7. Konfrontacja.

76 5 0
                                    

Kamil.

Obudziłem się. Było zimno, ciemno i bolało mnie gardło. Usiadłem na łóżku i zauważyłem otwarte okno. Super. Poszedłem spać przy otwartym oknie kiedy jest zimno i do tego wczoraj wyszedłem z domu z wilgotnymi włosami. Na pewno się rozchoruje i umrę na katar. Zamknąłem okno i położyłem się z powrotem spać.

Tak jak myślałem. Obudziłem się z gorączką i strasznie bolącym gardłem. Mama zrobiła mi herbatę z cytryną i obiecała rosół na obiad, więc nie ma tak źle. Wziąłem też jakieś leki i nie poszedłem do szkoły, ale to dobrze, bo jak bym mógł się tam po wczoraj pokazać?

Michał.

Poszedłem dzisiaj na dodatkową matematykę, bo nie umiałem usiedzieć w domu. Czekam aż się skończy ta lekcja i Kamil przyjdzie. Chcę z nim porozmawiać, nawet jeśli nie wiem od czego mógłbym zacząć.

Lekcja kończy się, a ja idę pod klasę. Kamila nie ma, ale za to jest Laura, która stoi przy szybie i je kanapkę. Wita się gdy pochodzę.

- Siema. - uśmiecham się. - Kamil ci odpisał?

- Nie.

- Myślisz, że mnie nienawidzi? - pytam i patrzę się na boisko, po którym biega kilku pierwszoklasistów. Myśl o tym, że mnie nienawidzi napawa mnie strachem i niechęcią do samego siebie. Wolałbym całe życie być w nim zakochanym, nie powiedzieć mu i patrzeć jak znajduję dziewczynę, żeni się z nią i zakłada cudowną rodzinę z gromadką dzieci niż żeby mnie nienawidził. Ja za to jestem zmuszony chodzić do gejowskich barów i ruchać się z kim popadnie i nigdy nie zaznać odwzajemnionej miłości... W sumie to brzmi jak każde yaoi.

- Nie. Nie ma prawa! To on cię zmusił. Możemy to na pewno podciągnąć pod molestowanie i go pozwać!

- Nie chcę go pozywać!

- Przecież wiem. Po prostu się stresujesz. Każdy by się stresował przed spotkaniem ze swoim heteroseksualnym kraszem, który mu się dobiera do ust. - właśnie zadzwonił dzwonek i właśnie straciłem nadzieję na to, że Kamil w ogóle pojawi się w szkole.

***

Właśnie była środa i stałem razem z Laurą przed drzwiami domu Kamila z plecakiem pełnym zeszytów. Mój przyjaciel od piątku nie pojawił się w szkole i jako dobry przyjaciel postanowiłem przynieś mu lekcje. Zaczekajcie poprawka: Laura mnie zmusiła.

- Jednak nie chcę. - odezwałem się do niej.

- Musisz. Nie możecie dalej ze sobą nie gadać i nie pisać! Kamil mnie olewa! Mam tego dość. - powiedziała z obrażoną miną.

- To, że ci nie odpisuje to twoja sprawa. Ja nie dam rady mu spojrzeć w oczy. Po za tym wpraszam się, bo nigdy nie poprosił mnie o lekcje, a jakby to zrobił to by poprosił o zdjęcia! Ludzie już nie przychodzą do siebie spisywać zaległe lekcje.

- Przestań marudzić. - dziewczyna podeszła bliżej i nacisnęła dzwonek. - Pa, Michał. Powodzenia! - i uciekła w stronę, z której przed chwilą przyszliśmy.

- Czekaj, co? - powiedziałem zdezorientowany.

Było już za późno by uciec, więc stanąłem jak wryty. Było słychać kroki i zacząłem jeszcze bardziej panikować. Drzwi otworzyła mi kobieta średniego wzrostu, z brązowymi włosami do ramion.

- Cześć, Michał. - uśmiechnęła się. 

- Dzień dobry. - powiedziałem nieśmiało. - Przyniosłem lekcje Kamilowi.

Mama chłopaka odsunęła się od drzwi otwierając je bardziej i gestem dłoni zaprosiła mnie do środka.

- Wejdź, Kamil jest w swoim pokoju. - przekroczyłem próg i zdjąłem swoje buty, ustawiając je obok innych. 

Pokierowałem się w stronę schodów i wszedłem po nich. Zapukałem do drzwi z tabliczkami "WEJŚCIE GROZI KALECTWEM LUB ŚMIERCIĄ" (nie wątpię) oraz "NIE DLA IDIOTÓW". Obok nich wisiała lista zasad w nim panujących. Zawsze gdy tu przychodzę jest ich coraz więcej. Kamil na pewno nie zalicza się do łatwych do wychowywania. Zapukałem i nacisnąłem klamkę nie czekając na zaproszenie. Zastałem Kamila kucającego na krześle przy biurku. Jadł kanapkę z szynką i oglądał "Stranger Things".

- Co jest, mamo? - zapytał z pełnymi ustami i odwrócił głowę w moją stronę. Zrobił zaskoczoną minę i trochę chleba wypadło mu z ust.

- Obawiam się, że nie jestem twoją mamą. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.

- Co tu robisz? - chłopak zatrzymał serial i usiadł normalnie na krześle.

- Przyniosłem ci zeszyty. - ściągnąłem plecak i wyciągnąłem z niego kupkę zeszytów. - Wiesz długo cię nie było w szkole, więc pomyślałem, że jako dobry przyjaciel powinienem to zrobić. - unikałem jego wzroku i błądziłem nim po pokoju. - Nauczyciele jak zwykle oszaleli z materiałem. Wiesz boją się, że nie zdążą nam przekazać wszystkich informacji przed kwietniem i zrobimy z siebie debili na egzaminach. Ja na twoim miejscu zaczął przepisywać od zaraz, bo bałbym się, że nie zdążę do swojego powrotu do szkoły. Mówię ci skończyło mi się już 5 zeszytów. - gadam głupoty. - Ty jak zwykle na samym początku roku chorujesz. Mogłem się tego spodziewać, bo zawsze to robisz, ale jakoś mnie wystraszyłeś jak cię nie było w piątek. - podszedłem do biurka i postawiłem na nim zeszyty. Kamil wpatrywał się we mnie jak na debila. - Dużo rzeczy się stało jak cię nie było. Pani z niemieckiego opowiadała nam cudowne historie o serze za 2000 złotych i innych drogich rzeczach, o których słyszała w radiu. No i jej syn bierze ślub z jakąś Matyldą, ale chyba nie jesteśmy zaproszeni i... i  - wziąłem głęboki wdech i zgubiłem się w swoim pozbawionym sensu monologu.

- Skończyłeś już? Wybacz, ale skończyłem cię słuchać na tym serze, bo zacząłem się zastanawiać o czym ty mówisz i dlaczego to mówisz. - spojrzałem na niego. Był wyraźnie zdezorientowany.

- Dobra. Te zeszyty to tylko przykrywka. Chciałem pogadać, bo nie odpisujesz nam i Laura mi kazała. - usiadłem na łóżku, a chłopak obrócił się na krześle obrotowym w moją stronę.

- Oh. - brązowowłosy sięgnął po telefon i włączył go. - Sorki. Wyłączyłem go, bo denerwowały mnie powiadomienia.

- Aha.

Zapadła długa niezręczna cisza, którą przerwał Kamil.

- Wiesz jeśli chodzi o ten incydent w bibliotece. - zaczął. - To chciałem tylko powiedzieć, że to nie było naumyślne. W sensie nie czułem się już wtedy najlepiej miałem gorączkę i w ogóle...

Zaśmiałem się wesoło, pomimo moich właśnie umierających wszelkich nadziei prosto z gejowskiego filmu.

- Domyśliłem się, że nie zrobiłeś tego na poważnie. Znam cię przecież. - doszedłem do wniosku, że lepiej będzie udawać, że wszystko w porządku.

Chłopak od razu się rozluźnił.

- Chwała Merlinowi! Myślałem już, że wszystko schrzaniłem i będzie między nami okropnie dziwnie. - ześlizgnął się do połowy z krzesła. - Chcesz dokończyć ze mną oglądanie? - wskazał na laptop. - W zestawie herbata. - uśmiechnął się.

- Jasne. Zielona niech będzie.

- Okej. - Kamil wstał z krzesła i wyszedł z pokoju.

Upadłem plecami na łóżko i zasłoniłem twarz rękami. Boże, ale ze mnie idiota. Straszny... Ale przynajmniej nie pozbawił mnie kończyn. Podniosłem się i przestawiłem fotel stojący z boku obok krzesła. Usiadłem na nim i poczekałem na Kamila.

Mój przyjaciel wrócił z dwoma kubkami herbaty i położył je przed laptopem. Usiadł i zaczęliśmy oglądać.

Gdy skończyliśmy była już osiemnasta. Chłopak zrobił sobie jeszcze zdjęcia zawartości moich zeszytów i zaprowadził mnie do wyjścia.

- Będziesz jutro w szkole? - zapytałem.

- Będę. Musimy nadrobić wszystkie żarty, których sobie nie powiedzieliśmy przez te parę dni.

- Tak. - ubrałem buty. - To do jutra.

- Pa.

Wyszedłem i ruszyłem w stronę swojego domu.

Tak bardzo bym chciał zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego już nigdy. Ciekawe czy mógłbym rozchorować się jakoś do jutra... Obawiam się, że utopienie się w smutku niestety nie zwalnia mnie z chodzenia do szkoły...

Pedalskie dzieci awokado [yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz