prolog

326 38 24
                                    

Wszystko związane z tym jednym, jedynym latem w 2011 roku na południowym wybrzeżu Francji na zawsze pozostanie w pamięci dwójki osób. Każdy szczegół - zaczynając na zapachu powietrza o zachodzie słońca, a kończąc na smaku wody morskiej przypadkowo połykanej podczas kąpieli do końca ich dni będzie istniało na niefizycznych tablicach pamięci, wyryte grubymi literami, słowami, zapachami i dotykiem.

Patrząc w przeszłość może wydawać się zabawne jak bardzo nieświadome były te dwie dusze po raz pierwszy stawiając bagaże na drewnianym parkiecie w małym, przytulnym hotelu Les Tréfonds mając nadzieję na spokojnie spędzone dwa tygodnie z dala od zgiełku codzienności.

Olivia odkładała fundusze na wyjazd pół roku łapiąc się każdej możliwej pracy, którą była w stanie pogodzić z nieregularnymi godzinami wykładów i zajęć. Oczywiście, finansowo pomógł jej trochę ojciec, jednakże i tak czuła się z siebie dumna. Odmawiała sobie różnych przyjemności w ciągu roku akademickiego zbyt długo, by teraz marudzić.

Jej pokój hotelowy był niewielki, ale kompletnie ją to satysfakcjonowało. Ciepłe kolory żółci i pomarańczy którymi ozdobione były ściany, dywany i większość mebli wyjątkowo kontrastowała z błękitnymi akcentami.

Okno oraz drzwi na balkon wyglądały na plażę i morze, które o tej porze dnia stało niemożliwe łagodnie. Fale zaledwie łaskotały błękitną taflę Morza Śródziemnego. Zbadanie balkonu było musem, ponieważ już w samolocie nie mogła się doczekać rześkich poranków spędzonych tam z książką. Lekkie pchnięcie jedną ręką wystarczyło, by szklane drzwi otworzyły jej drogę do światła. Wnęka wydawała się być niewielka, ale wystarczająca. Po prawej stronie stało wiklinowe krzesełko z niebieskimi, cienkimi poduszkami, jednak coś innego przykuło jej uwagę. Zaraz obok siedziska znajdowała się barierka na około metr wysokości, która za zadanie miała "oddzielać" jej część, od części balkonu jej sąsiada. Prywatność - a raczej jej brak - dość mocno ją zadziwił, ale postanowiła się nie denerwować, tylko mieć nadzieję na miłego i kulturalnego towarzysza lub towarzyszkę. Po przypomnieniu sobie reszty gości hotelu, których zdążyła zauważyć w drodze do pokoju, wnioskowała że będzie to jakieś starsze małżeństwo i to prawdopodobnie natywne dla tego kraju.

Mocno przeciągnęła się, głęboko wciągając świeże, wakacyjne powietrze nosem i obserwując linie horyzontu, gdy nagły trzask drzwi za jej plecami ją zaskoczył. Momentalnie odwróciła się, by sprawdzić kim jest intruz i jej szok nie mógł być większy. Na sąsiednim tarasie oddzielonym misternym płotkiem pojawiła jej się niemożliwie znajoma postać.

Mężczyzna zazwyczaj ubrany w perfekcyjnie uprasowane, zapięte po ostatni guzik, jednokolorowe koszule i z włosami co rano starannie układanymi na żel, którego Olivia widziała w każdy wtorek i czwartek przez ostatnie pół roku na wykładach, właśnie stał obok niej, w hotelu na południowym wybrzeżu Francji i to wyglądając inaczej, niż mogła to sobie wyobrazić. Gdyby nie to, że na jego zajęciach siedziała w drugiej ławce nigdy nie domyśliłaby się, kim jest ten człowiek. Pan doktor Styles, wykładowca medycyny sądowej na uniwersytecie stanowym San Francisco odziany był w zwiewną koszulkę z mocno wyciętym dekoltem w serek, oraz krótkie, spodenki których barwy studentka nie byłaby w stanie sprecyzować. I jego włosy... jego włosy były najważniejszą zagadką oraz najdziwniejszym aspektem w całym jego wyglądzie. Przez warstwy produktów, które w nie wciskał, Olivia nawet nie wiedziała że naturalnie są kręcone. Lekko przydługie, kosmyki przypominające rozciągnięte sprężynki bardzo podkreślały jego mocne rysy twarzy. Brak okularów również dużo zmieniał, ale już raz go bez nich przypadkiem widziała.

- Oh! Dzień dobry Olivio! - powiedział dość niezręcznie, zszokowany po ujrzeniu jej twarzy. Była jedną z niewielu studentek, które pamiętał nawet po zakończeniu roku. Nawet nie wiedziała, że zna jej imię. - nie spodziewałem się ciebie tutaj. 

-Ja... pana również - wymamrotała mając nadzieję, że figura profesora jest jedynie wynikiem długiej podróży, zmęczenia lub odwodnienia. Nawet nie zauważyła nieporadnie sterczącej w powietrzu ręki mężczyzny, którą wysunął na powitanie. 

- Co cię tu sprowadza? - zapytał, zapewne próbując nawiązać grzecznościową pogawędkę, co dziewczyna od razu wyczuła. Denerwowało ją to w poważnych ludziach - zapytaliby o najnudniejszą rzecz świata, byleby pozostać "uprzejmymi" w oczach otoczenia.

- Zgaduję że wakacje, stosunkowo niska cena za pokój i ładne widoki które widziałam na zdjęciach w internecie? - odpowiedziała niepewnie, bojąc się że nie okazuje należytego szacunku osobie, z którą nadal będzie musiała chodzić na zajęcia po ukończeniu przerwy letniej. W odpowiedzi usłyszała krótki śmiech, na co odetchnęła z ulgą. - a Pana? Jest pan sam?

- Niestety tak, planowałem przyjechać tu z żoną i to miesiąc temu, jednak praca, zdrowie i sprawy rodzinne nałożyły się na siebie, a ja nie miałem ochoty marnować jedynych dni urlopu na smażenie się w San Francisco. Przyjeżdżałem tu jak byłem dzieckiem, szczerze zatęskniłem za tym miejscem i przyznam szczerze, że jesteś pierwszą Amerykanką jaką kiedykolwiek tu widziałem. 

Słowa mężczyzny utwierdziły ją w przekonaniu, że może mieć problem z pewnymi podstawowymi zadaniami, nawet takimi jak kupienie czegoś w sklepie. Wiele razy słyszała, że Francuzi niechętnie uczą się angielskiego, a z jej francuskim nie było najlepiej. Teoretycznie uczyła się go w podstawówce, ale jedyne co potrafi powiedzieć teraz to swoje dane osobowe, to że lubi koty i policzyć do dwunastu, co raczej jej nie ratowało.

- To bardzo dobrze, nie lubię Amerykanów - odpowiedziała żartobliwie, modląc się w duchu, by Styles zrozumiał że powiedziała to w celach humorystycznych.

- Ja również 

Po tych słowach nastąpiła krótka seria śmiechu i niezręczna cisza. Atmosfera była ciężka, oboje bali się wycofać do swoich pokojów pierwsi, ponieważ nie chcieli wyjść na niekulturalnych.

Ich zbawieniem był ostry dźwięk telefonu komórkowego w kieszeni doktora.

- Przepraszam, muszę odebrać. - rzucił, znikając za szklaną powłoką.

- Dobranoc - mruknęła kobieta w przestrzeń, bardziej z grzeczności, niż z rzeczywistej chęci życzenia mu dobrej nocy.

Po zatrzaśnięciu drzwi rzuciła się na wyjątkowo wygodne łóżko i zaczęła krzyczeć w materac z frustracji. Wakacje powinny być odpoczynkiem, a była przekonana, że teraz jej cenne dni będą składać się z prób wykazywania się elokwencją jaka przystała kobiecie jej wieku przy profesorze akademickim.

Przyjemne uczucie samotności które odczuwała wcześniej i które zawsze było dla niej komfortowe, tym razem stało się przytłaczające i trudne. Obiecała sobie spokój i wypoczynek, dlatego też postanowiła wziąć prysznic i położyć się do łóżka jak najszybciej, zasypiając z życzeniem na ustach, by coś zwołało mężczyzne z powrotem do domu, by swobodnie mogła dokończyć swój własny wolny czas.

W tamtym momencie nawet nie mogła się spodziewać tego, co stanie się w następnych dniach tego urlopu, jak głupie było jej małe marzenie i jak bardzo niezapomniany on będzie, ponieważ ten właśnie pierwszy dzień, pierwszy raz na balkonie i pierwszy wspólny zachód słońca, na który przez stres nawet nie zwrócili uwagi miał być początkiem pierwszych razów i początkiem końca.

♢♢♢

Hej słońca! Od razu powiem, jeśli ktoś się zastanawia co się stało z "FORGIVE" (prawdopodobnie nikt) to od razu zaznaczam, że pojawi się w roku szkolnym, a teraz powrót do tego.

Dziękuję za przeczytanie tego prologu, mam nadzieję że zaintrygował cię do przeczytania kolejnych rozdziałów. Będzie to historia wszystkich smaków o krótko istniejącym świecie młodej kobiety i starszego od niej mężczyzny, których różni więcej niż przypomina, a jednak i tak w jakiś sposób się odnajdują.

W kilku słowach : miłość, wakacje, dużo alkoholu, gorzkie łzy i słodkie pocałunki. 

Z rzeczy bardziej technicznych : zachęcam do włączania muzyki którą będę linkować przy każdym rozdziale, a rozdziały będą pojawiać się conajmniej w każdą środę przez całe wakacje.

your skin got darker (but hair got lighter) | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz