Orędzie księżniczki Ariqiery

42 4 4
                                    

Dzień był wyjątkowo pochmurny oraz deszczowy. Gwieździste i świetliste drzewa niespokojnie kołysały się na wietrze, jednocześnie upijając krople obfitego, srebrzystego deszczu. Nawet zwierzęta odczuwały niepokój będąc jednocześnie bardzo płochliwymi, a woda w studniach światłości zdawała  się być gorzka i mętna... Mroczne zwiastuny powoli zaczęły dawać się we znaki mieszkańcom Fakariny, tworząc idealny prolog do strasznego koszmaru, który już niedługo miał się ziścić. Pomimo tego, iż wszystko wokół było przepełnione mrokiem, to dziedziniec wyjątkowo tętnił życiem, a w jego centrum, na piedestale stała postać o zadziwiającej urodzie i wyjątkowo gładkim, pięknym głosie. Tajemnicza bariera chroniła tenże obszar przed deszczem, jednak nie zdołała ona pokryć drzew, których rozmiary przekraczały wysokość ponad 20 stóp. Wielki tłum aniołów słuchał słów postaci z zaciekawieniem, jednakże skrzynia z dobrowolnymi datkami na wojsko, która znajdowała się tuż koło niej, nadal stała niemalże pusta... Postacią przemawiającą była Ariqiera, która nie miała zamiaru się poddać i postanowiła kontynuować swą przemowę. Księżniczka nabrała świeżego powietrza w płuca oraz rzekła z determinacją i powagą, lustrując wszystkich poddanych swymi pięknymi oczyma.

-- Moi drodzy obywatele wiecie, iż cenię was ponad swoje własne życie...- Ariqiera zacisnęła pięść na sercu i kontynuowała rozpoczętą myśl: Zatem myślę, że teraz jest najlepszy czas na zmiany! Powiadam wam, iż skorumpowana część szlachty i arystokracji zostaną usunięte ze swych stanowisk, już ja tego dopilnuję! Uważam również, że w radzie powinien znajdować się każdy z przedstawicieli danej rasy. Trójprzymierze winno mieć głos w sprawach, które decydują o naszej wspólnej przyszłości! Poddani, jak zapewne sami  się już tego domyślacie,  nastąpiły bardzo ciężkie czasy, gdyż zwiastunów wojny jest coraz to więcej, a ich liczba rośnie z dnia na dzień. Kolejnym utrapieniem jest to, że właśnie doszły do nas bardzo niepokojące wieści o Wielkim Sojuszu Upadłych! W tych chwilach musimy nadłożyć interesy naszego państwa nad swoje własne zachcianki, nawet jeśli ciężko jest zrezygnować z luksusów, to uważam, iż na rzecz naszego wspólnego dobra i dla przyszłości tego narodu winniśmy zrobić co w naszej mocy, by odeprzeć zło! Potrzebuję funduszy, abyśmy byli w stanie stawić czoła tym parszywym, krwiożerczym bestiom, które żerują jedynie na szkodzie innych. Obiecuję, iż jeśli teraz złożycie mi kredyt zaufania, to jako księżniczka sprawię, że przyszłość wasza i waszych dzieci będzie zabezpieczona. Jednakże jeśli was zawiodę to osąd sprawi mi cały lud, który zamieszkuje tą krainę za pomocą głosowania, a królewski kat zostanie ofiarowany w ręce większości! - Tłum wzniósł ogromny aplauz, a skrzynia z datkami poczęła wypełniać się po brzegi. Brzęk złotych monet i innych kruszców był aż nazbyt głośny. Nagle zza jednego z potężniejszych, wiekowych drzew wyszła postać, od której biła bardzo silna, władcza aura .
Postać ta rozłożyła swe masywne skrzydła oraz dostojnym krokiem poczęła iść w stronę księżniczki, dzierżąc orędzie bezkresnej władzy - Biały niczym najczystszy, górski śnieg, krystaliczny kostur z świetlistym klejnotem stworzenia, który przyozdobiony był ogromem kamieni szlachetnych oraz posiadał na rękojeść herb rodu królewskiego. Wykonany był z pierwszego drzewca światłości, którego wysokość przekraczała pięćdziesiąt stóp, a dzięki starożytnej, zapomnianej magii, całe to drzewo zostało skoncentrowane i przemienione w tą właśnie broń. Ów kostur ważył ponad osiemdziesiąt ton, jednak zaostrzony kryształ u dołu sprawiał, iż nie dotykał on ziemi, nawet przez moment. Na widok kobiety archanioł tłum rozstąpił się w jednym momencie, tworząc Królowej przejście. Po krótkiej chwili znalazła się ona tuż przy Ariqierze oraz gestem kazała córce ustąpić miejsca na piedestale, ta chwilę protestowała, jednakże po chwili namysłu zdecydowała się ustąpić. W tych okolicznościach nie mogła pozwolić sobie na konflikt, więc ustąpiła miejsca swej matce. Wtem królowa zaczęła mówić z powagą, nadal trzymając kostur tuż przy swym boku.

-- Wybaczcie za moją córkę... Żaden list do mnie nie doszedł, a ona znowu zapewne chce od was wyłudzić pieniądze, na tą jej całą gwardię! Zresztą widzę, iż jej się to udaje- Królowa spojrzała  na kufer przepełniony datkami z pogardą i złością w oczach. Księżniczka nie miała zamiaru dawać sobą pomiatać i rzekła, pomimo tego, iż nie była już na piedestale.

-- Otóż mam te informacje prosto od pewnego lorda, któremu ufał sam król, a list dostaniesz droga matko, w swych prywatnych komnatach! Zresztą nie tylko ja byłam świadkiem jego treści, twój doradca winien cię o nim poinformować.- Ariqiera wyjęła z jedwabnej saszetki list z królewską pieczęcią oraz machnęła nim znieważającym ruchem tuż przed twarzą matki, po czym dodała głosem pełnym obrzydzenia: A tak nawiasem mówiąc, nawet przeciętny mieszkaniec tego miasta ma świadomość, iż coś jest nie tak w tym królestwie i że mrok powoli pełznie w nasze strony o ile już nie kryje się w jego środku! -Królowa zaniosła się gniewem i wykrzyknęła.

-- Zamilcz! Masz przyjść do mej komnaty, w tej chwili... Żeby ukryć takie informacje przed swą matką, zawiodłaś mnie, droga córko!- Odrzuciła gniewnie swe jasne, białe włosy i przygryzła do krwi swą dolną wargę.

-- To ja założyłam Trójprzymierze i to właśnie do mnie była adresowana ta informacja! - Wykrzyknęła Ariqiera, jednakże jej matka nagle zniknęła z oczu wszystkich obserwujących, zostawiając za sobą jedynie świetlisty pył i tumany kurzu. Księżniczka zakaszlała i rozkazała swemu najwierniejszemu strażnikowi Iteriusowi zająć się datkami oraz pozostawiła mu starożytną kartę z resztą tekstu, aby to właśnie on, dokończył jej przemowę. Ariqiera chwilę biegła przez deszczowe ulice, aż w końcu stanęła przemoczona u wrót zamku, a  jedwabiste, ciężkie od wody włosy, zdawały przysłaniać się jej twarz. Olbrzymie wrota otworzyły się z hukiem, a oczom Ariqiery ukazało się niebiańskie wnętrze zamku.  W środku czekali na nią dwaj starsi strażnicy, których herby były tak bogato zdobione, iż niejeden baron mógłby pozazdrościć im względów u królowej.  -- Ta stara jędza wciąż uważa mnie za bachora, a nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, iż to właśnie ja odwalam za nią większość jej papierkowej i dyplomatycznej roboty! Ach, po śmierci ojca chyba podupadła na umyśle, a na wojsko nie da ni grosza, bowiem obwinia ich, że wysłali króla na śmierć- wymamrotała gniewnie, oburzona zatrważającym zachowaniem swej matki. Po chwili jednak, Ariqiera nabrała świeżego powietrza, a jej myśli się rozjaśniły. Spoglądając na potężne drzwi, prowadzące wprost do siedziby najważniejszej osoby w zamku, odważnie ruszyła przed siebie, zostawiając w tyle uporczywych strażników. Była pewna swoich racji oraz nie bała się konfrontacji ze swą matką.

Fakarina: Wyrok mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz