x

144 17 9
                                    

Kolejne kilka dni minęły szybko, co uświadomiłem sobie dopiero po ich upływie. W tym czasie nie działo się dużo, prócz tego, że Larsen znalazł mi robotę. Kilka razy byliśmy już w tamtym miejscu. Był to dość mało widoczny budynek, który niczym nie różnił się od pozostałych w okolicy. W środku było to samo co w jego domu, tylko że bardziej rozbudowane. Mimo wszystko, nie rzucało się w oczy.

Wyszedłem z pokoju i ruszyłem na dół, chcąc zjeść śniadanie i wypić kawę. Widok który tam ujrzałem zdziwił mnie dość, gdyż od kiedy tu jestem nie zaszczycono mnie czymś takim. Karmelowowłosy siedział przy stole, opierając głowę o dłoń, w której trzymał papierosa. Był jeszcze w piżamie i miał zamknięte oczy. Przed nim stał jedynie kubek z kawą. Jego twarz była bladsza niż zawsze, a mimo zamkniętych oczu, potrafiłem zauważyć siny kolor pod nimi. Podszedłem niepewnie i delikatnie szturchnąłem, chcąc przywrócić go do przytomności. On podniósł szybko głowę i spojrzał na mnie. Na jego twarzy z początku malowało się zdezorientowanie, później zmieszanie i wstyd. 

Po kilku minutach sam usiadłem niedaleko niego, ukradkiem przyglądając mu się. Tym razem papierosa miał w ustach, ponieważ dłonie zajęte miał telefonem. W pewnym momencie także na mnie spojrzał, jednak ja nie umiałem odwrócić wzroku. Jakby nawiązał ze mną kontakt, który tylko on umiał przerwać. Odwrócił wzrok, ściągając nieco brwi, chcąc skupić się z powrotem na telefonie. Nie byłem pewny czy zrobiłem coś źle i jest na mnie wściekły, czy ukrywa coś przede mną, czy po prostu taki jest. 

W końcu oboje zebraliśmy się do wyjścia. Usiadłem z przodu, na miejscu pasażera, a on chwilę później odpalił samochód i wyjechał na ulicę. Ten dzień już jest dziwny, a ja dopiero co wstałem. jest dziwny, bo normalnie nikogo nie ma w kuchni, lub jest Paul, czy Patryck. Normalnie sam dojeżdżam, lub tych dwóch brunetów zabierają mnie ze sobą. Tym razem to Lider we własnej osobie. Jeszcze bardziej nienormalne jest to, że wcale nie przeszkadzała mi jego obecność. Normalnie chciałbym rzucić się na niego i zużyć na niego wszystkie bronie jakie tylko znajdę w pobliżu, jednak teraz było całkiem inaczej. Próbując spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej, widok ten był zaskakujący. Dwóch nienawidzących się przez całą swoją znajomość mężczyzn, teraz jadących razem w spokoju samochodem. Bez broni, bez wyzwisk, nawet bez pogardliwych spojrzeń. 

Gdyby Edd tu był byłby przeszczęśliwy.

Dotarliśmy na miejsce, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w swoją stronę. To było jedyne zdanie jakie wypowiedzieliśmy dziś do siebie. Mimo wszystko nie czułem się niekomfortowo z tą ciszą. Nie mógłbym powiedzieć tego samego o nim, jednak miałem nadzieję, że jeśli zauważy, że z mojej strony jest okej, także poczuje się lepiej. Może to po prostu przez zmęczenie? Wyglądał na naprawdę wyczerpanego, jakby nie spał co najmniej 3 noce pod rząd. 

Te kilka godzin mięło tak samo jak przez ostatnie kilka dni. Przyzwyczaiłem się już do tego miejsca, do ludzi i o dziwo udało mi się znaleźć z nimi wspólny język. Jeśli już o tym mowa, poznałem chłopaka o podobnych zainteresowaniach, o którym dowiedziałem się, że znalazł się tu przez przypadek i właściwie to nie wie co się dzieje, jednak jest tu, bo dobrze mu płacą. Dobre podejście, takie trochę bezstresowe, jednak gorzej jak policja nas znajdzie. Mimo wszystko to nie był czas na myślenie o tym. W pewnym momencie zauważyłem, że Larsen wszedł do pomieszczenia i pierwszą osobą, na którą spojrzał byłem ja. Zerkałem na niego w międzyczasie słuchając mojego towarzysza, jednak on udał, że nagle mu się coś przypomniało i ruszył w innym kierunku. 

Tego dnia skończyłem swoją pracę później niż zwykle, chociaż zawsze kończę później niż powinienem. Taki jest minus bycia perfekcjonistą i chcenia by wszystko było skończone, równe i pasujące do siebie. No i też fakt, że jeśli przerwę pracę tak po prostu to trudniej będzie mi do tego wrócić. Zdjąłem okulary ochronne, kładąc je obok i przyjrzałem się swojej pracy dokładniej. Byłem zbyt zmęczony, by dopracować to bardziej, więc po prostu zignorowałem ten fakt i odłożyłem to na bok. Rozejrzałem się po swoim biurku, po czym wziąłem plik kartek i zacząłem go przeglądać.

Przerwałem to, słysząc kroki idące w moją stronę. Przybyszem okazał się być Larsen, który oparł się biodrami o mebel przede mną. Wyglądał jak za pierwszym spotkaniem. To znaczy, za pierwszym spotkaniem teraz. Jego postawa była bardzo oficjalna, beznamiętna i poważna. Mimo tego, że starał się zachowywać powagę i oschłość, widziałem jak emocje starają się wejść na jego twarz, ukazując wszystko, o czym myśli. Rozluźnił ręce, opierając je o mebel za sobą, następnie siadając na nim. Nachylił się w moją stronę, biorąc ode mnie kartki, przy okazji dotykając lekko mojej dłoni. 

- Daj sobie spokój. - powiedział, a jego głos był spokojny i nieco ściszony. - Nie musisz się tak bardzo starać. Zauważyłem, że wkładasz w tą robotę więcej starania niż większość ludzi tutaj. To znaczy, to nie jest złe, cieszę się, że praca idzie naprzód, jednak... - Odwrócił wzrok, odkładając kartki na bok. Widziałem, że próbuje coś powiedzieć, ale nie jest w stanie.

- Jednak? - po chwili także się odezwałem, chcąc zachęcić go do wysłowienia się. On westchnął ciężko, kierując spojrzenie z powrotem na mnie. 

- Wiesz, zawsze zostajesz po godzinach...

- Nie chce wam się na mnie czekać, tak? Rozumiem, w sensie, nie musicie. - Wstałem, chcąc poukładać rzeczy na miejscu pracy. - Sam mogę dojeżdżać do domu.

- Nie, nie. Nie o to chodzi. Znaczy... też, ale to nie jest główny powód. 

- Więc co nim jest? - Posprzątanie tego było szybkie, bo nie było za dużo rozrzuconych rzeczy ani nic takiego, więc mogłem spokojnie podejść do niego.

- Po prosu chciałbym, żebyś wychodził stąd ze mną. - Spojrzał na mnie z powrotem. 

- Czyli jednak.

- Nie. Nie dlatego, że nie chcę czekać. 

- Więc?

- Chcę po prostu spędzić z tobą więcej czasu. - Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałem. Miło i w ogóle, że też chce skończyć ten wieczny spór między nami, jednak nie rozumiem, co się zmieniło. Co takiego pchnęło go, by stwierdzić, że jednak chce mieć ze mną dobry kontakt?Przede wszystkim, co sprawiło, że stał się nagle taki mało pewny siebie? - Dasz się zaprosić dziś na kawę, czy coś?

(Nie) wrócę, obiecuję. [TomTord]Where stories live. Discover now