Rozdział 22

192 13 13
                                    

- Olivier, proszę nie jedźmy do mojego domu, chcę odpocząć - proszę.

- Wiesz, że twoi rodzice i tak się dowiedzą?- pyta.

Spoglądam na niego. Jego szczęka jest mocno zaciśnięta, widzę jak mocno jest zdenerwowany, znowu przeze mnie.

- Jesteś wkurzony, bo musiałeś mi ratować tyłek? - pytam, ale nie słyszę odpowiedzi. - To moja wina?

- Po części - rzuca krótko.

Słucham? Przyszłam tam, bo mu ufałam, nie wiedziałam że to się tak potoczy, że będzie chciał mnie zabić. Kiedy zrozumiałam co się stało, wybuchłam płaczem, a Olivier mnie tylko przytulał, nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Dusiłam się własnym płaczem, a w głowie miałam tylko jeden obraz.

Przełykam głośno ślinę, jestem już dla niego nikim, jestem dla niego kulą u nogi, niepotrzebnym ciężarem.

- Albo zawieź mnie do domu - zmieniam zdanie. - Nawet nie wiesz co teraz czuję, jak to boli.

- Nie mogę, musimy porozmawiać, jedziemy do mnie, za miasto - dodaje gazu.

- Ale ja nie chcę być tutaj. Po co mam z tobą przybywać skoro oboje siebie nienawidzimy? - pytam.

- Po prostu się ucisz - z każdą sekundą jedziemy szybciej, a mi się zaczyna robić niedobrze.

Kładę głowę na szybie, przysłaniam twarz włosami i zaczynam płakać. Gdyby nie Olivier, Zack zabiłby mnie. Ufałam mu, uwielbiałam jego żarty, śmiech, uśmiech, sposób w jaki mnie traktował. Zaczynałam go lubić, a może nawet coś do niego czuć, ale jak zwykle ufam nieodpowiedni ludziom. W pewnej chwili się rozklejam i zaczynam ryczeć. Olivier zatrzymuje się na poboczu i z całych sił mnie ściska.

- Będzie dobrze, obiecuję, ten chuj zginie, załatwię go - mówi to z taką złością.

- Nienawidzę siebie, jak mogłam być taka głupia? - pytam. - Jak mogłam mu zaufać?

Wtulam się mocniej w wielkie ramiona chłopaka. Zapach jego perfum uspokaja mnie, czuję te ciepło którego już tak dawno nie czułam, za którym tak bardzo tęskniłam.

- Jedźmy, chcę iść jak najszybciej spać  - przerywam ciszę.

Po chwili ruszamy, mijamy tysiące drzew, a w moich myślach jest tylko jedno wydarzenie. Po kilku minutach chłopak parkuję przed domkiem, w którym już kiedyś byłam.

- Pamiętam jak przywiozłeś mnie tutaj pierwszy raz - wspominam. - Jak się tutaj pokłóciliśmy.

- Ja też pamiętam - odpowiada. - Pamiętam wszystko co było między nami.

- To wtedy już podejrzewałam co robisz - siadam na kanapie. - Ale dalej przy tobie byłam.

- Zrobić ci coś do picia? Kakao? - pyta.

- Chcę tylko z tobą porozmawiać - odpowiadam. - O nic więcej nie proszę.

Dzisiejszego dnia uświadomiłam sobie jak bardzo mi go brakowało. Z każdym dniem szalałam za nim bardziej i  bardziej. To on mnie wyciąga z każdego bagna, to on był przy mnie kiedy kogoś mocno potrzebowałam. Był pomimo tego jaką suką byłam i jak wszystko zniszczyłam, jak zniszczyłam nas oboje.

Dlaczego przed nim uciekłam?
Skoro go kocham.

- Przepraszam cię za wszystko, pomimo tego że mi na tobie zależało, uciekłam od ciebie. Zachowałam się jak kompletna suka myśląca tylko o swoich uczuciach - spoglądam na chłopaka, w którym jest tak szaleńczo zakochana.

Nienawiść nie zna granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz