006: Maraton

923 45 0
                                    

Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, Pezz w ogóle nie odzywała się do mnie podczas jazdy samochodem. Czułam się dosyć dziwnie, zważywszy na to, iż moja poprzednia wizyta u chłopaków nie obyła się bez dziwnych i dosyć obraźliwych uwag ze strony najstarszego z nich.

Starałam się nie okazywać bólu, jaki ogarniał moje serce, kiedy Louis oskarżał mnie o śmierć naszego przyjaciela. Maskowałam to w sobie, co przychodziło mi z wielkim trudem. Nie mogłam znieść uczucia, że jednak to wszystko prawda i jego słowa (uderzające we mnie z nadprzyrodzoną siłą) są słuszne.

Pokręciłam przecząco głową i przeniosłam swój wzrok na blondynkę. Skupiona dziewiętnastolatka właśnie podjeżdżała pod biały blok. Po chwili wyłączyła silnik i odpięła pasy. Posłała mi uśmiech i wyszła z samochodu, co  i ja uczyniłam.

- Wszystko dobrze? – zmartwiłam się. Dziewczyna spojrzała na mnie zaprzestając wyjmowaniu mojej walizki z bagażnika – Z tobą i Zaynem. – dodałam widząc jej zdezorientowaną minę.

Stałam w miejscu kilka sekund, po chwili jednak uświadomiłam sobie, że muszę pomóc przyjaciółce z jakże ciężkim bagażem.

- Jest dobrze. – odparła bez większych emocji, co dało mi jeszcze więcej argumentów świadczących o tym, iż było coś nie tak.

Chwyciłam jedną torbę, a Edwards drugą i z trudem zdołałyśmy wnieść je po kilkunastu schodach. Na całe szczęście, apartamentowiec był wyposażony w windę, co ułatwiło nam dotarcie na trzecie piętro.

Gdy stanęłam w przedpokoju swojej przyjaciółki, ogarnęło mnie ciepłe powietrze. Było ono nasycone jakimś odświeżaczem o zapachu lilii i może pomarańczy?  Ciężko było mi sprecyzować, który z nich rozkochał w sobie moje nozdrza.

Rozejrzałam się i moją uwagę przykuły jasne kolory, jakimi został pomalowany wielki salon. Jedna ze ścian była żółta, druga  swoim odcieniem podchodziła do szkarłatu, a pozostałe dwie ozdobione były elegancką tapetą we wzory. Taki obrazek pasował mi do Perrie.

Skupiłam swoją uwagę na nowoczesnym umeblowaniu; puchaty, beżowy dywan, na którym stał stolik kawowy, czarny narożnik oraz dopasowany do kompletu fotel stojący obok. Komplet wypoczynkowy ustawiony był naprzeciwko wielkiego, plazmowego telewizora wiszącego na ścianie. Obok była półka z płytami DVD wraz z samym sprzętem.

Okno wychodzące na widok miasta było przysłonięte białymi firankami, a przy nim stało biurko z laptopem, który musiał należeć do Malika, ponieważ dziwne były na nim naklejki. Takie niepodobne do gustu Edwards. A może to ja nie potrafiłam rozpoznać własności mojej przyjaciółki?

- Chodź, pokażę ci twój pokój. – z zachwytu apartamentem, wyrwał mnie głos blondynki stojącej za mną. Ruszyła wąskim korytarzem, w międzyczasie wskazując mi łazienkę oraz jej sypialnię.

Dotarłyśmy do celu.

Wystrój mojego nowego „królestwa” był stonowany, ale i miał w sobie nutkę nowoczesnych akcentów. Granatowa farba pokrywała jedną ścianę, na której wisiały dwa obrazki; jeden przedstawiający wieżę Eiffla, a drugi zachód słońca na plaży w Malibu. Druga z czterech ścian (jednocześnie będąca sąsiednią poprzedniej) ozdobiona była kremową tapetą z eleganckimi wzorkami. Pozostałe zostały zakryte przez wielką, brązową szafę oraz biurko. Łóżko stało na środku ściany, a jego niebieska pościel była perfekcyjnie ułożona. Okno miało widok na ulicę przed domem, gdzie blondynka zaparkowała swój samochód. Nie wiem komu miałam dziękować za tak cudowny pokój.

Pezz postawiła mój bagaż  na środku pomieszczenia i uśmiechnęła się do mnie promiennie.

- Rozpakuj się, a jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wal śmiało do mnie. – powiedziała, a ja w zadumaniu jej tylko przytaknęłam.

More than friend // N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz