Po nocnym maratonie filmowym wszyscy byliśmy na tyle zmęczeni, że zasnęliśmy w salonie. Spanie w piątkę na nie rozłożonej kanapie nie należy do najwygodniejszych, ale wydawało się i tak lepsze od wchodzenia na piętro do sypialni. Spodziewałam się, że nikt nie wstanie przynajmniej do 11.
Jakie było moje zdziwienie jak wpół do ósmej usłyszałam jak ktoś otwiera, wróć wyważa drzwi...
- Liz! Miało być dyskretnie!- do salonu wpadła białowłosa, a za nią podobny chłopak. Przez te niezapowiedzianą wizytę wszyscy spadliśmy z kanapy.
Przez chwile nie mogłam zrozumieć co mnie obudziło. Jak zwykle zaraz po wstaniu potrzebuje kilku minut na ogarniecie o co chodzi. Wiec dopiero kiedy usłyszałam wystrzał z broni Torda zrozumiałam co się dzieje. Powstrzymałam Rogacza zanim znowu zaczął strzelać do moich przyjaciół. Trochę potrwało zanim wytłumaczyłam Tordowi, że nie powinien strzelać w czyimś domu (jak mówiłam ciężko mi się myśli rano), bo może coś zniszczyć lub kogoś zranić.
-Ale ona włamała się do twojego domu! - Tord niezbyt polubił Liz i to z wzajemnością. Alex, jej brat, od razu zaprzyjaźnił się z Eddem. W sumie Alexa widzę pierwszy raz na oczy. Kiedy byłam w Polsce on ciągle siedział w pokoju i uczył się, więc nie znam go.
- Strzelałeś do mnie! - Liz wyrywała się z objęć brata z patelnią w dłoni. Nawet ciekawie się patrzy na ich kłótnie... Tord trzymany przez Edda i Matta i wrzeszczący na Liz trzymaną przez bliźniaka wymachującą patelnią we wszystkie strony.
Mimo wszystko po dłuższej chwili znudziło mi się. Więc jako dobra przyjaciółka i odpowiedzialna osoba usiadłam na kanapie i zaczęłam grać na telefonie. Po chwili poczułam jak kanapa ugina się obok i zobaczyłam jak wszyscy usiedli obok. Matt i Alex obok mnie, a Edd i Tom na oparciu.
- Więc... Alex jest jakiś powód waszych odwiedzin? - zapytałam białowłosego. Tamta dwójka tak się kłuci, że nawet nie zauważyli kiedy ich chłopaki puścili. Dalej stali i grodzili sobie.
- Z tego co wiem, nie. Liz potrafi mieć naprawdę szalone pomysły.
- Trudno się z tym nie zgodzić. Pamiętam jak kiedyś pojechałyśmy do galerii z przyjaciółkami. Tak długo czekałyśmy aż one wyjdą z przymierzalni, że schowałyśmy się za wieszakami i krzyczałyśmy "Wybierz mnie! Weź mnie!". Miny ludzi były bezcenne! - uśmiechnęłam się na to wspomnienie - Mamy mnóstwo takich akcji. Chcecie posłuchać?
- Jasne! - wszyscy zgodnie przytaknęli. Przez chwile zaczęłam się zastanawiać którą z historii opowiedzieć.
- Zacznijmy może od tego, że miałyśmy kupić tylko żelki. A utknęłyśmy w sklepie z ciuchami...- Opowiedziałam im o kilku zabawnych sytuacjach. Może nie wyglądam, ale często mam głupawkę. A w tedy mam naprawdę szalone pomysły... - To jeszcze nic raz jak jechaliśmy windą Liz tak z dupy zaczęła wciskać wszystkie przyciski i wydawać dźwięki podobne do wybuchów.
-To miało zostać między nami! - Liz w końcu przestała się kłuć z Tordem - Ty nie jesteś lepsza. Kiedyś wbiegłaś do kościoła śpiewając "sto lat"! Podczas POGRZEBU!
- Byłam pijana! - kłóciłam cię z przyjaciółką. To była ciekawa historia... Wracałyśmy z imprezy, chyba nie muszę mówić, że nie byłyśmy trzeźwe... Tak się stało, że przechodziłyśmy obok kościoła, w którym był pogrzeb. Alkohol podpowiedział mi abym weszła tam i coś zaśpiewała. Jedyną polską piosenką jaką w tedy znałam było akurat sto lat... - Wiecie co? Głodna jestem chodźmy na miasto.
- Ty zawsze jesteś głodna.- Uważaj białowłosa bo przypomnę ci ile ty potrafisz zjeść tostów...- Ale ja też jestem głodna...
I takim sposobem poszliśmy do jakiejś knajpy. Lokal był dość ładny, pomalowany na ciepłe kolory, na drewnianych stołach stały wazony z polnymi kwiatami, na oknach wisiały czerwone firanki. Było też kilka zdjęć, ale nie przyglądałam się im wszystkim, kilka przestawiało zachód słońca w rożnych miejscach.
Usiedliśmy przy jednym stoliku i zamówiliśmy jedzenie. Liz zamówiła tosty, Alex gofry, ja pizze, a chłopaki bekon. Jedzenie było pyszne, a chłopaki zaprzyjaźnili się z białowłosym rodzeństwem(oprócz Torda, ten dalej kłuci się z Liz). Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy do chłopaków.
- To co robimy? - zapytał Tom
- Chodźmy do dziewczyn! - Krzyknął Matt. Tom i Edd od razu się zgodzili, ale ja, bliźniaki i Tord nie wiedzieliśmy o co chodzi rudzielcowi.
- To masze żeńskie wersje z lustra. - powiedział Edd jakby to była codzienność.- Wracaliśmy z sklepu z magicznymi rzeczami. Ja kupiłem miecz, Tom kupił pudełko, a Matt kupił lustro. Pudełko miało być przeklęte, ale były tam pączki! I nie uwierzysz potem rzez lustro przeleciał miecz! Potem przyszła Ell i ukradła nam pączki. Potem Matt naprawił to lustro i tam wpadliśmy. Potem poznaliśmy dziewczyny i zaprzyjaźniliśmy się. Od czasu do czau wpadamy do nich jak się nudzimy.
-Jestem! - Do pokoju wpadł Matt z lusterkiem - W końcu zobaczę Matyldę!
Położył zwierciadło na podłodze i wskoczył do niego. Chłopaki zrobili to samo. W domu zostałam ja i białowłosi.
- To co? Hop! - I wskoczyłam do lustereczka
CZYTASZ
W czerwony ci do twarzy
FanficJestem pewna, że w dzieciństwie miałaś pełno przyjaciół. Nie? Tak jak Hel. Zawsze wszystkie dzieci się z niej śmiały. Dziewczynka miała tylko jednego przyjaciela. Takiego samego "dziwaka" jak ona sama. Razem byli nie do powstrzymania, a zawsze byli...