No to tak.
Ja sem jadem z mamą autem i ona do mnie mówi ze trzeba kupić truskawki no to ja że okk.
No to jedziemy pod Biedre gdzie zawsze jest dużo tego wszystkiego no ale nie ma. No ok. To jedziemy gdzieś indziej. Nie ma. No to żeśmy kurde całe miasto objeździły w poszukiwaniu tego czerwonego owoca i nic! Nagle moja mamusia zaczyna krzyczeć:
-JA CHCE TRUSKAWKI!!!
GDZIE SIĘ WSZYSTKIE PODZIAŁY!?!
No i ja sem myśle- kurde...pls mamo przestań krzyczeć... A ona jakby mi na złość chciała zrobić zaczyna jeszcze głośniej:
-TRUSKAWKI!!! TRUSKAWKI!!! TRUSKAWKI!!!
Ja juz ogólnie na skraju załamania nerwowego. Mówię cicho pod nosem:
-Boże dlaczego ja? Whay? Nic nikomu nie zrobiłam. Czemu musze cierpieć?
Mama moja genialna wpadła na pomysła żeby sprawdzić jeszcze pod jednym sklepem. No i ALLELUJA!
Były tam te głupie truskawki! Wysiadałam z auta i kupiłam 1,5kg na zapas. Fajnie.- myśle. Może w końcu będzie normalnie...
-Moje truskaweczki, moje małe kochane owocki słodziutkie malutkie urocze owocki...-Myliłam się jednak. Nie wiem co się z moją mamą stało. Zawsze taka poważna i elegancka z niej kobieta a teraz myśle ze to juz jest nałóg. Konkretnie nałóg truskawkowy. Bardzo uzależniający.
Tak jeszcze tylko dodam ze na drugi dzień kupiłyśmy znowu cały kosz bo mama juz wcześniej wszystkie zjadła...Oto nowa książka. Taka bekowa.
Dziękuje za uwagę i żegnam państwa!!!~Emily~