003: Letters

909 51 0
                                    

W salonie panowała niezręczna cisza. Siedziałam na fotelu, zachodząc w głowę, dlaczego Louis, który od śmierci Harry’ego mnie znienawidził, poprosił, abym weszła z nim z powrotem do ich domu. Niby powodów mogło by być wiele, ale żaden racjonalny nie przeszedł mi przez myśli.

Czekaliśmy tylko na Zayna, który odwiózł swoją dziewczynę do domu. Nawet nie wiedziałam kiedy wyszli. Wiedziałam o tym, że jedyną osobą, która mnie tutaj w stu procentach tolerowała to Niall. Payne znowu zarzekał się, że mnie nie obwinia, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie do końca tak było. Potrafił udawać, tylko dlatego, że byliśmy przyjaciółmi.

Malik wszedł do salonu, co zwróciło moją uwagę. Zdziwił się, gdy napotkał mnie, siedzącą na fotelu. Jednak mimo tego, uśmiechnął się i usiadł obok Liama na sofie. Louis odchrząknął tylko i zwrócił się ku swoim przyjaciołom. Na mnie patrzył tylko kątem oka. Można byłoby powiedzieć, iż obserwuje mnie z ukrycia. Widziałam po jego zachowaniu niechęć do mojej osoby.

- Byłem dzisiaj u Gemmy – zaczął – Dała mi pewne dokumenty, które jej brat napisał, zanim… - przerwał, nabierając powietrza do ust.

- Gemma jest w Londynie? – zdziwił się Niall. Zauważyłam, że on także zerka na mnie. Jednak wolałam unikać jego wzroku.

Louis skinął głową i powrócił do mówienia, zaglądając do papierów, które trzymał w dłoni.

- Jest tutaj dziesięć kopert. – pokazał nam białe przedmioty – Pięć listów dla niej – spojrzał na mnie, po czym podał mi je – I po jednym dla was. – trzy koperty powędrowały w ręce chłopców.

Żaden z nich jednak swojego nie otworzył.

- A co jest w tym jednym? – zainteresował się Malik, wskazując głową na papier.

- Adresowany do fanów… - odpowiedział krótko szatyn i od razu posmutniał – Powinniśmy im to pokazać, ale szefostwo się nie zgodziło. Powiedzieli, że jest im przykro, ale nie możemy tego opublikować, ponieważ ich głupim zdaniem, nie jest wiarygodny.

- Zróbmy to bez ich zgody! – wybuchnął Horan.

Louis wywrócił oczami.

- Jeśli to zrobimy, to nie mamy szans na kontrakt z tą wytwórnią. – szepnął zrezygnowany.

- I co z tego? – zapytał się Zayn – I tak bez Harry’ego One Direction nie istnieje.

Zdanie mulata unosiło się w powietrzu. Można było wyczuć tę niezręczną atmosferę, która chyba nikomu nie przypasowała.

- Przecież fani są najważniejsi – szepnął Liam, wpatrując się w swój list. W duszy dziękowała mu za przerwanie tej ciszy.

- Wrzućcie do Internetu anonimowo. – zaproponowałam obracając w dłoniach białą kopertę ze starannym podpisem.

Tym zdaniem przypomniałam Louisowi o swoim istnieniu. Posłał mi wściekłe spojrzenie, które prawie samo za siebie mówiło: „To, że tutaj jesteś, nie znaczy, że możesz wyskakiwać z jakimiś głupimi pomysłami.”

- Niezła koncepcja – zaczął rozważać moje słowa, zamyślony Horan.

- Nie! To jest beznadziejny pomysł! – Tommo, spostrzegając, że jest na przegranej pozycji, zaczął atakować – Trzeba wszystko krok po kroku zaplanować, aby przekonać szefostwo, a nie z nim zadzierać.

Chłopcy już nie skomentowali słów najstarszego wokalisty. Jednak po minie Zayn’a, można było wywnioskować, iż chciał jeszcze coś do dyskusji dodać.

- Skoro to wszystko, to ja już pójdę. – wstałam z fotela i uśmiechnęłam się blado do zespołu.

Dobrze wiedziałam, że protestów z ich strony nie zastanę, ponieważ każdy z nas chciał  teraz w spokoju przeczytać swój list. A już o reakcji Louisa nic nie powiem; jego usta drgnęły niewidocznie ku górze.

More than friend // N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz