Lubimy się

428 14 4
                                    

Przyjaźń kwitła. Z dnia na dzień widziałem zmiany jakie w niej zachodziły. Stała się bardziej odważna. Zauważyłem to, gdy broniła Severusa. Nie tylko pomagała mu, ale też odpłacała chłopcom tym samym. Oczywiście z umiarem.
Lubiliśmy się i ufaliśmy sobie. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Chciałem się go pozbyć, ale wraz ze zbliżającą się pełnią narastał
Podzieliłem się tym z przyjaciółmi
-Znasz ją niecały miesiąc, nam powiedziałeś po roku
-Może wygadać
-Nie, tego by nie zrobiła
-Tolerujemy to, że ją lubisz, ale poczekaj. Jeszcze wiele może się wydarzyć
I oto dwóch największych urwisów w szkole radziło mi co począć.
Poszedłem za ich radą i nie wygadałem się. Właściwie nie miałem okazji. Odniosłem wrażenie, że Clara mnie unika.
W końcu udało mi się ją złapać. Wyglądała prawie tak źle jak ja.
-Porozmawiamy? - zapytałem z nadzieją w głosie
-Mam lekcję z Mathiasem. Może innym razem?
Wiedziałem, że kłamie.
Mathias Rokkur był razem z nią w Ravenclaw. Od pierwszej klasy pomagała mu w zaklęciach i chyba każdym przedmiocie. Spotykali się co dwa tygodnie w piątek. Wtedy była środa. Mimo wszystko udałem, że jej wierzę. Pomyślałaby, że ją osaczam. A może dziewczyny potrzebują odpoczynku? Nie czują potrzeby ciągłego bycia razem? Dla nich przyjaźń to co innego?
Nie rozumiałem. Spytałbym Jamesa lub Syriusza, ale... no coś mnie powstrzymywało.
Następnego dnia nie było jej w szkole. Zacząłem się martwić. Zjadłem wszystkie czekolady, a do pełni 2 dni. Z pomocą przyszedł mi Glizdogon.

Po pełni Clara pojawiła się. Wyglądała jak zwykle. Znowu obsypywała mnie uśmiechami. O jej dziwnym zachowaniu i zniknięciu nie rozmawialiśmy. Aż do momentu po lekcji OPCM.
Dowiedziałem się wtedy o wiele więcej niż bym chciał.
Wspólnie udaliśmy się do klasy. Tematem lekcji były boginy. Naprawdę fajna sprawa.
Z Huncwotów stałem najpierwszy, po mnie James, Syriusz i Peter. Następnie Dorcas, Lily, Marlene, Mathias i Clara oraz inni uczniowie.
U mnie przybrał postać białej kuli. Księżyc w pełni. Czas, w którym jestem najgorszą częścią siebie.
James i Syriusz mieli po dementorze. Okazało się, że Peter boi się sokołów.
Gdy nasza czwórka odbyła zadanie siedliśmy razem i mówiliśmy o emocjach jakie nam towarzyszyły.
Miałem podzielną uwagę. Obserwowałem, kiedy będzie kolej Clary.
Wreszcie nadeszła. Chwila ciszy, dźwięk otwieranych drzwi i wyszedł dobrze mi znany Greyback. Clara nie dała się przestraszyć, uniosła różdżkę i wilkołak pękł jak różowa guma do żucia
Po lekcji złapałem ją i udaliśmy się do Pokoju Życzeń. Przebywaliśmy tam równie tak często jak w opuszczonej klasie i po podłodze walało się kilka naszych rzeczy
-Fajna lekcja - zagadnąłem
-Mi też się podobało
-Zauważyłaś? Mamy podobne lęki
-Jaki jest twój?
Przeleciałem wzrokiem po ścianach
-Pełnia księżyca
-U mnie był Greyback
Miała spuszczoną głowę, mimo to dostrzegłem jej leciutki, niepewny uśmiech.
Ciekawość wzięła górę. Zaryzykowałem
-Powiesz mi dlaczego?
Obróciła się plecami do mnie.
Płakała. Otarła łzy. Stałem i spoglądałem jej w oczy. Piękne, błękitne i pełne cierpienia.
-Moi rodzice pracowali w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Zwierzętami. Poparli kogoś, żeby sprawdzić czy Greyback to rzeczywiście wilkołak i doprowadzili sprawę do końca. Niestety on uciekł. Odnalazł ich w kolejną pełnię.  Zdąrzył mnie ugryźć, mama teleportowała się do babci, zostawiła mnie tam i wróciła pomóc tacie. Byłam jego celem, a oni stanęli w mojej obronie i zginęli.
Wypłakiwała mi się w ramię. A ja czułem się jak skończony dupek. Użalałem się nad sobą, moi rodzice... Oni byli przy mnie i wspierali najlepiej jak tylko potrafili.
A ona została z babcią.
Do tego mój ojciec przyczynił się do ich śmierci.
W chwili mojego zamyślenia, Clara znacznie się uspokoiła.
-Jak było z tobą?
Dam radę. Ponoć lepiej skrzywdzić prawdą, niż pocieszać kłamstwem.
-Mój ojciec stał na czele tej sprawy. Kiedy Greyback uciekł szukał zemsty również na nim. Gdyby tata nie wszedł w porę, zabiłby mnie. Czasem myślę, że byłoby lepiej
-To takie smutne
-Przez mojego tatę nie masz rodziców
-Taką decyzję podjęli. Nie należeli do osób, które łatwo się poddają
-Ale...
-Nie winię twojego taty. Jestem mu wdzięczna, że cię ocalił
Nie mogłem nic z siebie wydusić. Objołem ją i długo staliśmy przytuleni.

Kiedy Clara była mała babcia zabierała ją do opuszczonej wioski. Zabezpieczała ją zaklęciami żeby wnuczka podczas pełni mogła swobodnie tam chodzić. Dużo miejsca sprawiało, że nie okaleczała się.
Pare miesięcy przed Hogwartem Elaine (bo tak nazywała się jej babcia), nauczyła Clarę tych zaklęć. Korzystając z nich chowała się w Pokoju Życzeń, który przybierał wygląd tamtego miejsca. Zawsze wchodziła do niego 2 dni przed pełnią.
Zastanawiało nas czemu Dumbledore nie powiadomił jej lub mnie o drugim wilkołaku oraz czy już wie, że wiemy

Walentynki spędzaliśmy razem w opuszczonej klasie jedząc wiśnie. Żadne z nas ich nie lubiło i postanowiliśmy, że tak będziemy świętować dopóki któreś z nas nie znajdzie partnera

Ustaliłem z rodzicami i jej babcią, że Clara McKinley przyjeżdża do nas w lipcu na tydzień. Wybraliśmy ten zaraz po końcu roku szkolnego. Dwa tygodnie przed pełnią. Nie chciałem dręczyć rodziców podwójnym wilkołaczym problemem.
Nigdy nie byliśmy tak długo wyłącznie razem i bałem się, że zanudzi się u mnie
Ze stacji King's Cross odebrał nas tata. Specjalnie wciągał Clarę w rozmowę. Odzywałem się w pewnych momentach, gdy tata przez przypadek wspominał moje dzieciństwo.
-Twój tata jest bardzo zabawny
Zanim się obejrzeliśmy zostały nam dwa wspólne dni. Czas nam zleciał na czytaniu, słuchaniu muzyki, jedzeniu czekolady, oglądaniu filmów, spacerach, nieuniknionych porządków w moim pokoju, na placu zabaw, regularnych posiłkach, rozmowach z rodzicami. Wspominałem o czekoladzie? Jej babcia robi własną. Niebo w gębie, chodź jak ustaliliśmy niebo w pysku.
Zaskoczony byłem jej podejściem do likantropii. Dla niej to tylko dzień, w którym przez jakiś czas nie musi być sobą. Akceptowała to. Jedyne czym się martwiła czy ktoś zaakceptuje ją.
Z radością odkryłem, że jestem zaproszony do nich również na tydzień. Dokładnie za 3 trzy tygodnie.
Miałem czas spotkać się z przyjaciółmi. Dostałem zaproszenie od Jamesa. Syriusz zapowiedział, że nigdy nas do siebie nie wpuści. U Petera byliśmy rok temu.

Clara nie lubiła mioteł, dlatego nie zdziwił mnie fakt, że jej babcia przyleciała sama
-Coś duży ten kufer
-Jakiś problem? - zapytał tata
-Nie, skąd. Teleportuję go, a chłopiec poleci ze mną.
Przywiozła mi miotłę.
I takim sposobem znalazłem się u Clary
Pewnego wieczoru pokazała mi swojego Patronusa. Z radością stwierdziłem, że jest nim wilk. Wilki są u mnie rodzinne, nie umiałem jeszcze tego zaklęcia, ale czułem, że będziemy mieć takie same. Nie powiedziałem tego Clarze. Zrobię jej niespodziankę.

Następne rozdziały będą po małym retuszu

Ty i Ja, Wilkołaki DwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz