerze mówiąc, chciałbym cię kiedyś zobaczyć w naszej frakcji. Szkoda, że nigdy nie będę miał okazji.

Nie odpowiadam. Dziadek podchodzi do mnie bliżej, a kiedy patrzę mu w oczy, widzę, że jest zmartwiony.

- Dobrze się czujesz?

- Tak - wzruszam ramionami. - Chciałam potrenować.

- Długo myślałem o tym, co mi powiedziałaś - zaczyna dziadek po chwili. - Nie pochwalam zachowania Tiffany, przeciwnie. Jestem nią bardzo zawiedziony. Nie dość, że zdradziła Tylera, to jeszcze bardzo zraniła ciebie. Ale musisz wiedzieć, że niewiele miałem do powiedzenia w kwestii jej wychowania. Dowiedziałem się, że mam córkę, kiedy ona miała już szesnaście lat, czyli tyle ile ty teraz. Pomyśl tylko, czy ktokolwiek miałby na ciebie wpływ w kwestii wychowania? Jesteś już ukształtowanym człowiekiem. Kocham swoją córkę i chciałem dla niej jak najlepiej, ale kocham też ciebie. Przykro mi, że tak się stało.

- Nie chciałam cię o nic oskarżać. Po prostu byłam zła.

- Chciałem ci też powiedzieć, że możesz pozwolić sobie na łzy. Nawet silne osoby płaczą.

- Ty i Clary spiskujecie przeciwko mnie? - Mrużę podejrzliwie oczy. - Przykro mi, ale mnie jednak ktoś wychował. Na osobę, która nie powinna płakać, bo to oznacza słabość. Cóż za ironia, może dlatego, że Tiffany nie lubi innych dziewczyn i wychowywała mnie jak chłopca?

Dziadek wzdycha.

- Chcesz żebym zrobił sobie dzisiaj wolne i został z tobą? - Proponuje.

- Nie, ale mam prośbę. Czy mógłbyś nikomu nie mówić, że tu jestem? Chcę spokojnie to przemyśleć.

- Twój tata...

- Powiesz mu, że potrzebuję czasu. Proszę - dodaję, patrząc na niego błagalnie.

- Dobrze. Ale nie znikaj, dobrze? Nie chcę się o ciebie martwić jeszcze bardziej niż teraz - daje mi buziaka w czoło. Przygląda się przez chwilę moim runom, jakby wiedział co oznaczają, po czym zostawia mnie samą.

CDN.

Seria „ODRZUCONA": Nowe Pokolenie w Chicago [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz