Drogi Rafale.
Właściwie to chciałbym Ci podziękować. Byłeś i, dalej jesteś, najważniejszą osobą w moim życiu. Poznaliśmy się przypadkiem, pijąc gorącą czekoladę w jednej z kafejek. Zobaczyłem Cię i od razu wiedziałem, że chce, aby twój perlisty uśmiech nigdy nie znikał z bladej jak porcelana twarzyczki. Codzienne spacery po lesie, czytanie razem książek w starym domku na drzewie, stało się dla nas rutyną. Najzwyczajniej w świecie chciałem mieć Cię przy boku, bo tam gdzie byłeś ty, było moje szczęście. Pomimo wielu słów krytyki, ja nigdy Cię nie opuściłem, musiałem być silny, silny dla Ciebie. Wiele razy chroniłem Cię przed złem tego świata, bo pomimo tego, że masz już siedemnaście lat, dla mnie jesteś i zawsze będziesz małym nieporadnym chłopcem. Nigdy nie zapomnę jak dzwoniłeś do mnie o 3 w nocy z płaczem z powodu panującej na dworze ulewy lub, jak wylewałeś łzy w mój tors przez dzieci, które wyśmiewały się z twojej inności. Nigdy nie rozumiałem tego dlaczego inni ludzie nie postrzegają Cię takiego jak ja, ale cóż, w pewien sposób dawało mi to gwarancję, że nikt mi Cię nie zabierze. Mimo tego, że momentami nie miałem dla Ciebie czasu i nie poświęcałem Ci należytej uwagi, ty dalej ze mną byłeś. Tym listem chciałabym Ci podziękować za wszystkie spędzone razem chwile, za wszystkie nieprzespane noce, za wszystkie zwiedzone miejsca, jednym słowem za wszystko. Dobrnęliśmy na koniec naszej opowieści, tym listem chciałabym Ci także powiedzieć, że to koniec, Rafale. Kiedy to czytasz jestem już w Portland, tysiące kilometrów od Ciebie. Nigdy nie sądziłem, że nasza historia tak właśnie się skończy. Uwierz kochanie, dałbym wszystko, żeby resztę swojego życia spędzić u twojego boku z gorącą czekoladą w dłoni, ale jak widzisz, to niemożliwe.
Twój Jakub.
Ps. Bardzo mocno Cię kocham
Kiedy blondyn przeczytał ostatnie słowa listu cała jego twarz zalana była łzami. Nawet na włosach można było dostrzec małe błyszczące się kropelki. Wbiegł po schodach na drugie piętro budynku, nie zważając na ciągłe potykanie się spowodowane utrudnioną widocznością. Poprosił brata, aby jak najszybciej zawiózł go na pobliskie lotnisko, mając nadzieje, że jeszcze znajdzie tam zielonookiego. Podróż trwała raptem kilka minut, jednak dla Rafała to była wieczność, liczyła się każda sekunda. Wysiadł z samochodu nie zważając na nic, słysząc za sobą obelgi ze strony kierowców, którym mało nie wbiegł pod koła samochodu. Kiedy dotarł na miejsce zaczął rozglądać się za blondynem, mając nadzieje, że dostrzeże go wśród tłumu ludzi. Jednak było już za późno. Na tablicy odlotów widniała informacja "Samolot do Portland - odleciał." Chłopak nie zważając na ludzi wpatrujących się w jego posturę rzucił się na ziemię histerycznie szlochając. Samolot z jego ukochanym odleciał. Stracił go na dobre.
YOU ARE READING
Rajfał Wichonowicz
Storie d'amoreHistoria dwójki kochanków, których los wystawia na próbę.