Jestem na torach. Jestem, ale zaraz mnie nie będzie. Zniknę na zawsze. Zostanie ze mnie jedynie kupa mięsa. Pociąg zaraz przyjedzie. Ludzie w nim jadący nie są świadomi co właśnie się stanie. Nie będą wiedzieli dlaczego ta sytuacja, co zaraz ich spotka będzie miała miejsce. Nie będą wiedzieli co przeżyłem. Nie będą znali mojej historii. Będą mogli się jedynie głowić dlaczego tu wylądowałem.
Czułem łzy spływające o moich policzkach uśmierzając ból. Wydobywając go z najmroczniejszych głębin mnie i okazując go światu. Nie wydobyły się ze mnie bo taki miałem kaprys, jak moja nauczycielka matematyki. Łzy tak nie działają. Ktoś musi je popchnąć. Ta jak teraz.
Wyszedłem ze szkoły, kierując się w kierunku domu. Patrzyłem na moje zniszczone trampki. Krok za krokiem. Brakowało mi towarzysza, którym był zawsze Sebastian. Niestety musiał zostać na zajęciach dodatkowych u naszych, zawsze się kłócących gołąbków. Nie chciałem mu przeszkadzać w tych ciekawych lekcjach, więc poszedłem do domu. To był błąd.
Nawet się nie zorientowałem, kiedy wszedłem na teren "mobbingowców". Idealne miejsce dla nich. Nie widać go z ulicy i nie ma kamer, które mogłyby zarejestrować znęcanie się nad innymi. Nie miałem czasu na jakąkolwiek reakcję. Zostałem przerzucony przez ramię mięśniaka z gangu Emmy i zaniesiony pod ścianę.
- Co się stało Alexandrze? - Zapytała z udawaną troską w głosie Emma tuż po tym jak mięśniak postawił mnie na nogi pod murem. Zostałem otoczony. Jak owca. - Myślałeś, że ja znajdziesz sobie przyjaciół to o tobie zapomnimy i pozwolimy się w ogóle uśmiechnąć? Jak tak, to wiedz, że postanowiliśmy dać ci krótką przerwę, byś mógł się nacieszyć przed twoim końcem. Zniszczymy cię!
Ostatnie słowa wydobyła z krtani z takim jadem, że spokojnie mogła konkurować z najbardziej jadowitym zwierzęciem świata. Była teraz najgroźniejszą zwierzyną. Panowała nad wszystkim. Miała pełną kontrolę nad swoim terenie. Wraz ze swoimi ludźmi wynajdowała ofiarę, by ją zniszczyć. Zniszczyć ją. Okrutne. Ale nie dla nich. Byli bezwzględni.
- Nigdy o nas nie zapomnisz! Jesteśmy twoim koszmarem!
Max mówił to z twarzą dwa centymetry od mojej. Jakbym mógł zdjąłbym mu ten debilny uśmieszek już dawno. Ten debilny uśmieszek, który pojawiał się zawsze podczas "naszych spotkań".
- Zamknijcie się! Sam wiem najlepiej co mi się przyśniło! - Próbowałem to powiedzieć z opanowaniem ale to było trudne. Bałem się. Od kilku miesięcy nic mi nie robili. Myślałem, że o mnie zapomnieli, aż sam zapomniałem o nich.
- Oh! Kotek pokazał pazurki. A już myślałam, by powiedzieć chłopcom, żeby kotka tak mocno nie bili. Teraz już mi wszystko jedno. Mogą cię nawet gwałcić! - Śmiała się. Śmiała się przeraźliwy, dziwny sposób.
Już zdążyłem pożałować, że nie poczekałem na Sebastiana.
- Wiecie co robić!
Gdy tylko Max to wykrzyczał całe moje ciało opanował mój wewnętrzny strach. Wielki strach. Opanował całe moje ciało nie pozwalając mi wykonać żadnego ruchu. Stałem bez ruchu, by pod falą uderzeń podwładnych tej parki, która poszła sobie teraz zjeść obiad, zostać przygniecionym w bezruchu do ziemi. Byłem odrętwiały. Kopali mnie z całych sił. Nie było dla mnie ratunku. Zostałem tu. Mieli rację. To jest mój koniec.
Nie wiem ile to trwało. Dla mnie mogła być to wieczność. Po prostu tam leżałem sponiewierany. Skończyli, kiedy stwierdzili, że są głodni i idą dołączyć do ich "szefów". Słyszałem to jak przez taflę wody. Czułem, że tracę przytomność. Nie miałem siły. Z każdym kopnięciem mi ją odbierali coraz bardziej. Nawet pierd, zbierający się gdzieś w moim ciele nie wydostał się na zewnątrz.