Rozdział 20

1.8K 223 65
                                    

  Gdy odzyskałem rozum, poczułem w piersi ogromny ból. Nie zwlekając, natychmiast wybiegłem z sali, szukają Nikolaia, którego teraz naprawdę chciałem zobaczyć i przeprosić. To jest jakieś chore, może znowu mam gorączkę? To niemożliwe, bym się zmienił, wszyscy tylko nie ja... Tak jak mówiłem, kurdupel jest jakiś dziwny... Wkurza mnie i to bardzo, więc jakim prawem mogę coś do niego czuć?

Matko naturo, przyjmuję wyzwanie.

Wybiegłem przed budynek bez kurtki, po czym skierowałem się do szpitalnego parku. Tak jak myślałem, na jednej z ławek siedział kurdupel, jednak nie był sam. Rozmawiał z jakimś chłopakiem, który był prawdopodobnie w naszym wieku. Nagle ogarnęła mnie złość, a zaraz później poczucie winy. Lepiej będzie mu, gdy zniknę, pomyślałem, po czym wróciłem do pokoju. Przez cały czas myślałem o uśmiechu, który widziałem na jego twarz, podczas ich rozmowy, gdy my ze sobą rozmawiamy, on nigdy się tak nie uśmiecha... tak szczerze... Ale w sumie, zasłużyłem sobie na to, a ten ból musiał w końcu kiedyś nadejść... Czemu aż tak musiałem się zmienić, kiedy to nastąpiło dlaczego? Poddałem się temu uczuciu, przez co teraz cierpię... Jednak miłość ssie.

Muszę się ulotnić.

Po tej myśli, bez wahania skierowałem się do rejestracji, gdzie poprosiłem o wypis, jako że mam szesnaście lat, to mogłem go dostać. Dzięki temu, jutro już mnie nie będzie. Gdy wracałem do pokoju, dosłownie przed drzwiami usłyszałem płacz. Otworzyłem je, po czym zobaczyłem Nikolaia. Wrócił, jednak nadal miał łzy w oczach.

— Przepraszam — powiedziałem, nie patrząc się na niego, lecz zacząłem się pakować — nie martw się, już jutro mnie tu nie będzie, nareszcie będziesz mieć spokój... — uśmiechnąłem się. To nie pomogło go uspokoić, lecz cichy płacz, przerodził się w głośny szloch, czego kompletnie się nie spodziewałem.

— Nie zostawiaj mnie... — mówił — Ja tak bardzo cię kocham, błagam, nie zostawiaj mnie...! — ledwo co mogłem go zrozumieć przez łamiący się głos.

— Nie zostawię — podszedłem do niego i przytuliłem — tylko proszę nie płacz już — powiedziałem, niestety płacz nie ustał. Wiedziałem, że tylko jedną rzecz mogę zrobić.

Wpiłem się w jego usta, zagłuszając tym samym łkanie. Popatrzyłem się mu w oczy, łzy nareszcie przestały płynąć. Odsunąłem się na niewielką odległość, by po chwili spijać łzy z jego twarzy, w końcu, to moja wina, że wypłynęły.

— Al...? — zapytał cichutko.

— Ciii... Już dobrze — powróciłem do przytulania go i głaskania po plecach. Jak on to robi, że zbudza we mnie taką delikatność?

Już wiem! On jest jak bezpański kot! Z litości pragnę się nim opiekować... Już to rozumiem.

— Kocham cię... — powiedział, po czym wtulił się we mnie mocniej.

— Prawdopodobnie, ja ciebie też — wyszeptałem, na co ten spojrzał na mnie zdziwiony.

— Jeśli żartujesz, to błagam, przestań — jego głos dziwnie drżał.

— Sam się dziwie, że to nie są żarty — zaśmiałem się.

— Al... Proszę... Pocałuj mnie znowu...

— Nie

— Czemu? — powiedział zszokowany.

— Ponieważ to jest kara.

— Za co niby?!

— Za to, że spowodowałeś, że byłem zazdro... że byłem smutny.

— Co? Byłeś o mnie zazdrosny?! Jak?! Kiedy?! — podniósł głos, krzycząc z entuzjazmem.

— Nie ważne, teraz to już nie ma znaczenia...

—Coooo — przeciągnął wyraz.

— Niko...?

— Tak?

— Zostaniesz moim chłopakiem...? — powiedziałem z nerwami, co się ze mną dzieje, że jestem skory to takich pytań? To jest dziwne, czemu coraz bardziej brnę w to bagno, skoro wiem, że i tak nic z tego nie wyjdzie, do tego z chłopakiem? To tylko przelotne uczucie, więc czemu...?

— To tak na serio...? — spytał niedowierzając.

— Chyba tak — zaśmiałem się z nerwów, to raczej niemożliwe, żeby mnie odrzucił, prawda?

— No to ja też, chyba zostanę twoim chłopakiem — uśmiechnął się.

Byłem taki szczęśliwy, że nie czekając, po prostu go pocałowałem. Usiadłem na łóżku, podnosząc Nikiego i usadawiając go na moich kolanach. Przesiedzieliśmy w tej pozycji cały dzień.

Niestety, ale nie mogłem dłużej utrzymywać swoich uczuć... Chociaż bardzo bym chciał... Nie chcę skończyć ze złamanym sercem, tak samo, jak po śmierci rodziców... Nie chcę znowu przechodzić przez to piekło. Czy dobrze zrobiłem, przyznając się do tego, co czuję?

Szczerzę w to wątpię, ale co się stało, to się nie odstanie.

Trzeba teraz wypić piwo, które sobie nawarzyłem, a raczej nie ja, lecz kurdupel...

Przysięgam, jeszcze kiedyś go uduszę.


¸„.-•~¹°"ˆ˜¨ ¨˜ˆ"°¹~•-.„¸   


Witam wszystkich bardzo serdecznie!

Podobał wam się rozdzialik?

Wiele osób, czekało na właśnie to wyznanie i moment kulminacyjny ^^

Sorki, że tak późno, ale zapomniałam, że dzisiaj jest niedziela ;-;

Przepraszam ;c

Ponadto, mam pewną wieść, dla niektórych może być dobra, dla niektórych niezbyt.

Ogłaszam, że owa opowieść będzie miała drugą część!

Mam bardzo fajny pomysł na kontynuację. 

Gdy skończę dodawać ten tom, oraz zakończę pisanie Asa, to zajmę się drugim tomem. 

Tak jak już kiedyś wspominałam. Ta książka jest już w całości napisana, tylko muszę dodać rozdziały xd

No to, tyle miałam do powiedzenia :)

Jak tam wakacje? 

Już prawie połowa minęła ;c

Za niedługo do szkoły~

Chyba nikt nie chce wracać xd

Tak więc papa!

Do wtorku kochani!

Bezwzględna siła |Yασι| [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz