Powrót do codziennych obowiązków po tak emocjonującym weekendzie, nie był rzeczą łatwą. Zwłaszcza gdy media nadal wałkowały temat niedzielnego incydentu na Placu.
Na szczęście, dzięki szybkiej i skutecznej interwencji Ivana, udało się zapobiec powiązaniu EROSA z zaatakowanym grajkiem. Chociaż gdyby nie to, że nagrania z telefonów gapiów, jakie umieszczono w sieci nie były zbyt wyraźne, mogłoby to być o wiele trudniejsze i reporterzy nie odstępowaliby piosenkarza na krok.
Przygotowania do koncertu trwały pełną parą, jednak scena była w trakcie budowy. Do zakończenia prac, próby z zespołem miały odbywać się w studiu nagraniowym. Yuuri i Victor stawili się na miejscu punktualnie o ósmej, zwarci i gotowi do pracy.
Podczas gdy muzycy stroili instrumenty, brunet rozmawiał z managerem na temat popołudniowego spotkania z ochroniarzami pracującymi w „Svobodzie". Ponieważ to ich firma została zatrudniona do zapewnienia bezpieczeństwa osób przebywających na scenie w trakcie koncertu. Za opanowanie tłumu i utrzymanie porządku pod sceną jak i na całym stadionie gdzie miała miejsce impreza, odpowiadali pracownicy innej firmy ochroniarskiej, którą przydzieliły im władze miasta.
Gdy wszystko było już gotowe Yuuri wszedł do kabiny nagraniowej. Plan na dziś przewidywał przećwiczenie wszystkich piosenek z nowej płyty, oraz kilku utworów z pierwszego krążka jako ewentualne bisy. Oczywiście jeśli po drodze nic się nie spieprzy.
Ivan i Victor siedzieli na kanapie za konsolą dźwiękowca, więc mieli idealny widok na to co dzieje się po drugiej stronie szyby. Manager przeglądał jeszcze swój notes, sprawdzając czy nie zapomniał o jakimś spotkaniu, lub ustaleniu czegoś z ekipą przygotowującą stadion. Na szczęście wszystko było w porządku, więc mógł w spokoju skupić się na próbie.
Yuuri był już w trakcie śpiewania „Habanery". Jak na razie wszystko szło bez zakłóceń. Ivan dyskretnie rzucił okiem na Victora. Siedzący obok ochroniarz nie odrywał wzroku od bruneta śpiewającego w kabinie. Jego oczy błyszczały, a na ustach błądził delikatny uśmiech. Sokolov znał to spojrzenie. Tak patrzył człowiek, w którego sercu zakiełkowała miłość. Na razie bardzo niewinna i delikatna, ale mogła przerodzić się w silne i pewne uczucie.
I właśnie na to liczył manager. Bardzo chciał, żeby Yuuri zaznał szczęścia u boku ukochanej osoby. Żeby wreszcie nie był sam. Kochał Katsukiego jak własnego syna i bardzo mu zależało, aby wychowanek się zakochał. A Nikiforov był idealnym kandydatem. Już to, że na początku tak szybko złapał dobry kontakt z piosenkarzem było dużym plusem, i dawało szansę na przyjaźń. A przy dobrych wiatrach nawet na coś więcej.
Sokolov wiedział, że Yuuri woli mężczyzn, i nie miał z tym najmniejszego problemu. Sam nie był święty, i w swoim dość długim życiu miał okazję zaznać również tego rodzaju zbliżeń. Co prawda nie zmniejszyło to jego pociągu do kobiet. Ale można powiedzieć, że dzięki temu orientacja podopiecznego nie miała wpływu na ich relacje. Znał również jego preferencje, w które Victor wpasowywał się wręcz idealnie. Mimo to na początku nie miał pewności czy coś między tą dwójką zaskoczy.
Jednak teraz Ivan był pewien. Ci dwaj czuli do siebie miętę. To było widać. I chociaż na razie żaden z nich nie planował pogłębić tej znajomości. Ivan czuł, że może się to dość szybko zmienić. A nadchodząca wielkimi krokami trasa koncertowa, była do tego idealną okazją.
...
Próbę mogli uznać za udaną, żadna struna nie pękła, pałeczka perkusyjna się nie złamała, talerz od perkusji się nie wgniótł, klawisze keyboardu były w komplecie i żaden głośnik nie eksplodował. Oby tylko wszystkie próby tak wyglądały. Chociaż po tym jakie przygody mieli w studiu w Moskwie, już raczej nic ich nie zdziwi.

YOU ARE READING
Habanera
Fanfic„ Bo miłość jak cygańskie dziecię: Ani jej ufaj, ani wierz. Gdy gardzisz, kocham cię nad życie, Lecz gdy pokocham, to się strzeż! " Habanera (fragm.) Miłość potrafi złapać człowieka w najmniej oczekiwanym momencie jego życia. Może przyjść delikat...