Cała czwórka obserwowała jak pomarańczowa poświata, zalewa brukowany rynek w Detroit. Siedzieli na obrzeżu nowoczesnej fontanny, a każdy z nich, w swojej głowie rozpracowywał pozyskane informacje. Angie nałożyła czapeczkę na czoło tak mocno, że prawie nie było widać jej oczu. Spokojnie smakowała loda, którego kupił jej Will. Z hojności chłopaka nie skorzystała jednak ani Audrey, ani Dario. Oboje mało mówili od momentu wyjścia z gabinetu, sporadycznie rzucając komentarz na temat architektury miasta. Field również milczał, pozostając całkowicie obojętny na otaczające go zabudowania.
Angie próbowała go rozweselić – bo chłopak był naprawdę przygnębiony – jednak nawet jej urok odniósł porażkę. Szybko spostrzegła swoje niepowiedzenie, dlatego od dłuższego czasu, większą uwagę skupiała na topniejącym lodzie.
Jednym słowem, każdy z nich, na swój sposób, wyglądał jak kupka nieszczęścia.
—Co dalej? — zapytała Dumbrowsky, podgryzając niewinnie wafelka.
— Dobre pytanie — mruknęła Audrey.
Blondynka westchnęła, wystawiając twarz na ostatnie promienie słońca. Za godzinę już ich nie będzie. Fontanna pluskała i pluskała, pozostawiając mokre kropki na jej koszulce. Zupełnie jej to nie przeszkadzało.
— Widziałem motel po drodze — poinformował Dario, kończąc oględziny ogromnego wieżowca, który stał niecałe dwieście metrów od nich. — Jeśli nie macie nic przeciwko, proponuję się tam zatrzymać. Nie przepadam za jazdą w nocy, zwłaszcza, że mój kręgosłup aktualnie wysiada. Nie wiem czy mam siłę tyle prowadzić.
—Nie ma sensu wracać do Millhaven — przyznała Audrey, podwijając nogi pod brodę. Obróciła głowę w stronę Ganavana, wydymając wargi. — Suzie padnie na zawał, gdy w środku nocy stanę pod domem.
— Tatuś myśli, że jestem na wycieczce dwudniowej — dodała Angie.
— W takim razie, decyzja została podjęta —podsumował Dario, zeskakując z kamiennego okręgu.
Will pokiwał głową, najwyraźniej wyrażając niemą aprobatę dla pomysłu blondyna. W czasie kiedy inni gramolili się na brukowaną ścieżkę, Audrey poczęła przypominać sobie drogę i mijane noclegi, starając się odgadnąć, o który chodzi Dario.
Angie podeszła do żelaznego kosza, wrzucając do jego wnętrza papierową serwetkę. Subtelnie oblizała palce, pozbywając się okruchów.
—Czytałam kiedyś książkę, w której mordowano ludzi w motelach.
Audrey zaśmiała się pod nosem, zatykając usta wierzchem dłoni. Dario spiorunował Dumbrowsky wzrokiem, rzucając komentarz o jej „wyczuciu". Natomiast Will przystanął zaskoczony bezpośredniością przyjaciółki.
— Dobrze wiedzieć, Angie.
Brunetka wzruszyła ramionami, dołączając do ich grupy. Samochód Dario stał na pobliskim parkingu, więc nie mieli wielkiego dystansu do pokonania. Dlatego już za minutę, pakowali się do waniliowego wnętrza, które – ku rozpaczy Audrey – ani na chwilę nie wywietrzało. W rezultacie znowu musiała walczyć z przytłaczającym zapachem, który tylko potęgował mdłości.
Wkrótce peugeot wytoczył się na ruchliwą ulicę, zaraz skręcając w autostradę. Otoczył ich sznur aut, które również podążały na wschód.
—Dario, ten twój motel— zaczęła Audrey, wyciągając mapę ze schowka. Zrobiła to tylko dlatego, że padł jej telefon, przez co kontakt z Google Maps stał się niemożliwy — znajduje się przed, czy już za granicą?
CZYTASZ
Przekleństwo Millhaven
Mystery / ThrillerGdy Audrey Couldson opuszcza rodzinne Rochester, nie podejrzewa, że ekscentryczna przeprowadzka zainicjowana przez rodziców, skończy się czymś więcej niż codziennymi awanturami i przepychankami. Irytacja dziewczyny szybko zmienia się w strach, kied...