Rozdział 23

188 9 8
                                    

To wszystko może się wydawać takie dziwne. Nasze relacje zmieniły się w ciągu jednego dnia. Każdego dnia spotykam się z Olivierem i świetnie bawię się w jego towarzystwie. Kilka tygodni temu nigdy nie pomyślałabym, że wrócę do niego, że będę tu z nim. Pomimo tego co do niego czułam wolałam o nim zapomnieć, żeby nie ranić siebie, a teraz jestem tu obok niego, chociaż dalej pamiętam wszystko przez co razem przeszliśmy, bo tego się nie da zapomnieć. Jakaś cząstka mnie s przez te wszystkie wydarzenia ukształtowała się i już nie jestem taka sama, a to dzięki niemu.

- Olivier? - pytam kiedy leżymy przytulni do siebie.

- Tak? - spogląda na mnie.

- Pamiętasz jak wparowałeś do Harrego domu z bronią? - przypominam.

- Możemy do tego nie wracać? - złości się.

Bardzo chciałabym, ale muszę to powiedzieć. Nie chciałam wspominać o tym, bo uważam że nie jest nam już to potrzebne, wybaczyliśmy sobie więc po co wracać dalej do tego samego, ale to jego ojciec.

- Wieczorem kiedy poszedłeś się kąpać dzwonił twój telefon - przerywam - to była Lena, dzwoniła żeby powiedzieć, że Harry walczy o życie.

- Zasłużył na to - prycha.

Mówi to tak bez emocji, jakby nagle jego ojciec przestał istnieć, jakby go nigdy nie było, jakby był obcym dla niego. Pomimo tego jak wiele przeszedł jak go nie było i co robił jak już wrócił to powinno go to chociaż ruszyć w jakimś małym stopniu.

- Olivier! Nie mów tak - proszę go - to nadal twój ojciec.

- Czy ojciec zostawia własne dziecko, kiedy najbardziej go potrzebuje? - prycha. - To on mnie w to wszystko wpakował. To dzięki niemu zginęła Ver.

- Co?! - wykrzykuję.- O czym ty teraz mówisz?

Nie mogę w to uwierzyć, wiem że ojciec Oliviera nie należał do tych idealnych ojców i wiele mu do tego brakowało, wciągnął go w ten cały świat, w którym nie chce być, ale co ma do tego Ver?

- Veronica za bardzo chciała o mnie wiedzieć, za bardzo doszukiwała we wszystkim drugiego dna, ale była zbyt słaba emocjonalnie. Wtedy w barze, kiedy pobiłem tego chłopaka, to był Zack. Wspomniał, że zrobi to samo tobie, co zrobił Ver - jego szczęka ma bardziej ostry wyraz twarzy. - Nie wytrzymałem i mu przyłożyłem, on ją zgwałcił - obraz zaczyna mi się rozmazywać. - Proszę cię Zoey, nie wspominaj o tym nikomu - prosi.

- Poszedł siedzieć na trzy lata, powinien dostać dożywocie - oznajmiam. - Mogło mi się stać to samo co Ver, mogłam zginąć.

Znowu wszystko zaczyna docierać do mnie, obraz przestaje być dla mnie rzeczywisty, wszystko rozmazuje mi się przed oczami, a ja znowu płacze. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić przez co musiała przechodzić potem Veronica, ja zawdzięczam teraz wszystko Olivierowi, bo mnie uratował, sprawił że uniknęłam najgorszego.

- Tylko starych ran lepiej nie rozdrapywać, ja ciebie uratowałem, ale Ver nie dałem wtedy rady, obwiniałem siebie cały czas, było mi ciężko nie potrafiłem na nią potem patrzeć - patrzę na niego i wiedzę, że on dalej to przeżywa.

Olivier nigdy nie był zły, chciał być taki, ale to on zawsze wszystkich ratował, a potem dostawał miano najgorszego chłopaka na świecie, potwora. A on po prostu nie umiał radzić sobie z bólem, był zagubiony jak mały chłopczyk w wielkim świecie.

- Chodź tu do mnie - mówię kiedy widzę w jego oczach łzy, podchodzę do niego i mocno go przytulam. - Nie powinnam do tego wracać, przepraszam.

Nienawiść nie zna granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz