019: Obiecujesz?

681 39 0
                                    

Dedykowany dla wszystkich, którzy stracili sens swojego życia i pragną, aby na nowo go odbudować/znaleźć. Uwierzcie w siebie!

Gdyby spojrzenie mogło zabijać – osobnik stojący naprzeciwko mnie leżałby już pięć metrów pod ziemią w drewnianej trumnie, albo, co najlepsze, jego ciało zostałoby przeniesione przeze (lub któregoś z chłopaków) nad rzekę i spuszczone z prądem Tamizy.

On lustrował mnie wzrokiem, podobnie jak ja jego. I nie, to nie był Harry. Ten lokowaty pacan nie wyszedł jeszcze dzisiaj ze swojego pokoju, i chwała mu jest za to, bo nie zniosłabym widoku jego okropnej twarzy, a bynajmniej tych zakłamanych, zielonych oczu.

- Zapytam się po raz drugi, Zayn, i proszę, odpowiedz mi na to pytanie. – Poprosiłam, niemalże bruneta, którego wzrok nadal był zamieszczony na moich oczach – Dlaczego zerwałeś z Perrie?

Chłopak prychnął.

- A co? Przyjaciółka ci nie powiedziała? – Zaśmiał się. To nie był dobry początek tej rozmowy. Louis z Eleanor wyszli z samego rana do ginekologa dziewczyny; Danielle z Liamem też zniknęli lada świt, a Niall jeszcze śpi. Zayn wrócił kilka godzin po tym, kiedy Perrie zasnęła na kanapie w salonie; z tego, co było mi wiadome, nadal spała, więc starałam się mówić jak najciszej tylko potrafiłam. Malik nie ułatwiał mi tego, bo stał się jeszcze bardziej tajemniczy niż był zwykle. – Cher, dobrze ci radzę, nie wtrącaj się w to. Nie chcesz być częścią TEGO wszystkiego. – Powiedział łagodniej.

- O czym ty do mnie mówisz, Zayn?

Staliśmy w kuchni. On opierał się o lodówkę, a ja siedziałam przy stole, nie wpuszczając z niego wzorku.

- Przecież kochasz Perrie. Jesteście razem cholernie szczęśliwi. Gdzie widzisz problem?

Kochałem ją i byliśmy szczęśliwi. – Warknął – Teraz nie czuję tego, co kiedyś. Moje uczucia do niej… Zniknęły.

- Jak mogły zniknąć uczucia, Zayn?! Czy ty siebie słyszysz? – Wysyczałam. Bardzo nie chciałam obudzić Edwards, jednak przy tej rozmowie raczej się nie dałoby uniknąć obudzenia całego osiedla. – Oświeć mnie, proszę, bo nie rozumiem tutaj czegoś.

- Cher, prosz-

- Wyszedłeś wczoraj, zaraz po tym, jak Harry objawił nam się po sześciu miesiącach bycia umarłym. – Wyrzuciłam z siebie na jednym tchu – Było widać, że zadowolony z tego nie byłeś. Perrie i Liam polecieli za tobą. Potem, kilka godzin później, Pezz przychodzi do domu cała zapłakana, a Payne nie wiem, o której raczył przyjść! Gdzie tutaj, do jasnej cholery, jest problem, co?

Z każdym słowem, jakie wyszło z moich ust, stawałam się coraz bardziej podirytowana. Malik jeszcze nie poczuł na swojej skórze w pełni wkurzonej Cher Lloyd. Oj, nie.

Widząc brak reakcji z jego strony, przymknęłam oczy i westchnęłam cicho, po czym je otworzyłam.

- Czy to ma związek z Harry’m? – Szepnęłam – Wiedziałeś o tym, co robił przez cały ten czas? Proszę, powiedz mi, Zayn.

- Harry działał solo. – Odparł beznamiętnie brunet – To, co doprowadziło do rozstania z Perrie nie ma nic wspólnego ze Styles’em i jego zjebanymi gierkami. – W jego głosie słyszałam smutek?

W tym samym momencie, kiedy Malik zakończył swoje zdanie, moich uszu dobiegł dźwięk ziewającego kogoś. Zerknęłam kątem oka na wejście do kuchni i ujrzałam tam Jego, w samych bokserkach.

More than friend // N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz