Rozdział dwudziesty piąty

1.2K 92 8
                                    

Widzę, jak Worick uśmiecha się wbijając wzrok w brata

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Widzę, jak Worick uśmiecha się wbijając wzrok w brata. Ten uśmiech również nie jest przyjacielski, choć tak mogło by się wydawać. Nastaje cisza i wiem, że muszę to przerwać.

- W takim razie zabieramy się do pracy?

- Proponuję zacząć od regałów na początku. - mówi Liam.

- Zaczniemy od końcowych. - wtrąca Worick. - Stamtąd ważne księgi przeniesiemy na początkowe.

- Tak jest, bracie. - salutuje chłopak, na jego twarzy wciąż widnieje pewny siebie uśmiech.

- Możesz już iść. - mówi do mnie starszy brat i wskazuje na sam koniec biblioteki. - Zaraz do ciebie dołączę.

Kiwam głową i udaję się w głąb ogromnego pomieszczenia. Będę musiała bardzo uważać na starsze księgi, ponieważ są bez wątpienia szalenie cenne i ważne, w dodatku to posiadłość króla...

Im dalej biblioteki zmierzam, tym bardziej w powietrzu roznosi się zapach antyku oraz coraz więcej kurzu. Nie mam pojęcia jak zdołamy dosięgnąć tak wysokich półek. Na pewno muszą mieć tu drabinę. Wracam zatem by zapytać o to Woricka, pewnie zapomniał. Kiedy prawie docieram do chłopaków, zatrzymuję się za jednym regałem, bo słyszę podniesione głosy.

- Nie wiem w co ty zaczynasz sobie pogrywać, ale z dnia na dzień robisz się coraz bardziej nieznośny. - syczy starszy brat.

- Ja? To nie ja zachowuję się jak chodzący paw i nie robię na złość. To ja się pytam co się z tobą stało? - poirytowany Liam wyrzuca ręce w powietrze.- Nagle boisz się o tron?

- Mówisz takie bzdury, że słuchać tego nie mogę. Naprawdę chcesz się teraz kłócić? Nikt nie musi słuchać tego, zwłaszcza Jane. Może jeszcze i ją nastawisz przeciwko mnie?

- Daruj sobie. - Liam omija brata i trąca go ramieniem.
Wychodzę prędko z ukrycia i omal nie wpadam na Woricka. Ten spogląda na mnie, a w jego oczach dalej tli się złość.

- Chciałam spytać o drabinę. - mówię szybko. To trudne udawać, że nic się nie słyszało i nie było się świadkiem kolejnej ich kłótni.

- Co? Ach, tak. Drabina. Powinny być schowane za zasłonami. Trzeba wszystkie odsunąć od okien by przy okazji zrobić widok.

- W porządku.

- Nie, ja się tym zajmę. - mówi, po czym daje znak abym udała się za nim. - Są bardzo ciężkie.

Podchodzimy do pierwszego okna, a chłopak zręcznym ruchem odsówa ogromne materiały i w momencie pomieszczenie robi się jaśniejsze. Muszę zakryć usta i nos dłonią, by nie zakrztusić się kurzem, który rozpylił się w naprawdę dużej ilości.

- Mam rozumieć, że nie były ściągane nigdy? - pytam.

- Co najwyżej odsuwane jak teraz. - mówi po czym kaszle. - Tak naprawdę to nikt o to nigdy nie dba.

Królowa ColdwaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz