Rozdział 18

155 16 68
                                    

Caleb POV

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Caleb POV

Wciąż pracuję w laboratorium i próbuję dowiedzieć się czyją tak naprawdę córką jest Isabelle. Skoro Tyler i Tiffany nie są jej biologicznymi rodzicami... Nie sądziłem, że ta rodzina ma takie sekrety, Tris nigdy o tym nie wspominała. A może sama nie wiedziała? Nie, to byłoby dziwne. Przecież jeśli by nie wiedziała, to jak wytłumaczyliby fakt, że urodziło im się dziecko, ale nikt nie widział, żeby Tiffany była w ciąży?

Wypijam kolejną kawę, żeby nie dać wygrać zmęczeniu. Zawsze tak było - nauka była ważniejsza niż cokolwiek innego na świecie - każdy ma swoje priorytety.

Rozlega się pukanie do drzwi, więc niechętnie odrywam się od pracy.

- Proszę - mówię niecierpliwie.

- Dyrektorze - zaczyna strażnik. - Mamy mały problem...

- I musiałeś przyjść z jakąś błahostką do mnie? Od tego masz przełożonych, a ja jestem bardzo zajęty...

- To nie błahostka. Ta nowa dziewczyna wkradła się do pokoju z zapasami i musiała wypić dużo płynu, bo... Wygląda na to, że zmieniła się w demona i to potężnego. Próbujemy sami ją okiełznać, ale zabiła już pięciu strażników.

Cholera jasna.

Wstaję i zaczynam rozmyślać gorączkowo. To prawda, na moje polecenie, Sebastian dał jej buteleczkę z płynem, w którym była krew demona. To samo podawał Tris, żeby pomogła mi w kilku sprawach. Jednak robił to z rozwagą, a Isabelle nie stosowała się do zaleceń. Mam nadzieję, że nie wypiła całego zapasu, bo ciężko nam będzie nad nią zapanować. W takim stadium nie wracałaby już do swojej osoby, cały czas byłaby demonem, nie potrafiłaby walczyć z krwią silniejszą od niej.

Jednak jest to bardzo interesujący przypadek. Nocny Łowca z krwią demona...

- Dyrektorze...

- Dobrze, już idę - mówię. - Zaprowadź mnie do niej.

Strażnik kiwa głową i wychodzi z Laboratorium. Podążam za nim, trochę przestraszony, ale i podekscytowany tym co zobaczę.

- Zamknęliście ją? - Pytam.

- Gdybyśmy tego nie zrobili, zabiłaby do tej pory połowę Agencji - odpowiada strażnik.

Otwiera przejście, a ja słyszę ryk wściekłości. Isabelle, o czarnych jak węgiel oczach i pustym spojrzeniu, odwraca się w moją stronę. Niedaleko niej widzę rozszarpane ciała strażników i dużo krwi. Robi mi się niedobrze i odwracam wzrok.

- Isabelle... - zaczynam, a ona rzuca się w moją stronę. Szybko uciekam z pomieszczenia i zamykam za sobą drzwi. Słyszę jak Isabelle drapie w nie pazurami. - Nie otwierajcie tego - mówię do strażnika, który kiwa głową.

Nie wiem w jaki sposób miałbym uspokoić Isabelle. Zwykłego demona po prostu kazałbym zabić, ale nie mogę tego zrobić z Isabelle.

Nocni Łowcy zajmują się demonami. Chyba będę musiał się do nich zgłosić...

>>>

Alec POV

- Alexandrze - mówi zaskoczony Magnus. - Co ty tu robisz?

- Jesteś sam? Możemy porozmawiać? - Pytam, a on kiwa głową i mnie przepuszcza.

Czuję się dziwnie, będąc znowu w tym mieszkaniu... Kilkanaście lat temu spędzałem tutaj prawie każdą noc...

- Chciałem zapytać skąd zna cię Tiffany Mendes - zaczynam, a Magnus robi zaskoczoną minę.

- Powiedziała, że poleciłeś jej moją osobę. Było inaczej?

- Tak. Przez twoją miksturę straciłem panowanie nad ciałem i przespałem się z Tiffany. Najgorsze jest to, że przyłapała nas Isabelle i teraz mnie nienawidzi, chociaż nie miałem wpływu na to, co zrobiłem. Uciekła do Chicago i możliwe, że jest w niebezpieczeństwie - wzdycham.

- Nie miałem pojęcia... Przepraszam. Czy mogę ci jakoś pomóc? Może ci coś uwarzę? Czy z tobą wszystko w porządku?

- Ze mną tak.

- Nie wydaje mi się, bardzo dobrze cię znam, Alexandrze - Magnus przygląda mi się bliżej. Jego wzrok zatrzymuje się na moich poranionych rękach. - Przenosisz cały ból stąd - chwyta się za serce. - Tutaj - wskazuje na ciało.

- Jakoś muszę odreagować - odpowiadam.

Nikt nie wie o moim przelotnym romansie z Magnusem. Było to już tak dawno, a ja niespecjalnie lubiłem się zwierzać, szczególnie ze swojego życia miłosnego. Wiem, że teraz jest szczęśliwy z Thomasem i cieszę się, bo zasługuje na szczęście. Ja i Magnus zostaliśmy przyjaciółmi, ale czasami krępuje mnie jego towarzystwo.

- Mógłbym coś dla ciebie zrobić? - Powtarza.

- Mógłbyś otworzyć portal do Chicago? Moje runy nie działają...

- Jeżeli ktoś z Chicago na to nie zezwoli, niestety nie mogę otworzyć portalu. Ale będę obserwował sieć i w razie czego dam ci znać.

- Dobrze. Dzięki, Magnusie.

- Alexandrze... - chce podejść bliżej, ale wyciągam przed siebie rękę.

- Nic mi nie jest. Obserwuj sieć i powiadom mnie jak coś się zmieni.

CDN.

Seria „ODRZUCONA": Nowe Pokolenie w Chicago [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz