1.

12 1 2
                                    

Zakładam na głowę kaptur, a do uszu wkładam słuchawki i trzaskając drzwiami wychodzę.
Nie mam zamiaru dłużej słuchać kłótni moich rodziców.
Czy oni kiedykolwiek się zmienią?
Ostatnio, ich relacje znacznie się pogorszyły.
Ja, jakoś sobie z tym radzę, nie jestem już dzieckiem, ale szkoda mi Vivi.
Ona, ma zaledwie 4 latka.
Na szczęście, dziś, ciocia Liz, zabrała ją do siebie na weekend.
Ciocia Liz, to urocza 45 letnia kobieta, o rudych włosach i pięknych błękitnych oczach.
Już na pierwszy widok, można stwierdzić, jak miłą osobą jest.
Nie może niestety mieć swoich dzieci, więc Vivi, jest u niej stałym bywalcem.
Mała bardzo lubi siostrę mojej mamy i chętnie do niej jeździ.
Vivi, to skrót imienia, zawsze każdy tak nazywa moją młodszą siostrzyczkę.
Całość jej imienia brzmi Vivianna.
Jest ona uroczą blondyneczką o kręconych włoskach i pucatych policzkach.
Bez wątpienia Vivi, to moje oczko w głowie.

Krople deszczu, coraz szybciej spadają z nieba. Jest dziś wyjątkowo paskudna pogoda.
Powoli, z rękami w kieszeni, przemierzam kręte dróżki parku.
W słuchawkach słyszę dobrze mi znaną piosenkę. Ostatnio często słucham jej wieczorami.
Jest to NERVO-Alone.
Jej słowa, idealnie wpasowują się w to, co kryje moje serce:

"I don't wanna be alone tonight, I don't wanna feel alone..."

Tak właśnie się czuję, samotnie ...
Nie myślcie sobie, że jestem typem chłopaka, który ciągle siedzi przed komputerem, czy laptopem i zamula, nie mając żadnych znajomych.
Jest wręcz przeciwnie.
Mam kilku dobrych znajomych.
Poza tym, na mieście zna mnie każdy.
W liceum, zawsze należałem do grupy tych najbardziej popularnych.
Jakby nie było, jeździłem na motorze i ścigałem się najlepiej, byłem w tym mistrzem... do czasu.
Ziomki na mieście, zawsze zapraszają mnie na swoje domówki, a panienki, szczerze mówiąc, ślinią się na mój widok.
Na skinienie palcem mógłbym mieć każdą i nie chodzi tu o moją pewność siebie, czy przechwalanie się, tylko tak po prostu jest, wierzcie mi na słowo.

Gdy miałem jeszcze te "naście lat", cieszyło mnie to.
Schlebiało mi.
Fajne laski, szybkie motory, alkohol, uznanie wśród innych.
Teraz, po pewnym czasie, zacząłem czuć odrazę do tych wszystkich, naiwnych panienek, które w sumie mógłby mieć każdy, kto tylko byłby popularny.
Tak więc, pewnie zastanawiacie się, dlaczego będąc tak "sławnym", narzekam na samotność?

Cóż... po prostu, gdzieś głęboko w sercu, czuję chłód i pustkę.
Dziurę, której nie mam pojęcia jak zapełnić.
Potrzebuję kogoś, kto pokocha mnie za mój charakter. Moje wady i zalety, a nie za 184 cm wzrostu, ciemne, kręcone włosy, niebieskie oczy, dobrze zarysowane kości policzkowe i umięśnione ciało.
Jednak szczerze, wątpię, że znajdzie się ktoś taki, kto spojrzy na mnie w ten sposób. Nie powierzchowny.

Cholera... tak bardzo się zamyśliłem, że nie zauważyłem kałuży i zamoczyłem w niej moje ukochane, czarne maxy.

Zerkam w dół, aby zobaczyć, jak bardzo zniszczyłem moje buty.

Jednak moją uwagę przyciaga coś innego.
Obok kałuży, leży srebrny łańcuszek z dużym wisiorkiem w kształcie serca.
Podnoszę go delikatnie z ziemi i dokładnie oglądam. Wygląda identycznie jak ten, który kupiliśmy z tatą mamie, w prezencie na rocznicę ślubu rodziców.

🙊🙊🙊

Chcecie wiedzieć co będzie dalej? Jestem ciekawa waszych opini. Napiszcie co sądzicie o początku opowiadania. Mam już napisane dość sporo, więc mam nadzieję, że będziecie chętni do przeczytania.
Uwierzcie, że potem akcja będzie dużo ciekawsza.

Buziaki 😙😙

Silver HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz