Rozdział 16

2K 247 60
                                    

 Maraton #5


 — Nie potrzebujesz niczego, może wody? Coś do jedzenia? — pytał ciągle gówniak, któremu się polepszyło. Myślał, że się mną zaopiekuje, ta... bo mu dam.

— Mam jedną prośbę... — powiedziałem, patrząc na niego poważnym wzrokiem, od razu skamieniał.

— Jaką? — spytał z nadzieją w głosie.

— Jeśli będziesz cicho do końca dnia (jest dziewiąta rano) to jutro dostaniesz nagrodę.

— DOBRA.

— No to 3, 2, 1 cisza

W CO JA SIĘ WPAKOWAŁEM?! Pomyślałem, po czym rozkoszowałem się ciszą. Wziąłem telefon i zacząłem sobie na nim w coś grać, jakaś randomowa gierka, jednak co chwilę ginąłem, dekoncentrowany wbijającym się we mnie spojrzeniem kurdupla.

— Możesz się na mnie nie gapić? To staje się uciążliwe... proszę?

Ten, zamiast mi odpowiedzieć, pokiwał tylko przecząco głową. To serio powoli wkurzało, w dodatku czułem się jak gówno, przez gorączkę, która nie chciała spaść. Przez to, że z nim spałem, złapałem jakieś cholerstwo, które teraz nie chce się odczepić. Szlag mnie zaraz trafi jak tu gorąco!

Wstałem z łóżka i chwiejnym krokiem otworzyłem okno i sobie w nim stanąłem, jebać to, że na dworze jest -5 stopni Celsjusza. Było tak bardzo przyjemnie. Mróz szczypał mnie w policzki, a zimny wiatr wdzierał się do pomieszczenia, wkradając się przy tym pod moje ubrania, kocham ten stan. Nagle gówniak znalazł się przede mną i odepchnął mnie od okna, przez co prawie upadłem. Zamkną je i spojrzał na mnie chyba wkurzony, widziałem, jak otwiera buzie, by coś powiedzieć, jednak za chwilę je zamknął jeszcze bardziej wkurzony. Ten stan rzeczy mnie rozwalał, prychnąłem pod nosem i wróciłem do łóżka. Gówniak stał jeszcze chwilę przy oknie, po czym podbiegł szybko do drzwi, zamykając je na klucz. Nie wiedziałem, o co mu mogło chodzić, dopóki nie usłyszałem pukania, szarpania za klamkę i głosu Andrewa.

— No chłopaki nooo! Otwórzcie nooo! Zimno jest noo! Niko! Al! — krzyczał, gdy spojrzałem na kurdupla, to zobaczyłem jak macha głową przecząco, w dupie go mam. Podszedłem pospiesznym krokiem, lekko opierając się o ścianę, by nie stracić równowagi, po czym otworzyłem drzwi.

— Jedyny prawilny, uśmiechnął się chłopak, po czym wparował do sali.

— Jest Nikolai? — spytał jeszcze w malutkim korytarzu.

— Mhmm, jest — odpowiedziałem.

— Jakiś taki cichy — powiedział, po czym spojrzał na chłopaka, który akurat wywracał oczami.

— Założyłem się z nim, ma nic nie mówić do końca dnia.

— Hmmm, rozumiem, a skąd taki pomysł?

— Bo mnie wkurzał — wyszeptałem mu to zdanie do ucha, na co ten się roześmiał, a wkurzony Niko tupnął nogą i obrażony usiadł na łóżku. Słyszał, co powiedziałem? Mniejsza.

Zająłem się rozmową z Andrewem. Tak jak myślałem, nawet bez wianuszka dziewczyn potrafi być zabawny. Łatwo się z nim rozmawia i nie wiem czemu, ale nie krępuje mnie jak inni ludzie, nareszcie ktoś, z kim mogę swobodnie porozmawiać.

Siedział u nas przez cały czas, w którym można było odwiedzać pacjentów. Wyszedł, gdy było już trochę po dziewiętnastej. Przez cały czas rozmawiał tylko ze mną i nie zwracał uwagi na obrażonego Nikolaia. Przynajmniej gówniak siedział cicho i nikogo nie wkurzał tym swoim głosikiem. Na myśl, że jutro znowu się odezwie, aż mnie ciary przeszły wzdłuż kręgosłupa.

Gdy tak patrzyłem, jak siedzi do mnie tyłem, nie wiem czemu, ale znowu coś ukłuło mnie w serce. Coraz częściej mi się to zdarza, będę musiał chyba to zgłosić lekarzowi, ale dopiero, gdy Nikiego nie będzie w pobliżu, bo znowu by aferę zrobił — jak zwykle. Przyglądając się mu tak, po raz pierwszy pomyślałem, jak kruchy może być ten bachor, nawet jak na faceta, jego barki były zbyt wąskie, a on sam zbyt niski. Jego ramiona były dosłownie jak patyki, tak samo, jak nogi. Serio, matka mu jedzenia nie dawała, gdy był mały, czy coś?

Podszedłem do niego po cichu, po czym wyszeptałem do ucha.

— Możesz się już odzywać — co było sporym błędem. Chłopak nagle zaczął krzyczeć.

— JAK MOGŁEŚ Z NIM ROZMAWIAĆ, W DODATKU CO TY MU GADAŁEŚ DO UCHA?! MASZ GORĄCZKĘ, TAK? WIĘC CZEMU DO JEBANEJ CHOLERY STAŁEŚ W TYM PRZECIĄGU NA ZIMNIE?! GŁUPI JESTEŚ?! A POZA TYM, CZEMU ZAKAZAŁEŚ MI SIĘ ODZYWAĆ, A CO NAJWAŻNIEJSZE, MOGĘ SAM WYBRAĆ NAGRODĘ?!

— Yyyyy — byłem zmieszany, teraz już wiem, że gówniaka uciszać nie wolno, ponieważ to, co chce powiedzieć przez cały dzień, kumuluje się w nim i wydostaje, gdy w końcu dostaje głos — Czego chcesz?

— Najpierw odpowiedz na pytania, które zadałem i powiedz, czemu mnie broniłeś? — zrobił naburmuszoną minę.

— Jeśli ci nie powiem, to dalej będziesz taki upierdliwy, racja?

— Tak.

— Eh... Odruch...

— Wiesz ty co... — mówił zmarnowanym głosem, lecz mu przerwałem, czując problemy.

— Nie mogłem patrzeć, jak cię biją, tak...? No, skończmy ten temat i przejdźmy do następnego pytania, by mieć wszystko z głowy.

— Co mu szepnąłeś do ucha?

— Wyjaśniłem powód twojego wyzwania.

— Czyli...?

— Odpowiedziałem na pytanie, następne.

— To się nie liczy!

— Dobra — odwróciłem się do niego plecami i usiadłem na łóżku, w dalszym ciągu będąc tyłem — W takim razie nie odpowiem już na żadne z pytań.

— No nie bądź taki nooo — powiedział cierpniczo, po czym nagle wszedł na łóżko i przytulił mnie od tyłu, przywierając swoją klatką piersiową, do moich pleców.

— Wiesz co to przestrzeń osobista? — spytałem, nie ruszając się z miejsca. Szczerze mówiąc, już trochę przyzwyczaiłem się do jego obecności.

— Nie odepchniesz mnie? — spytał zdziwiony.

— A mam to zrobić?

— Nie... — uśmiechnął się — No ale czemu nie mogłem się odzywać, hmm? — zamruczał mi we włosy.

— Ponieważ, mnie wkurzasz — mówiąc to, gwałtownie odwróciłem się, przyszpilając kurdupla do łóżka — zadowolony z odpowiedzi?

— T...tak... — powiedział, będąc całym czerwonym, dopiero teraz zrozumiałem, w jakiej pozycji się znajdujemy.

— Sorki — szepnąłem, drapiąc się w szyję ze zdenerwowania. Co ja chciałem zrobić...?

— N...nic się nie stało... — odpowiedział, unikając mojego wzroku, lecz po chwili dodał — co do nagrody...

— A tak, co chcesz? Tylko od razu uprzedzam, że nie mam za dużo pieniędzy...

— Pocałunek i spanie razem tej nocy — szepnął.

— Co? — mam nadzieję, że się przesłyszałem.

— Pocałunek i spanie razem tej nocy — powiedział teraz głośniej i pewniej.

— Chyba sobie żartujesz, nie zrobię te...

— Obiecałeś — przerwał mi, mówiąc z powagą w głosie.

— Ehhh... — westchnąłem — chodź tutaj... — powiedziałem, wskazując głową na wolne miejsce w łóżku.

— Serio?! — długo nie zwlekał ze wskoczeniem mi do łóżka, Boże jak to brzmi...

— Rzadko kiedy łamię obietnice.

— A pocałunek? — spytał, gdy już miałem go przykrywać. SZLAK.


  ¸„.-•~¹°"ˆ˜¨ ¨˜ˆ"°¹~•-.„¸ 


No dzień dobry :)

Dzisiaj nieco dłuższy rozdział, mam nadzieję, że wam się spodobał ^^

Zastanawiam się, czy kończyć maraton dzisiaj, czy chcecie rozdział jeszcze w sobotę (bo w niedziele i tak byście dostali)?

Dobra. A teraz takie małe ogłoszonko, dla zainteresowanych itp.

Nie chciało mi się liczyć, ale na pewno większość głosów zdobył AS (Aktor x Sprzątacz).

Historię zacznę pisać, gdy skończę rozwijać one-shota "odrodzenie", do którego także zapraszam :)
Jest to nieco smutna historia, ale myślę, że pozwoli wam spojrzeć na świat z innej perspektywy. 

Rozpisałam się jak zwykle ;-;

I tak pewnie nikt tego nie czyta XD

Never mind :3

Papa! 


Ps. Tak czytam to co tam napisałam i wpadłam na pomysł, by tej nowej historii nadać tytuł "AS", co o tym sądzicie?  (Wersja robocza tytułu to "teatr życia"). 

Bezwzględna siła |Yασι| [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz