Stałam jak sparaliżowana, gdy mężczyzna zdjął kominiarkę.
- Dylan ? - zapytałam, zszokowana, patrząc w zielone oczy mojego ukochanego.
Chłopak klęknął na kolano, a ja zapłakanym wzrokiem wciąż go obserwowałam. Zdekoncentrowana bez logicznego myślenia czekałam na rozwój wydarzeń.
- Mia, wiem że nasza znajomość nie zaczęła się cudownie i często też popełniałem błędy których żałuję do teraz, lecz z czasem pokochałem Cię, każdą twoją docinkę, pyskatość, twój charakterek .. Pokochałem Cię taką jaka jesteś i chcę z tobą spędzić resztę życia.. Czy zostaniesz moją żoną ? - zapytał, wyciągając pierścionek w moją stronę.
Analizowałam intensywnie każde słowo chłopaka i zastanawiałam się nad tym co właśnie się dzieje.
Czy On mi się oświadcza..?
Rozglądnęłam się w około, a na sobie czułam intensywny wzrok wszystkich tutaj zebranych. Przez chwilę myślałam, że to jakiś dziwny sen, lecz nic takiego nie miało miejsca.
- Żartujesz ? - zapytałam, wracając wzrokiem do chłopaka który wciąż klęczał na jednym kolanie.
- Nie - stwierdził, a ja stałam w szoku i kompletnie nie wiedziałam co zrobić, a we mnie potęgowała się złość, szczęście i tysiące innych uczuć.
- Czy ty jesteś poważny ?! Wiesz jak się bałam? Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się przestraszyłam ! Myślałam, że to jakieś bandziory od Davida, a ty mi się oświadczasz ?! Czy ty chociaż na chwilę pomyślałeś jak ja się będę czuć ? - krzyczałam, wymachując we wszystkie strony rękami, a na twarzy chłopaka widziałam smutek.
- Czyli mam rozumieć, że nie ? - zapytał, przegryzając wnętrze policzka.
- Oczywiście, że za Ciebie wyjdę ! Jesteś cholernym idiotą, ale Cię kocham - powiedziałam, a chłopak wstał na równe nogi z zdziwioną miną, po czym go przytuliłam.
Ludzie zaczęli gwizdać i wiwatować, gdy chłopak wkładał piękny zaręczynowy pierścionek na mój palec.
- Od dziś jesteś moja, już na zawsze - szepnął brunet w prost w moje ucho, a po moich plecach przeszły przyjemne ciarki.
Później podeszli do nas moi "oprawcy" którzy okazali się być dobrymi kolegami Dylana. Gratulowali i śmiali się z Dylana, że mimo iż się zgodziłam to opieprz musiał zarobić. Wśród zebranych przyjaciół Dylana był też on. Czarnowłosy chłopak którego poznałam na Hawajach. Jack na którego rzuciłam się tak szybko, że nie zdążyłam pomyśleć, a już byłam w jego ramionach.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytałam, zaraz po tym jak się od niego odsunęłam.
Nic się nie zmienił jego piękne oczy były dalej tak samo czarne jak wtedy. Wyglądał dalej tak samo dobrze jak wtedy, kiedy pierwszy raz go poznałam.
- Mieszkam w Londynie, a ostatnio wpadłem na twojego narzeczonego przypadkiem - stwierdził z uśmiechem na twarzy.
- I pomógł mi to przygotować - powiedział Dylan, który pojawił się obok nas i objął mnie ramieniem.
- Może tylko trochę - dopowiedział czarnowłosy, a ja lekko się zaśmiałam.
Jeszcze chwilę pogadaliśmy z znajomymi, lecz później każdy rozjechał się w swoją stronę i tak samo my wróciliśmy do domu. Zbyt dużo emocji jak na jeden dzień.
***
Leżałam właśnie na kanapie w salonie, a na brzuchu trzymałam Wafla. Kocham tego psiaka, cały czas tylko śpi i je, jest strasznie uroczy. Głaskałam go, gdy nagle do salonu wszedł zaspany Dylan.
- No dzień dobry moja narzeczono, jak się czujesz ? - zapytał całując mnie w czoło i siadając obok na fotelu.
- Wciąż mam ochotę Cię udusić, ale i wycałować - stwierdziłam z uśmiechem w stronę mojego narzeczonego.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że właśnie stałam się narzeczoną Dylana.
- Kusząca propozycja, ale chyba nie skorzystam z tego pierwszego. Drugie za to przyjmę nawet i teraz - powiedział, a ja pokręciłam głową.
- Wykorzystałeś moment, że David ma zadłużenie i mi się oświadczyłeś, w oryginalny sposób, ale jednak przerażający - stwierdziłam, kładąc Wafla na podłodze.
- David nie miał żadnego zadłużenia.. - powiedział, a ja zmarszczyłam zdziwiona brwi. - To ja dałem tam tą kopertę i poprosiłem Amber żeby powiedziała trochę o tym, że niby gdzieś wychodził i takie tam - powiedział chłopak, a ja próbowałam wszystko złożyć w całość.
- Czyli David nie miał żadnych zadłużeń, a Amber ściemniała z tą ciążą ?! - zapytałam, patrząc zdziwiona na Dylana.
- Owszem David nie miał zadłużeń, ale co do Amber to.. Sam byłem w szoku, gdy to powiedziała i wczoraj gadaliśmy na ten temat i powiedziała, że to prawda w tym wypadku nie kłamała - stwierdził, a ja przytaknęłam.
Kompletnie nie wiedziałam już o co chodzi. To wszystko było tak poplątane, że kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Chłopak poszedł do kuchni robić śniadanie, a ja siedziałam w salonie wciąż oglądając jakiś serial, który właśnie leciał w telewizji, gdy nagle mój telefon zaczął wibrować.
- Słucham ?
- Witam Mia, mam nadzieję, że Cię nie obudziłem? - zapytał mój szef.
- Nie, coś się stało ? - zapytałam, niemal od razu.
- Mia, rozmawialiśmy na temat tego, że niestety musisz się zwolnić, ponieważ się przeprowadzasz. Otóż rozmawiałem z moim dobrym kolegą, który prowadzi firmę w Londynie i z miłą chęcią chciałby Cię zatrudnić - powiedział mężczyzna
- Naprawdę ? W takim razie jest mi bardzo miło - stwierdziłam
- Zależy mu na czasie dlatego czy mogłabyś dziś spotkać się na rozmowie? - zapytał mój szef, a ja momentalnie przytaknęłam.
- Będę zaszczycona - stwierdziłam
- W takim razie wszystko Ci prześle w sms, mam nadzieję że rozmowa przejdzie pomyślnie. Jak wrócisz daj znać, miłego dnia panno White. - powiedział mężczyzna.
- Do zobaczenia, dziękuję szefie - stwierdziłam, po czym się rozłączyłam.
Z uśmiechem powiadomiłam Dylana, że dzwonił mój szef i załatwił mi pracę, chłopak się ucieszył i życzył powodzenia, a ja zadowolona poszłam się przygotowywać na rozmowę o pracę..
***
Hej kochani! Z każdym rozdziałem jesteśmy bliżej końca! Dawajcie znać czy wam się podoba rozdział, ktoś przypuszczał, że to będzie Dylan? Książka blisko końca, a ja już mam plan na nowe opowiadanie, mam nadzieję że będziecie czekać! Do następnego, buziaki 😘
CZYTASZ
You'll always be in my life
Fiksi RemajaDruga część opowiadania "I hate that I love you" Przegrali walkę z czasem, niszcząc siebie nawzajem. Ich znajomość oficjalnie się skończyła. Ona- wyjechała i zaczęła nowe lepsze życie On - został sam w wielkim mieście które bez niej nie miało sens...