Rozdział 12

2.2K 285 25
                                    

Maraton #1  

Powoli zbliżaliśmy się do pokoju. Już na korytarzu dało się słyszeć dużo damskich śmiechów i męski głos. Gdy otworzyłem drzwi, tak jak się spodziewałem, wokół Nikolaia siedziało mnóstwo dziewczyn, jedyne co mnie zdziwiło, to chłopak, który zażarcie prowadził konwersacje ze wszystkimi na raz. Typowa Casanova.


— Niko — powiedziałem — przepraszam, że przeszkadzam, ale twoi rodzice przyjechali.

— Och, na prawdę? — wyraźnie się ucieszył.

Wpuściłem małżeństwo do środka, po czym usiadłem na swoim łóżku, oparłem się o oparcie i wziąłem do ręki telefon. Nie dane mi było długo się nim cieszyć, ponieważ chłopak, który był przedtem z gówniakiem, dosiadł się do mnie, ja naprawdę nie mam zamiaru z nim gadać...

—Cześć — przywitał się — Jestem Andrew, a ty? — uśmiechnął się przyjaźnie.

— Witaj, nazywam się Algier, miło mi cię poznać.

— Hej, hej Wer! — podeszła do niego jakaś dziewczyna — dokończ opowieść o tej akcji!

— Właśnie! — powiedziała inna, zanim się zorientowałem wszystkie już okrążyły moje łóżko.

— Raduje mnie widok waszych uśmiechów na ustach, są dla mnie jak gwiazdy na nocnym niebie, jednak kochane księżniczki, jestem w trakcie rozmowy z innym kwiatuszkiem — spojrzał na mnie, po jego słowach wszystkie pisnęły podekscytowane.

Patrzyłem zdezorientowany i lekko poddenerwowany na całą tę sytuację. Zaciekawiło mnie zjawisko, że po jakimś czasie, Andrew był cały czerwony, a dziewczyny zaczęły szeptać, że jest słodki. O co chodzi temu kolesiowi, kolejny pojeb?

— On wstydzi się własnych słów — szepnęła mi do ucha inna, zarumieniłem się, ponieważ już od kilku lat nikt nie był tak blisko mnie.

Ta cała chora akcja trwała jeszcze ponad godzinę, przerwał ją dopiero gówniak, który wyglądał na wkurzonego, moja hipoteza potwierdziła się, dopiero gdy wyprosił wszystkich z pomieszczenia. Nie, żebym był ciekawy, czemu się złości, nie obchodzi mnie to, cieszyłem się, że mam chwilę spokoju. Cisza trwała jednak zbyt krótko, jakieś dziesięć minut.

— Hej, Al... Dobrze się z nimi dogadywałeś, nie? — powiedział lekko zdołowany...? Tak, to chyba odpowiednie słowo.

— Byli trochę głośni, ale oprócz tego ten chłopak, Andrew był zabawny — uśmiechnąłem się, na wspomnienie jego chorych tekstów, a później zawstydzonej miny.

— Czyli... Jest twoim przyjacielem...?

— Mówiłem, ja nie mam przyjaciół, ale można to nazwać znajomością.

— Wymieniliście się numerami, tak?

— Mhm... Chciał mnie zmusić, żebym poszedł do fryzjera, dupek jeden — prychnąłem rozbawiony.

— Al... Kim dla ciebie jestem...? - zapytał.

Po usłyszeniu pytania oderwałem wzrok znad telefonu, kierując go na chłopaka. Patrzył na mnie bardzo, ale to bardzo smutnym wzrokiem, nie wiem czemu, ale na chwilę, zabolało mnie serce, to znowu się dzieje... nienawidzę tego uczucia... nienawidzę tego chło... Chwila... Nie potrafię już powiedzieć, że go nienawidzę...? Zaraz, to jakieś chore żarty...

— Al? — próbował zwrócić moją uwagę — słyszysz mnie?

— Taa... Sorki, zamyśliłem się... Mógłbyś powtórzyć?

— Pytałem kim... A zresztą, nieważne — uśmiechnął się smutno — przepraszam za nich, mimo że wiedziałem, że nie lubisz ludzi, nie odciągnąłem ich od ciebie...

— Nic się nie stało, ale czemu jesteś taki smutny? — zapytałem, zaraz, czemu ja go o coś pytam?!

— A to... to nic takiego... Al, przepraszam, ale czy mógłbyś mi podać wody? Nie wiem czemu, rodzice postawili ją na drugim końcu sali...

— Przynieść cały sześciopak?

— Jakbyś mógł? Żeby później nie chodzić

—Pewnie — wstałem powoli i skierowałem się po opakowania.

Chwyciłem i podniosłem je, zanosząc chłopakowi pod łóżko, jednak gdy stawiałem już butelki, moja boląca rana, nagle zaczęła ostro kłóć. Syknąłem cicho, po czym spojrzałem na szpitalną piżamę — była cała we krwi. Szlak, musiałem otworzyć ranę.

— Al, wszystko dobrze?! Ty krwawisz!!

— Spokojnie, to tylko rana się otworzyła, nie ma czym się martwić — wymusiłem uśmiech mimo bólu — wszystko będzie dobrze.

— Jakie będzie dobrze! Dzwonię po lekarza! — mówiąc to nacisną guzik nad łóżkiem — Trzymaj się! — krzyknął, jednak to było ostatnim, co usłyszałem.

Straciłem przytomność.

Bezwzględna siła |Yασι| [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz