Kontynuacja
Siedzenie w więzieniu ssie. W mojej celi nie ma nic oprócz zardzewiałego, niewygodnego łóżka, toalety + kranu z wodą, choć to za dużo powiedziane; jakakolwiek ciecz z niego leciała tylko dwa razy w ciągu dnia i to tylko przez piętnaście minut. Z mojego "pokoju" wychodzę tylko raz dziennie - wziąść prysznic, ale tylko wyłącznie pod zdecydowaną nadopieką policjantów, którzy trzymają w rękach załadowane bronię w razie mojego niebezpiecznego ruchu w ich stronę. Dostałam aż, a może tylko 10 lat, a słyszałam, że za morderstwo można iść siedzieć do końca życia. A przecież Hailey nie była moją pierwszą ofiarą i jestem na sto procent pewna, że oni to wiedzą.
- [T.I] [T.N] odwiedziny. Idziesz? - zapytał policjant, który tylko udawał takiego złego przed zarządcą, który stał tuż obok. Na prawdę był bardzo miłą osobą nawet w stosunku do mnie, gdy zostawał na nocną zmianę zawsze tu przychodził, a czasami pozwalał mi pochodzić po budynku.
Na razie nie mam prawa jeszcze spacerować po wyznaczonej przestrzeni na dworze, ale gdy będę dobrze się sprawować to dostanę pozwolenie.
Niepewnie kiwnęłam głową i poszłam spokojnym krokiem okrążona policjantami. Patrzyłam na wszystkich innych osądzonych, były to same kobiety. No to jest przecież logiczne, że w "Zakładzie karnym dla kobiet w Nowym Yorku" będą same osoby tak zwanej płci pięknej. Niektóre patrzyły na mnie podejrzliwie, a inne ze współczuciem, a pozostałe po prostu miały mnie gdzieś. Wreszcie doszliśmy do pokoju spotkań. Zostałam posadzona w trzecim stanowisku od ściany i zanim spojrzałam na mojego rozmówce przyjrzałam się wszystkim detalom w wystroju. Stołek nie wyglądał na wygodny i rzeczywiście taki nie był, miał niebieski kolor tak samo jak prawie połowa rzeczy w tym pokoju. Usiadłam powoli i wzięłam słuchawkę w tym samym kolorze co wszystko i wreszcie popatrzyłam na rozmówce. Shawn Mendes. Od razu odłożyłam przedmiot na miejsce i miałam zamiar odejść gdyby nie głośny głos bruneta.
- [T.I]! Wysłuchaj mnie! - krzyknął, ale natychmiast jeden policjant upomniał go, nakazując aby zachował tutaj ciszę.
Wywróciłam przelotnie oczami i usiadłam z powrotem na krześle posyłając Mendes'owi rozgniewane spojrzenie takie jak wtedy.
- Czego?! - warknęłam do słuchawki.
- [T.I] Przepraszam za wszystko nie chciałem, ale musiałem. Ale obiecuję, że Cię stąd wyciągnę - powiedział patrząc w moje źrenice, a jego suche czerwone oczy wskazywały, że wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju. I prawidłowo.
- Jak?- powiedziałam obojętnie poprawiając się na krześle i upewniając się, że nikt nas nie podsłuchuję.
- Wpłacę kaucję.
- To w chuj dużo pieniędzy. Wiesz o tym, zdrajco? - oparłam się łokciami o blat, patrząc nieufnie na starszego.
- Heh. Wiesz z kim rozmawiasz słonko? - uśmiechnął się zalotnie - Mam więcej pieniędzy niż myślisz, a wszystko przez głupiutkie osóbki, które kupiłyby nawet moje gówno.
- Nie wiem co o tym myśleć Shawn - westchnęłam.
- Po prostu do końca tego miesiąca zachowuj się nienagannie, a resztą ja się zajmę i przekonam ich, abyś zamieszkała ze mną w ramach opieki. Okey? - Shawn dotknął szyby - Zaufaj mi jeszcze raz. Proszę [T.I].
- Koniec odwiedzin! - krzyknęła policjantka, którą widzę pierwszy raz w życiu.
- No dobra [T.I]. Pamiętaj zachowuj się dobrze i wszystko inne też tak się potoczy - powoli stanął na nogach. - Pa.
- Dobra, Shawn. Zaufałam Ci, nie zjeb tego. - wstałam i powoli przysunęłam krzesło do biurka.
I wtedy Andrew, czyli policjant, który jako jedyny mnie przynajmniej szanuję zabrał mnie z powrotem do mojej, nudnej celi, ale teraz po tej rozmowie miałam teraz coś czego nie miałam od bardzo dawna. Miałam nadzieję.
__________________________
Moonlight.
CZYTASZ
imaginy & zodiaki | shawn mendes & justin bieber
Randomzwykle zodiaki i imaginy o dwóch utalentowanych piosenkarzach. a tak dokładniej znajdziecie tu tylko; - shawn'a mendes'a 🖇 - justin'a bieber'a 🖇 + błędy, ponieważ pisałam to parę lat temu 🖇