Rozdział 6

686 62 4
                                    




Tego dnia Astrid wybudziła się o wiele wcześniej, niż to bywało dotychczas. W domu panowała nieprzerwana cisza, która nie była była dla niej ani trochę normalna, pomimo iż bywało tak zwykle każdego dnia.

Od razu wstała z łóżka szybko się ubierając, następnie kierując się do pokoju Czkawki by sprawdzić, czy wszystko u niego w porządku. Szczerbatek leżał pod drzwiami i  w momencie gdy podeszła do niego podniósł się podchodząc do niej. Dziewczyna pogłaskała go delikatnie po głowie podchodząc do drzwi, w które delikatnie zapukała.

- Czkawka ... - Zaczęła urywając na chwilę.  Nie wiedziała, co ma dalej powiedzieć.
- ja wiem, że przez cokolwiek teraz przechodzisz musi być trudne ... - Wzięła głęboki wdech niepewna, czy to cokolwiek da
- ale możemy ci pomóc ... proszę - Nie dostając żadnej odpowiedzi, postanowiła otworzyć drzwi, zobaczyć, czy ją wpuści do środka. Jednak gdy spojrzała do środka, zobaczyła tylko pusty pokój, co wprowadziło nas w szok. Szczerbatek wszedł do pomieszczenia chodząc dookoła, zatrzymując się ostatecznie przy oknie.

Astrid się strasznie zmartwiła o niego. Wie, że gdziekolwiek zniknął, gdziekolwiek teraz jest musi go znaleźć. Wyszła z pokoju, za nią od razu ruszyła furia. Bez żadnego śniadania wyszła z domu podając jeszcze Wichurze i Szczerbatkowi cały kosz ryb. Zaczęła się mu także przyglądać, po jego zachowaniu wywnioskowała, że Czkawki nie ma na wyspie, ani w jej pobliżu.

Skierowała się bezpośrednio do domu Valki wchodząc bez uprzedniego pukania, co bardzo zaskoczyło kobietę jedzącą właśnie śniadanie.

- Czkawka zniknął - Powiedziała zmartwiona podchodząc do stołu. Kobieta spojrzała się na nią zmartwiona.

- Jak to zniknął? - Zapytała, kiedy dziewczyna usiadła na krześle na przeciw niej.

- Po prostu zniknął ... - Kobieta wstała od stołu skierowała się do kuchni i zaraz wróciła z dwoma kubkami z których wylatywała para.
- Dziękuję - Uśmiechnęła się delikatnie w jej kierunku biorąc kubek upijając troszeczkę. Od razu się lepiej poczuła.

- Spokojnie on nie mógł tak po prostu zniknąć - Sama upiła łyk herbaty - Czy po zachowaniu szczerbatka może nie zauważyłaś czegoś, może on wie gdzie się znajduje. - Dziewczyna chwilę myślała wpatrując się w kubek z naparem.

- Po jego zachowaniu jedyne co wywnioskowałam, że nie ma go tu na wyspie - Powiedziała ze smutkiem spoglądając teraz na zaniepokojoną kobietę. "Dlaczego zniknął i czy to ma związek z jego ostatnim zachowaniem?" Takie myśli przechodziły przez głowę Astrid, która starała się nie wyglądać na spanikowaną.

- Może smoki tropiące pomogą? Na pewno uda nam się wtedy go znaleźć - Powiedziała Valka wstając od stołu i posprzątała wszystkie naczynia.

- Smoki tropiące mogą nie znaleźć jego tropu, ale Szczerbatek na pewno, kto jak kto, ale jego najlepszy przyjaciel szybciej go znajdzie - Powiedziała teraz także wstając od stołu i kierując się do wyjścia.

- Dobry pomysł, ale Szczerbatek chyba potrzebuje jeźdźca jeśli dobrze pamiętam - Powiedziała kobieta zaraz ruszając za dziewczyną.

- Nie potrzebuje i zaraz ci to pokaże - Obie ruszyły do domu wodza. Astrid weszła do pokoju Czkawki i zaczęła wyciągać wszystkie ogony szczerbatka ze skrzyni gdy w końcu wyciągnęła ten jeden. Cały czarny zrobiony tak by przypominał smoczą skórę, a w dodatku jest ognioodporny.

- To tylko kolejny z ogonów Szczerbatka, nie wygląda jakby był nadzwyczajny. - Na słowa kobiety Astrid zagwizdała by przywołać smoka, który pojawił się bardzo szybko.

- Czkawka wiedział, że taki dzień kiedyś przyjdzie i zawsze w razie co miał dla niego ogon by mógł latać sam - Powiedziała zaczepiając pewne pasy i elementy do ogona furii. Dokładnie tak jak nie tak dawno temu pokazał jej ukochany. Po założeniu ogona smok tylko spojrzał się na swój ogon z pytającym wzrokiem.

- Pomożesz nam odszukać Czkawkę, prawda? - Nie musiały się w ogóle pytać smoka, gdyż ten był już gotowy do lotu. Nawet się do nich uśmiechnął, czego od dawna nie robił. Widząc reakcje smoka Astrid uśmiechnęła się do niego delikatnie.

- Wezmę Wichurkę i polecimy go szukać, a tymczasem tobie zostawiam wioskę pod opieką - Powiedziała już nie czekając na to, czy kobieta ma jakiś sprzeciw. Wybiegła przed dom gdzie jej smok stał już przed drzwiami czekając, tym czasem Szczerbatek wzbił już się w powietrze oznaczając, że jest gotowy do lotu, będąc skierowanym na północ. I zaczęli swój lot. Po kilku godzinach dziewczyna zaczęła się zastanawiać gdzie on zniknął oraz jakim cudem się tak szybko mógł przemieścić. Gdyby wypłynął łodzią, nawet w środku nocy, zdążyli by go już zauważyć.

Tymczasem jakiś czas wcześniej. Wódź wyszedł z areny zostawiając Czkawkę i gość niewielką dziewczynkę samym. Chłopak chciał uciec, ale łańcuchy go blokowały, na co nie mógł nic poradzić. Dziewczynka zdawała się być nim bardzo zainteresowana, powoli lecz z dystansem, starała się obejrzeć go ze wszystkich stron, kiedy on podążał za nią cały czas wzrokiem. Kiedy zbliżyła się niebezpiecznie blisko jego ogona, poruszył nim przy okazji się odzywając do niej.

- Przestań - Wtedy zrozumiał, że był to błąd. Dziewczynka odskoczyła jak oparzona, wyglądała jakby zobaczyła ducha. Wtedy też widać było wracającego wodza, który szedł z jakąś już w podeszłym wieku kobietą.

- ... nie wiemy skąd się tu znalazł - Mówił do kobiety, która szła podpierając się o laskę. Wzrostem sięgała do połowy wzrostu wodza. Dziewczynka zauważając wchodzących ich na arenę zaczęła biec w stronę mężczyzny.

- Papa on potrafi mówić - Starała się przekazać to po cichu swojemu ojcu ale, Czkawka był w stanie to usłyszeć. "To był błąd" Pomyślał sobie przyglądając się im uważnie. Kobiecinka podeszła do niego także się przyglądając jak to wcześniej zrobiła dziewczynka, tylko tym razem pozwolił się dotknąć, by nie wystraszyć kolejnej osoby. Całą ta sytuacja jest dla niego bardzo niekomfortowa.

- Tak, to on - Powiedziała lekko zachrypniętym głosem do mężczyzny, który teraz podszedł bliżej biorąc niewielką dziewczynkę na ręce.

- Jesteś pewna? - Spytał by się upewnić, na co ona od kiwała mu głową. Dziewczynka spoglądała na nich oboje z pytającym wzrokiem, tak samo jak Czkawka. Powiedziała coś na ucho mężczyźnie, który się delikatnie uśmiechnął.

- Cóż nie opowiadałem ci jeszcze tej legendy, albo plotki jak to niektórzy ją uważają - Powiedział kierując teraz wzrok na chłopaka. - Mówi się, że pewnego dnia, na naszej wyspie pojawi się chłopak, pół smok, pół człowiek. Będzie to osoba o życzliwym sercu, która jest zawsze gotowa pomóc innym. - Czkawka przysłuchiwał się jego opowieści, w końcu uważają, że on jest tą osobą z legendy, chodź on sam w to nie wierzy.

- Będzie to osoba, która połączy dwa światy, ludzi i smoków i sprawi, że wszędzie zapanuje spokój - Chłopak już to zrobił, chociażby w części. Zaprzyjaźnił ludzi ze smokami, a pomiędzy wieloma archipelagami panuje spokój i porządek, jak na razie.

- Jednak ponoć chodzi jeszcze przestroga, że jeśli zgubi swoją drogę, zapomni kim jest, straci wszystko co kochał i co do tej pory chciał chronić - W tym momencie przypomniały mu się słowa jego ojca, on mówił do niego podobne rzeczy w śnie. Chłopak spojrzał się w niebo, jakby chciał spojrzeć się ponownie na ojca i w głębi duszy powiedział te słowa "Nie zawiodę cię tato". Nie zatraci się i nigdy nie zapomni kim jest, gdyż nie chce stracić swojej ukochanej Astrid i mamy, którą dopiero co odzyskał po tak długim czasie.

Będzie ich chronić, lecz z daleka. Chłopak bardziej się chyba boi, że ich zawiedzie, albo co gorsza zrani będąc w takim stanie. Obiecał sobie, że wróci na Berk, do nich i już nigdy ich nie zostawi broniąc ich nawet za cenę swojego życia.

Dziewczynka z fascynacją wpatrywała się w mężczyznę, który skończył opowiadać tą historię. Wskazał tylko dłonią na Czkawkę, dziewczynka spojrzała się w jego kierunku, obserwując go, jak spogląda w niebo, jakby czegoś w nim szukał.

- To on jest tą osobą - Powiedział cicho, oczy dziewczynki zalśniły. Czkawka z powrotem skierował na nich swój wzrok, ich widok był piękny. Ojciec, który kocha swoje dziecko, swoje dziedzictwo. Czkawka delikatnie w tym momencie posmutniał rozumiejąc, że nie będzie mógł mieć żadnego potomka, że jego ród zakończy się wraz z jego śmiercią.

W tym także momencie dziewczynka wskazała na niego palcem, chłopak przekrzywiło głowę. Dopiero wtedy dobiegł dotarło, że zaczęła się dalsza przemiana.

Wszystko się kiedyś kończy ... a może i nie ... [JWS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz