Odruchowo wstrzymał powietrze, choć wiedział, że nic mu po nim, kiedy aktywuje się zapalnik. Słyszał tylko szybki rytm bijącego serca. Kamizelka ciągnęła w dół niczym kotwica. Wyznaczony czas minął, gdy jego stopy dotknęły dna. Kolejne sekundy w zimnej wodzie, nie przyniosły jednak oczekiwanego końca. Otworzył oczy. Niczym niezmącona tafla wody migotała nad jego głową. Odepchnął się z całej siły, aby wynurzyć się na powierzchnię. Gdy tylko głowa znalazła się ponad wodą, zaczerpnął powietrza. Oczy szczypały od chlorowanej wody, a ciężar kamizelki powtórnie ściągał go na dno. Zdążył jednak złapać się krawędzi basenu i przyciągnąć bliżej drabinki, błyszczącej w przymglonym świetle. Z trudem wdrapał się po niej i wczołgał na posadzkę. Starając się złapać dech, spojrzał od razu w kierunku, gdzie ostatni raz widział Johna.
Wciąż czuł się, jakby brakowało mu powietrza. Łomoczące serce zagłuszało wszystkie inne dźwięki. Przetarł zaczerwienione oczy. Blondyn leżał na podłodze. Licznik się zatrzymał, a on był w jednym kawałku.
„Opanuj się! Myśl logicznie!" – krzyczał do siebie, kiedy chaos myśli wirował w jego głowie, zaburzając zdolność obserwacji. „Śpi. Tylko śpi" – odetchnął z ulgą, nie spuszczając wzroku z postaci przyjaciela. Strzałka ze środkiem usypiającym tkwiła w karku doktora.
Złapał się za głowę, wciąż nie będąc w stanie opanować myśli.
„Nie było wybuchu. Dlaczego?" – przemknęło mu przez głowę, kiedy był już w stanie trzeźwo myśleć.
W tym samym momencie na ekranie, na którym wyświetlał się licznik, pojawiła się uśmiechnięta twarz Moriarty'ego.
– Niespodziaaanka, Sherlocku! – zaczął widocznie rozbawiony. – Zaskoczony? Chyba nie sądziłeś, że tak szybko z tobą skończę? To byłoby zbyt trywialne. – Pochylił się do ekranu i wyszczerzył zęby w przerażającym uśmiechu. – Wiedziałem, że wybierzesz siebie. To takie rycerskie – powiedział przesłodzonym tonem. – I nudne – dodał, krzywiąc się z niesmakiem, jak gdyby jadł coś kwaśnego. – Stanie po stronie dobra, zawsze jest nudne. Przejmowanie się innymi to ograniczanie się. Oczywiście, że musiałeś wybrać „dobrze". – Mówiąc to zrobił palcami gest cudzysłowu. – Ale dobro nie zawsze popłaca. W jednej chwili z bohatera możesz stać się oprawcą. Bo ludzie są niewdzięczni, a los niesprawiedliwy, Sherlocku. – Jim odchylił się do tyłu, opierając się wygodnie. Obrotowe krzesło zapiszczało w proteście. – Ale dość tego. Pewnie jesteś ciekaw, co będzie dalej. Nie będę cię dłużej trzymał w niepewności. – Mówiąc to, przybrał minę udającą głębokie zastanowienie, po czym dodał ściszonym głosem, wibrującym złowieszczo po sali: – Miłej zabawy.
Ekran zamigotał i śnieżące pasma nabrały ostrości, zmieniając się w obraz z kamery. Pierwsze ujęcie pokazywało prostokątny licznik. Czerwone cyferki zmieniały się co chwilę, usilnie dążąc do wyzerowania. Kamera drgnęła i obraz zaczął przesuwać się w górę. Powoli jechał po kamizelce wypełnionej semtexem, pod którą można było dostrzec ciemnoszary garnitur.
„Nie... niemożliwe. To nie może być on." – Myśl ta pojawiła się momentalnie w głowie Sherlocka. Wszędzie by rozpoznał te mankiety, krojoną na miarę marynarkę...
Kamera dotarła do punktu kulminacyjnego, pokazując na ekranie monitora twarz mężczyzny.
– Mycroft – jęknął brunet, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
~~~~~~
Spodziewaliście się?
CZYTASZ
Sherlock: What if I be wrong...
FanficŻycie to pasmo wyborów. A niektóre z nich mogą nieść ze sobą straszne konsekwencje. "...Jeżeli negatywne uczucia przeważają nad poczuciem obowiązku, to łatwiej jest odejść, czyż nie?..." Powrót Moriarty'ego zawraca Sherlocka z misji we wschodniej Eu...