1

24.7K 1.3K 182
                                    

Summer, przejeżdżając przez miasteczko, patrzyła na miejsce, do którego nigdy nie chciała wracać, ale jednak stało się... i z powrotem tutaj była. Schowała swoją dumę do kieszeni i dwa dni temu zadzwoniła do kuzynki z zapytaniem, czy mogłaby się jej zwalić na głowę. Gdy tylko usłyszała, żeby spakowała walizki i przyjeżdżała, od razu ruszyła w drogę. Inna sprawa, że zwyczajnie nie miała wyjścia. Była samotną matką, a jej szef okazał się totalnym dupkiem. Zaproponował jej przedłużenie umowy w zamian za usługi seksualne. Summer uznała propozycję za nie do przyjęcia, więc zrobiła jedyną słuszną rzecz, jaka przyszła jej wtedy na myśl – facet dostał w twarz. W podzięce zo- stała zwolniona w trybie natychmiastowym. I dlatego teraz znajdowała się w Jackson w Tennessee.

Nigdy nie chciała tu znów przyjeżdżać, ale, jak się okazało, nigdy nie zawsze oznacza nigdy. Z ostatniej wizyty w tej mieścinie pozostały jej gorzkie wspomnienia. Jednak teraz nie miała planu... ani tym

bardziej miejsca, gdzie mogłaby się podziać z dziec- kiem. Brak pieniędzy również stanowił przeszko- dę. Życie samotnego rodzica nie było usłane różami. Z wypłaty prawie nic nie zostawało, mimo że Summer bardzo oszczędzała. Ubrania, najczęściej używane, po- chodziły z Armii Zbawienia i jedynie czasem mogła kupić coś nowego dla synka. Jednak nie to było najważniejsze, ale fakt, że jej dziecko stanowiło na szczęście okaz zdrowia. Lekarze i leki kosztowały dużo, a ona posiadała najtańszy pakiet opieki medycznej, który niedługo i tak się miał się skończyć, co oznaczało, że w razie problemów nie będzie jej stać na zapewnienie małemu czegokolwiek. Ot, realia życia.

Z ostatnimi stoma dolarami w portfelu, jakie posiadała, wyruszyła w podróż do Connie, licząc na pomoc bliskich. Tak się złożyło, że jej jedyna rodzina mieszkała właśnie tutaj, w Jackson. Miała nadzieję, że będzie mogła się u nich zatrzymać, póki nie odbije się od dna.

Przejechała swoim zdezelowanym autem kilkaset kilometrów i w końcu wjechała na podjazd kuzynki. Wyłączyła silnik, jednak wciąż trzymała rękę na kierownicy. Siedziała przed domem i biła się z myślami. Wreszcie spojrzała na rozbudzonego czterolatka, który patrzył na budynek z żółtą elewacją. Wiedziała, że nie może siedzieć w samochodzie w nieskończoność. Z cichym westchnieniem wysiadła, obeszła pojazd, po czym otworzyła drzwi od strony pasażera. Rozpięła synkowi pasy, wyciągnęła go, ujęła za rącz- kę i pomaszerowali w kierunku werandy. Nim na nie weszła, drzwi rozwarły się i w progu ukazał się rudzielec z burzą loków.

– Już jesteście! – zaćwierkała wesoło Connie, po czym zbiegła po schodach i uściskała Summer. – A to Aron? – Wskazała malca.

– Tak, to mój syn. Kochanie – wzięła dziecko na ręce – to jest twoja ciocia Connie.

– Cześć... – chłopiec przywitał się z niemałym zainteresowaniem. – Masz czerwone włosy.

Connie zachichotała. Pomyślała, że dzieciaczki w jego wieku były całuśne i do schrupania.

– Jesteś naprawdę uroczy – uśmiechnęła się – a moje włosy są rude. Chodźcie do środka, później Blade przyniesie wasze bagaże.

– Dziękuję.–Summer z ulgą powędrowała za kuzynką. Była zmęczona po wielogodzinnej jeździe i teraz marzyła jedynie o prysznicu oraz o tym, by odpocząć, mimo że nie było jeszcze zbyt późno.

Dwie godziny później Aron smacznie spał w łóż- ku, które Summer z nim dzieliła. Pasowało jej takie rozwiązanie, nie chciała o nic więcej prosić i się narzucać. Przysiadła na brzegu materaca i spojrzała na synka, który był wierną kopią ojca. Czule odgarnęła mu z czoła ciemne włoski i ucałowała na dobry sen. To był taki jej codzienny rytuał. Jedyna chwila, która była tylko jej i której nikt nie mógł jej zabrać.

Storm Riders MC #3 - StormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz