Gdyby Strange spotkał Sherlocka

971 72 123
                                    

John Watson ciągnął Sherlocka w kierunku budynku ,który opisywali mu fani przyjaciela. Ponoć człowiek identyczny jak detektyw mieszkał pod danym adresem ,więc nie potrafił tego potraktować jako nudną informację ,do której nie warto przywiązywać wagi. Z samego rana wyciągnął Holmes'a z łóżka i na siłę zaprowadził pod ,jak się okazało, dość dziwaczny budynek. 

Cała budowla przypominała coś na wzór starej biblioteki z dużym oknem przypominającym specyficzny witraż z kilkoma przecinającymi się łukami. Krzywizna dachu dodawała mu specyficznego uroku.

-Nie wiem co cię napadło żeby mnie tu ciągnąć- burknął Sherlock chowając dłonie do kieszeni swojego płaszcza

-Uwierz mi twoi fani mieli rację- przekonywał John

-Oby- odparł głośno wypuszczając powietrze z ust -Nuda- dodał kiedy jego przyjaciel chciał zapukać do drzwi

W końcu Watson wyciągnął pięść w kierunku drewnianych wrót gotowy to obwieszczeniu gospodarzowi ,że ma gości. A co jeśli to faktycznie niewypał? pomyślał ,jednak  prędko odgonił od siebie podobne przypuszczenia. 

Zapukał raz. Cisza.

Zapukał raz drugi i odpowiedziało mu tylko echo stukotu własnej pięści.

STRANGE

Kto chciałby mnie odwiedzić? - Zdziwiłem się słysząc głośne pukanie do drzwi z dolnego piętra. Zignorowałem to mając nadzieję ,że to tylko jakieś wygłupy dzieci z pobliskiej szkoły ,więc wziąłem kolejny łyk mojej ulubionej herbaty. Niestety delektowanie się napojem nie potrwało zbyt długo ,ponieważ po chwili w całym budynku rozległ się jeszcze głośniejszy odgłos dobijania się do wrót. Westchnąłem odkładając filiżankę na szafeczkę obok mojego fotela i utworzyłem skrzący się portal ,który pojawił się w drzwiach i jednocześnie w pomieszczeniu ,w którym się znajdowałem. Stałem tuż na przeciwko moich gości i musiałem przyznać... odebrało mi mowę!

-Co do...- nie dokończył niski blondyn ,który stał obok... no właśnie ,kogo?

BYŁ TAKI JAK JA! Nie licząc czarnych loków, braku zarostu i innego ubioru, był identyczny!

-Bardzo śmieszne John- prychnął stojący na przeciwko mnie sobowtór- Jak zwykle marnujesz mój czas na głupie kawały-

-To... nie żart...- wydukał jego towarzysz nie kryjąc zaskoczenia

Równie dobrze zastanawiałem się nad swoją miną ,ale nie mogłem pozwolić na przetrzymywanie gości na progu. Zrobiłem przejście ustępując wejście do portalu nowo przybyłym mężczyzną.

-Zapraszam... Was- bąknąłem

-John przypomnij mi, czy ja coś brałem przed wyjściem- zapytał czarnowłosy ja wchodzący przez portal do mojego ulubionego pokoju

-Zastanawiam się czy Pani Hudson nam czegoś nie dosypała- wyszeptał niski blondyn, trudno było jednak określić do kogo skierowana była ta odpowiedź

-Herbaty?- zapytałem ,na co mężczyźni zgodzili się kiwając głową

Mój sobowtór stał nieruchomo ,jak słup soli i wpatrywał się w to co robię. Wbiłem spojrzenie w stół i po chwili pojawił się na nim ozdobny imbryk z dwiema filiżankami wypełnionymi aromatycznym napojem. Miny gości były naprawdę zabawne ,ale musiałem powstrzymać się od śmiechu żeby jeszcze bardziej ich nie stresować. Co ja poradzę ,że nie chciało mi się teleportować do kuchni ,czy ubrać w Wonga w fartuszek i zrobić z niego gosposie, podającą herbatkę. Szkoda to mógłby być naprawdę ciekawy widok.

-Jak ty to?- blondyn nie dowierzał- Sherlock możesz zacząć pozwalam ci po raz pierwszy w życiu- 

Nie wiedziałem o co chodzi ,ale czarnowłosy dalej stał i tępym spojrzeniem wpatrywał się w wyczarowane filiżanki. 

a co вy вyło gdyвy... ◊MARVEL◊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz