Rozdział 2

110 10 0
                                    

Świetnie- mruknęła Lily sama do siebie rozwiązując zadanie z matematyki. Leżała na dywanie i odrabiała pracę domową. Oczywiście miała do tego biórko ale dywan był sto razy wygodniejszy.Taki miękki i wogule... Zamiast książek powinno się leżeć na dywanach na lekcjach. W sumie nawet fajnie by to wyglądało. W końcu Lily zamknęła książkę i otworzyła szafę. Wyjęła z niej deskorolkę. Mimo że deszcz już przestał padać jej chumor się nie polepszył. Ulica przy której mieszkała idealnie nadawała się do jeżdżenia na desce, rowerze czy hulajnodze. Między innymi dlatego że był tam bardzo mały ruch samochodowy. Kiedy dziewczyna tak jeździła zauważyła sąsiadkę pielącą w ogródku. Kobieta podśpiewywała coś o buraczkach i rzodkiewkach, uśmiechając się od ucha do ucha. Lily nie rozumiała z czego tu się cieszyć. W pieleniu tak i jak w innych obowiązkach nie było nic wesołego. -Dzień dobry - przywitała się sąsiadka. Lily odpowiedziała coś w stylu "dzień dobry" pod nosem, ale nie zwróciła na to za dużej uwagi. Dwa psy jakiś czas temu zrobiły sobie podkop pod ogrodzeniem i teraz biegały luzem. Jeden całkiem spory kudłaty, szary w czarne łaty. Trochę w sumie jak krowa. Kolejne dwa psy były mniejsze ,chyba kundelki. Jeden był rudo-kasztanowy. Natomiast drugi był czarny z kasztanową łatką na pyszczku. Wszystkie psiaki ganiały się i bawiły wesoło razem. Dziewczyna szczególnie lubiła tego małego czarnego, ponieważ był do niej naj bardziej optymistycznie nastawiony. Lubił gdy go głaskała i nie szczekał na nią tak jak na innych przechodniów.

Starte BaletkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz