Już miała wlewać zabójczą ciecz do ust córki Czarnego Pana, gdy do pomieszczenia wpadł Severus Snape i niemal natychmiast Mandy wyrzuciło w powietrze, po czym niewidzialne liny całą ją splątały.- Wydaje mi się, że ma pani kłopoty panno Brocklehurst - powiedział powoli mistrz eliksirów akcentując, każde słowo. Dziewczyna wyraźnie niezadowolona coś odchrząknęła, ale najwyraźniej Snape rzucił też jakieś zaklęcie uciszajace, bo nie dało się jej zrozumieć.
- Profesorze! Draco! - krzyknęła przejęta Pansy, wskazując na leżącego przy niej blondyna.
- Nie żebym narzekał... Protego!..., ale przydałaby mi się pomoc! - powiedział Blaise, który nadal był atakowany przez Theodora.
- A ja co jestem? Wróżka chrzestna? - zapytał zirytowany Sev. No tak, choćby niewiadomo jak pomagał, gdy ktoś już go o tą pomoc prosi, Snape zamienia się w marudę.
- Severusie! - oburzyła się pielęgniarka, która pewnie by pomogła czarnoskóremu, ale na swoje nieszczęście jej różdżka leżała na stoliku nocnym w jej sypialni, a ona sama była zapędzona w róg.
- Ach... Z wami jest zawsze problem. Brachiabindo! - mężczyzna po raz drugi dzisiaj użył tego zaklęcia, by splątać więzami kolejnego ucznia.
- Te bachory zawsze sprawiają problemy - pomyślał niezadowolony śmierciożerca.
- A Draco? - jęneła Parkinson.
- Arghhh... - wychowawca ślizgonów rzucił arystokratce wymowne spojrzenie i przewrócił oczami - nie nadajecie się do prawdziwego życia, skoro z taką błahostką nie możecie sobie poradzić.
- ... - czarnowłosa nic nie powiedziała na słowa profesora, tylko się na niego wciąż patrzyła, co tylko go rozjuszyło.
- A niech was diabli wezmą! Aquamenti!
- Ekhe-ekhe - Draco ocknął się i zaczął kaszleć - Her... Hermiona - wskazał na łóżko Riddle.
- Nic jej już nie zagraża. Moja rola tutaj się właśnie zakończyła. Poppy zostawiam ci resztę tego bałaganu. A teraz wybaczcie, ale pozwolę sobie udać się na spoczynek - i już po chwili po nauczycielu widać było tylko powiewającą w ciemności szatę.
***
- I voilà! Zmykaj już do dormitorium Blaise - powiedziała pani Pomefry uleczając już ostatnią ranę ślizgona.
- A co z Theodorą? - zapytał zaniepokojony.
- Nic się nie martw kochaniutki, jutro z samego rana zostanie wysłany do Munga, a tam się nim dobrze zajmą. Wróci do nas jak nowo narodzony.
- A Mionka?
- Teraz już będzie z nią tylko lepiej.
- Złota z pani kobieta - uśmiechnął się chłopak i biegiem rzucił się do lochów.
Poppy zaśmiała się i wróciła do swojego pokoju.
***
Około godzinę później drzwi do skrzydła szpitalnego ponownie się otworzyły, a przez nie weszła osoba w czerni. Powoli, by nie narobić hałasu stawiała ostrożne kroki w stronę łóżka Hermiony Riddle. Coraz bardziej powiększający się przez światło padające z okna cień przykrył twarz córki Toma Riddle'a.
- Och Hermiono, Hormiono, Hermiono - rzekł Draco i przysiadł na łóżko dziewczyny. Nie wiedział dlaczego, ale bez upewnienia się, że Herm jest bezpieczna, nie mógł zmrużyć oczu.
Malfoy westchnął ciężko i przejechał opuszkami palców po czole ślizgonki odsuwając niesforne loki zakrywające jej twarz.
- Nie wiem jak to się stało Hermiono. Naprawdę nie wiem. Ale jestem tobą zauroczony. Nie wiem czy to miłość czy nie, ale nie mogę przestać o tobie myśleć. Ja nawet nie wiem czym jest miłość, a ty pewnie byś mi teraz wyrecytowała formułkę z jakiegoś podręcznika, ale to chyba nie odpowiedziało mi na pytanie czym jest ten dziwny ucisk w klatce piersiowej, który pojawia się za każdym razem gdy jesteś w pobliżu. Proszę obudź się i mi pomóż to zrozumieć. Jesteś w końcu najmadrzejszą czarownicą od czasów Roveny - uśmiechnął się lekko i nachylił głowę, by być bliżej jej twarzy.
- Weź się w garść Draco! - skarcił się arystokrata -... Nie powinienem... Ale... Ona i tak śpi. To nie jest żadna zbrodnia... Tylko... mały pocałunek.
- Raz się żyje - jego ciepłe usta, jakby to one kierowały ruchami chłopaka odnalazły chłodne i miękkie usta Hermiony. Pocałunek trwał zaledwie parę sekund, ale to wystarczyło by Malfoy zrozumiał, że za wszelką cenę zdobędzie serce Hermiony Riddle.
CZYTASZ
Definition of Life || Dramione
FanficDramione 2 część Great Flame is Born from a Small Spark