- To co w końcu z tym piątkiem? - Brunet wyraźnie nie chciał dać za wygraną i podążał po szkolnym korytarzu krok w krok za Alexis, niższą od niego o prawie dwadzieścia centymetrów.
- Nigdy nie odpuszczasz, co? - odparła, a nieznaczny uśmiech błąkał się po jej twarzy.
- Jeśli mi na czymś zależy, nie - odpowiedział butnie.
- Oj, Reggie, to, że spędziliśmy jeden weekend razem, nie znaczy, że będziemy tak spędzać każdy następny - powiedziała.
- Jakoś wtedy nie narzekałaś - wyszeptał jej prosto do ucha, schyliwszy się nieznacznie, powodując tym samym ciarki na plecach Alexis.
Dziewczyna w końcu przystanęła i odwróciła się gwałtownie do chłopaka, a on mało co na nią nie wpadł.
- Reggie, słuchaj, nie mogę, naprawdę nie mogę - wyrzuciła w końcu z siebie, starając się uniknąć kontaktu wzrokowego z brązowymi oczami chłopaka, wpatrzonymi w nią jak w obrazek.
- Dlaczego? - zapytał, chwytając jej małe dłonie w swoje duże ręce i posyłając jej zadziorny uśmiech.
- Mam wyrzuty sumienia - wyznała. - Straszne wyrzuty sumienia.
- No nie wierzę - brunet się zaśmiał. - Jesteś pierwszą dziewczyną, która po przespaniu się ze mną, mówi mi coś takiego. Ranisz moje serce, słońce.
Przejechał kciukiem po policzku Alexis, po czym położył dłoń na jej twarzy. Strzepnęła ją szybko.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi - odparła chłodno. - Chodzi o wypadek.
- Słońce, przestań, przecież nic byś nie mogła zrobić. Poza tym... - Nie dane mu było dokończyć zdania, bo dziewczyna od razu mu przerwała.
- Skąd ta pewność, co Reggie? Może gdybym nie została u ciebie do rana i poszła wtedy razem z Archiem i tatą do Pop's, nic by się nie stało. Może byłabym w stanie go obronić - drżącym głosem wypowiedziała wszystko niemalże na jednym wdechu.
- Lexi, przestań - powiedział i objął jej małą twarzyczkę dłońmi. - Nic byś nie mogła zrobić. Jakiś psychol postrzelił waszego ojca, to nie twoja wina. W najgorszym wypadku mógłby postrzelić właśnie ciebie. Nie możesz się obwiniać za coś, co nie było twoją winą.
Zamknął dziewczynę w szczelnym uścisku, jednak ona go nie oddała. Stała z opuszczonymi rękami, a jej twarz przytulona była do piersi chłopaka. Jej spojrzenie pozostało jednak nieobecne, a brązowe oczy były tępo wpatrzone w bliżej nieokreślony punkt wśród szafek, znajdujących się po drugiej stronie korytarza.
Na samo wspomnienie długich godzin spędzonych na szpitalnym korytarzu, w oczekiwaniu na wieści czy jej ojciec przeżył, jej całe ciało zaczęło drżeć. Reggie objął ją mocniej i zaczął pocierać jej plecy, myśląc może, że było jej najzwyczajniej w świecie zimno.
Naomi King pewnym siebie krokiem przemierzała szkolny korytarz w poszukiwaniu swojej najlepszej przyjaciółki - Alexis Andrews. Gdy w końcu dostrzegła dziewczynę w objęciach Reggiego, bez zbędnych ceregieli wepchnęła się między dwójkę, tym samym rozłączając ich uścisk.
- Wybacz, Reggie, ale kradnę ci Lexi. - Uśmiechnęła się słodko i wzięła przyjaciółkę pod rękę.
Chłopak aż wywrócił oczami w reakcji na zachowanie dziewczyny.
- Nie możesz później? - odparł zdecydowanie zbyt oschłym tonem głosu.
- Nie, nie mogę. Tak się składa, że to sprawa życia i śmierci, więc potrzebuję mojej psiapy właśnie w tym momencie - oświadczyła, kładąc szczególny nacisk na cztery ostatnie słowa.
CZYTASZ
You're crazy, just like me | Sweet Pea
Fanfic,,Bo ty, Alexis Andrews, jesteś jedyną rzeczą w tym przeklętym mieście, o którą warto walczyć.'' Alexis Andrews wiedzie w miarę spokojne i bezproblemowe życie, pominąwszy jej nienormalnego byłego chłopaka, który wciąż szuka okazji, by odegrać się na...