Było ciepłe lato i właśnie zapadał zmrok. Ty oraz Haechan wracaliście właśnie z parku rozrywki. Dzierżyłaś z dumą wielkiego pluszaka którego Hae wygrał osobiście i specjalnie dla Ciebie - po paru(nastu) próbach, na które wydał tyle pieniędzy, że spokojnie mógłby kupić Ci dwa takie pluszaki w sklepie ale musiał to zrobić "bo tak zawsze robią w filmach". Przez to, zabrakło Wam pieniędzy na autobus, więc snuliście się teraz środkiem ulicy, nieśmiało trzymając za ręce. Spotykaliście się już jakieś pół roku... Ten czas tak szybko płynie, gdy jest się szczęśliwym. Dzisiejszy dzień miał wiele zmienić - pierwszy raz szłaś do niego na NOC przez co w głowie miałaś:
1. niepokój
2. Niepokój
3. NIEPOKÓJ
Myśli kłębiły się tylko wokół tego czy jego mama Cię polubi, czy to na pewno dobry pomysł żeby zostawać...stanęliście pod jego domem i zaczęłaś panikować. Oczywiście wewnętrznie. Hae zauważył że coś nie gra i zeskoczył z krawężnika po którym wcześniej spacerował próbując utrzymać równowagę. Zawsze jest odrobinę chamski ale przecież za to go kochasz. No, między innymi. Przy Tobie to całkiem inny człowiek, żaden cham czy rozrabiaka.
- Heej, Słońce co jest grane? - spojrzał na Twoją zamyśloną twarz i powiedział lekko drżącym głosem.
Zawsze bardzo się przejmował gdy tylko widział, że coś u Ciebie jest nie tak, za wszelką cenę próbował załagodzić sytuację za pomocą tego, w czym jest najlepszy - czyli starym dobrym dokuczaniem. Tym razem, padło na łaskotanie po lewym boku bo "fajnie się wtedy wkurzasz" - tym razem nie zadziałało to tak, jak sobie zaplanował. Zatrzymałaś się odpychając jego rękę i wybuchłaś:
- Dobrze wiesz że się stresuję, przestań mnie dźgać bo wrócę do domu. Sama. Bardzo cieszyłam się na ten dzień a teraz... - mówiłaś nerwowo wyższym tonem ale Haechan przerwał tą panikę kładąc Ci palec na ustach i pocierając kciukiem Twój rozpalony policzek.
- Ciii, już, spokojnie. Nie pozwolę Ci wracać samej o tej porze a poza tym, przygotowałem coś hiper mega extra specjalnego na ten wieczór i na pewno byś żałowała że poszłaś! I nie mam zamiaru śpiewać dzisiaj Walk you home. - odparł uroczym tonem z uśmiechem na ustach, łapiąc Cię pewniej za rękę i ciągnąc w stronę furtki. Zarumieniłaś się jeszcze bardziej i nie ukrywajmy, zagotowało się w Tobie, lecz nie byłaś w stanie oprzeć się tym brązowym oczom. Przytuliłaś pluszaka mocniej i niepewnym krokiem podążyłaś za swym chłopakiem.
Wyciągnął klucz z kieszeni, chwilę siłując się z zamkiem (śmieszek Hae, zrobił to żeby Cię odrobinę rozbawić i rozładować atmosferę). W końcu otworzył furtkę i puścił Cię przodem nonszalanckim ruchem ręki, robiąc sobie w międzyczasie żarty, że niby Cię puszcza ale wchodzi pierwszy. Niby Haechan ale dżentelmen - jak zawsze dla Ciebie. Zatrzymałaś się ponownie i już miałaś zawracać.... plan był idealny, obrót i bieg. To tylko drugi koniec miasta o 23 ale... Hyuck wyprzedził Twoje zamiary i zasłonił Ci oczy dłońmi każąc nie podglądać pod groźbą powiedzenia Twojej mamie jakie zdjęcia trzymasz na telefonie.
- Dzięki Donghyuck, nie pomagasz. - wysyczałaś w jego stronę z nutką niepokoju i pretensji.
Niby byłaś zła i zdenerwowana ale to było to, dokładnie to czego potrzebowałaś żeby się uspokoić. Od samej jego obecności miękły Ci kolana a teraz mogłaś czuć jego ciepłe dłonie i delikatnego przytulasa. Jego zapach unosił się w powietrzu a palce u rąk delikatnie muskały Twoją twarz tak, jakby chciał zasłonić cały obraz ale nie chciał zrobić Ci przy tym żadnej krzywdy. Prowadził Was tak kawałek, co chwilę skręcając i mówiąc coś w stylu "oooo błoto, fuuu kałuża, zobacz jaka ohydna żaba" kołysząc się na boki razem z Tobą, aby uniknąć niewidzialnych przeszkód. Śmiałaś się kładąc dłonie na tych jego, wciąż nie mogąc uwierzyć, że jesteście tak blisko siebie. I że cały stres dzięki tym wygłupom wyparował.
CZYTASZ
DonghyuckFingersInMy... | Haechan
RomanceKażdy o nim słyszał, każdy słyszał też jego. Najlepiej i najgłośniej, słyszało go Twoje serce które oddał właśnie w Twoje ręce... Propo rąk.... gdzie wpychasz te paluchy ? _______________________