030: Tak będzie lepiej

579 37 1
                                    

Chłodne powietrze uderzyło w moją twarz, a z chmur zaczął padać drobny deszcz. Nie spodziewałam się, iż pogoda może aż tak się zmienić. Jeszcze niedawno świeciło słońce i wszystko było dobre. Właśnie było…

Albo jestem idiotką, albo to świat odwraca się przeciwko mnie. Jak mogłabym dokonać dobrej decyzji? Tak, wszystko zawsze sprowadza się do podjęcia decyzji życia, jak w banalnych serialach. To rzeczywistość.

Poprawiłam swojego kitka i kontynuowałam swój spacer po londyńskiej ulicy. Zostawiłam Louis’a w moim pokoju hotelowym. Nawet on nie rozumiał tego, co musiałam przechodzić, a musiałam przyznać był moim przyjacielem. Tak, to co się wydarzyło po rzekomej śmierci Harry’ego całkowicie nas do siebie zbliżyło, albo raczej wykrzyczenie sobie prawdy w twarz sprawiło, że było dobrze. Co z Styles’em? Poszedł szukać Niall’a. Horan jak wyszedł – tak i przepadł. Najprawdopodobniej, jak go dobrze znałam, siedział w jakimś barze i pił. Pił do nieprzytomności. Przecież każdy facet musi zapijać swoje smutki.

- Cher! – na dźwięk swojego imienia, machinalnie odwróciłam się w stronę źródła głosu. Ujrzałam tam dwie osoby; blondyna, dobrze mi znanego i jakąś dziewczynę. To zabolało. – Cher, cooo ty tu-tutaj ro-bisz?

Para podeszła do mnie bliżej. W niebieskich oczach mojego chłopaka (tak myślę), było widać jakby mgłę, która pokrywała całe tęczówki. Zawsze po tym poznawałam, kiedy był pijany. Wtedy był nieźle najebany. Obok niego stała rudowłosa dziewczyna, w której od razu rozpoznałam towarzyszkę Harry’ego.

- Elena. – powiedziałam w jej stronę, a ta uniosła swój wzrok na mnie.

- Che-cher, poznaj moją małą Elenę. El, to jest, um, Cher. – Niall jąkał się.

Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.

- Cher wbiła mi nóż w plecy – bełkotał bez sensu, a może z sensem? – i teraz tutaj stoi. – zaśmiał się głośno – i jesteś tutaj, Cher. Ale, ale ja cię, Cher, nie potrzebuję…

Elena ścisnęła dłoń blondyna, a ja poczułam, że złość bierze nade mną górę.

- Mam Elenę… ona mnie chce… - spojrzał na czerwono włosą – A ty, Cher musisz iść, bo spóźnisz się na samolot…

- Niall, o czym ty mówisz? – szepnęłam, ale chłopak całkowicie mnie zignorował.

Nie wiedziałam, dlaczego w ogóle wdawałam się z nim w jakąkolwiek dyskusję, skoro był całkowicie pijany i za pewne jutro już by nie pamiętał, co robił, z kim. Właśnie, a tym niby kimś była Elena O’Conner. Dziewczyna, która najprawdopodobniej była powodem zerwania Zayn’a i Perrie. To były tylko moje domniemania. Żadne z nich chyba nie miało zamiaru mi powiedzieć, co się wydarzyło.

- N-nie kocham c-cię, Cher. – zakołysał się, a Elena go przytrzymała – Nie c-chcę cię z-znać.

Och. Jeśli myślałam, że widok Eleny i Niall’a mnie ukłuł, to co dopiero miałam powiedzieć, gdy z ust mojego chłopaka wyleciały takie słowa? Przecież, kiedy jest się pijanym, zazwyczaj mówi się prawdę. Niall powiedział, że mnie nie chce znać. Nie kocha mnie. Okej, poradzę sobie…

- Czyli z nami koniec. – podsumowałam, a oczy blondyna niemalże wyszły z orbit. – Koniec. – powtórzyłam do siebie, zaciskając usta w wąską linię. Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że płaczę.

Odeszłam z płaczem. Odeszłam z jego życia. Raz na zawsze.

*

Perrie siedziała na moim łóżku i przyglądała się temu, co robiłam. Danielle zajęła miejsce na podłodze i powolnymi ruchami składała moje koszulki, układając je w granatowej walizce. Na moją prośbę, Eleanor przywiozła mi resztę moich ubrań z domu One Direction. Sama nie chciałam tam iść i być zmuszona na to, aby widzieć Jego. Od tamtego wieczoru, nie mówiłam, nie myślałam o Nim. To zbyt bolało.

More than friend // N.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz