Weszłam niepewnie do sali szpitalnej i rozejrzałam się po niej. Kolory nie były zbyt zachęcające do spędzenia w niej czasu, a co dopiero najbliższej doby! Okropna biel była wszędzie, z wyłączeniem fioletowej pościeli i szarej podłogi. O mój boże. Ciekawe, kto to wszystko projektował?!
Salka była zajęta tylko i wyłącznie przez Eleanor i ich małe dziecko, do którego powoli podążałam, u boku swojego chłopaka. Za nami szła Danielle z Liamem, oraz Zayn. Ostatecznie Perrie miała przyjechać do nich później, kiedy wszyscy już pójdą.
Eleanor wyglądała na zmęczoną, jednak próbowała trzymać się dobrze. Włosy miała luźno spuszczone na ramiona, oczy lekko podkrążone, a usta wyschnięte. Jej policzki były blade. Gdy przeniosła swój wzrok z małej kruszynki, którą trzymała w swoich objęciach na nas; brunetka posłała nam ciepły uśmiech, najlepszy na jaki było ją w tamtej chwili stać. Louis siedział przy niej i zahipnotyzowany wpatrywał się to w Calder, to w małego bobasa. Za Chiny nie mogłam uwierzyć w to, że ten rozczulający się nam małym dzieckiem chłopak, jeszcze kilka miesięcy temu nie dawał za wygraną i chciał się mnie delikatnie mówiąc pozbyć z życia. Wszystko sprowadzało się tylko do jednej osoby, która strzeliła focha i wyszła.
Nie wiedziałam, co miałam ze sobą zrobić. Stałam przy nogach brunetki, która leżała w łóżku i obserwowałam chłopców oraz Danielle, którzy zachwycali się małym. Chłopiec przeszedł z rąk Louis’a, do Danielle, Liama, Niall’a… z tego, co zdążyłam zarejestrować, Zayn bardzo chciał wziąć go na ręce, jednak w jego oczach ujrzałam strach, więc zrezygnował. Horan zrobił krok w moją stronę i podał mi bobasa. Niepewnie wzięłam go w swoje objęcia, podtrzymując mu główkę i poprawiając kocyk, w który był zawinięty. Byłam nim całkowicie oczarowana; mogłabym wyobrazić sobie, jaki kolor oczu ma, ponieważ były one zamknięte. Usta chłopca przypominały mi trochę usta Eleanor, natomiast jego nos był stuprocentowym odzwierciedleniem Lou. Karnacja nie była zbyt ciemna, ale do jasnych też nie należała. W pewnym momencie, dziecko mlasnęło uroczo, a jego usteczka wykrzywiły się w uśmiechu. Następnym, co zrobił chłopiec, to uniósł swoje powieki ku górze, a ja mogłam utonąć w niebiesko-szarych tęczówkach. Tych samych, jakie posiadał ojciec malca.
- Jak go nazwiecie? – usłyszałam pytanie Danielle, które wyrwało mnie z podziwu małego bobasa.
Zaczęłam kołysać ramionami na boki, aby dziecko nie wybuchło płaczem, choć wcale się na to nie zanosiło. Malec był wyjątkowo spokojny i aż bałam się pomyśleć, jaki diabeł mógłby w niego wstąpić za parę lat. Boże, co ja plotę.. przecież to aniołek!
- Tommy? – Zapytał szatyn.
- Żartujesz sobie, prawda? Louis? – Niall zaczął się chichotać – Chcesz swojego syna nazwać Tom?
- Nie Tom tylko Tommy, ty idioto. – odgryzł się Tommo, a ja momentalnie się uśmiechnęłam.
Dlaczego ta malutka kruszynka musi być taka słodka?
- Mi się podoba – szepnęła Eleanor, więc przeniosłam na nią swoje spojrzenie, nie przestając się kołysać. – Tommy Charlie Tomlinson.
Louis uśmiechnął się promiennie.
- Więc witamy w naszej zwariowanej rodzinie, Tommy. – Danielle objęła mnie ramieniem, nachylając się nad dzieckiem. – Przyda ci się dużo szczęścia, maluchu.
- I wytrwałości – wtrącił się Zayn.
- Stalowych nerwów.. – zachichotał Payne, przybijając piątkę z Malikiem.
- Normalnych rodziców, to ty nie masz. Bynajmniej ojca, więc… – tak szybko jak Niall to powiedział, tak szybko został trzepnięty przez szatyna w tył głowy, czemu towarzyszyły słowa „nawet nie kończ tego, co zacząłeś mówić, Horan”.
CZYTASZ
More than friend // N.H.
Fanfic- Dziękuję, Harry, że pozwoliłeś mi zrozumieć, iż kocham tę oto wspaniałą dziewczynę. - powiedziałem, patrząc na niego. Styles ukłonił się tylko, a Cher zachichotała - Cher - zwróciłem się do niej - sprawiłaś, że każdy mój dzień stawał się o wiele l...