Rozdział 46

1.5K 115 282
                                    

Kagami z niedowierzaniem patrzył jak liczba punktów Rakuzan gwałtownie wzrasta, w pierwszej chwili myślał, że Akashi powtórzył swoją sztuczkę, jednak to nie było to, czuł tą potworną aurę wydobywającą się z ciała jego dawnego przyjaciela. Nic nie mógł na to poradzić, jego zone walczyło ze wzmocnionym zone ich kapitana, Kuroko miał wolną rękę.

Otoczony niebieską aurą ciskał w nich niebieskie pioruny, przewidując każdy ich ruch Quashi Emperor Eyes, to on był gwiazdą tego meczu, każdy o tym wiedział, każdy kto to oglądał. Przytłoczył ich tym jak bardzo się zmienił, wraz z nim zmieniło się też Rakuzan.

Nic nie mogli zrobić, kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek, Rakuzan wygrało 142-134. Białowłosa menadżerka w podskokach wbiegła na boisko rzucając się na szyję i Akashiemu i Tetsu, na szczęście stali blisko siebie, bo inaczej musiałaby wybrać którego najpierw uścisnąć. Nie przeszkadzało jej nawet to, że przytula się do ich mocno spoconych ciał.

- Wiedziałam, że dacie radę! - Krzyknęła.

- To też twoja zasługa, Asaki. - Powiedział jej narzeczony. Do trójki przyjaciół podszedł czerwonowłosy koszykarz, Kagami Taiga, bez słowa złożył rękę w żółwika i wyciągnął ją przed siebie, ale nie w stronę Akashiego czy Tetsu, w jej stronę. Złożyła rękę i przybiła żółwika. Koszykarz odszedł do swojej drużyny, a potem nastał czas na tradycyjne podziękowanie za grę i wręczenie nagród.

Na wieczór wymeldowali się z hotelu i wrócili do siebie, do Kioto. Pomimo, że chcieli świętować, nie było o tym mowy, bo kilka dni meczy i podróż bardzo wymęczyły gromadę. Asaki nie była jednak zmęczona, miała mnóstwo energii. Chyba właśnie dlatego wstała z łóżka o 01:00, po dwóch godzinach snów.

Nie pamiętała co jej się śniło, ale nagle nabrała ochoty na przegryzienie czegoś. Ze sceptycyzmem spojrzała na siebie.

~ Czy jedzenie o tej porze jest dobrym pomysłem? Przytyje i Seijuro nie będzie mnie już chciał. - Pomyślała. ~ Ale przecież on mnie nie chce, jestem przymusowym elementem jego życia.

Ta myśl sprawiła, że nagle zachciało jej się ciasta czekoladowego i cokolwiek by się nie działo musiała je zjeść. Idąc ciemnymi korytarzami - na korytarzach nie było kontaktów, musiałaby zadzwonić do służącej, by włączyła światła.

Zaczęła myśleć, co nigdy nie kończyło się dobrze, w tym przypadku nie było żadnego wyjątku. Nim się spostrzegła nie wiedziała gdzie się znajduję, było ciemno, średnio ciepło i się zgubiła. Złapała za telefon zastanawiając się jak z stąd wyjdzie, byłoby strasznie gdyby budziła służbę tylko dlatego, że się zgubiła. Odetchnęła i szła dalej prosto, musiała mieć nadzieje, że natrafi na jakąś windę, która zawiozłaby ją na pierwsze piętro.

Niestety, nigdy nic nie szło po jej myśli, o 02:08 natrafiła na schody, które prowadziły... w górę, nie w dół. No cóż postanowiła je sprawdzić. Doprowadziły ją do jakiejś drabiny, która prowadziła do jakiejś klapy w suficie. Otworzyła ją bez problemu i o dziwo znalazła włącznik światła, co było cudem. Wchodząc do tamtego pokoju czuła się jak dziewczyna wchodząca do magicznego ogrodu, jak detektyw rozwiązujący tajemnicę zaginionego pierścienia, brakowało jej tylko Watsona i mogłaby zostać Holmesem. 

Jak się okazało zamiast magicznego ogrodu zobaczyła poddasze, które pełniło kiedyś rolę pokoju, a potem strychu i graciarni różnych bibelotów. Było tam wszystko o czym mogłaby pomyśleć oprócz upragnionego ciasta. Były ty szafy, książki, meble, obrazy i pudła wypełnione od góry do dołu. Usiadła na starym zakurzonym łóżku i przyjrzała się wszystkiemu. Na nocnym stoliku leżał stary album, nie zastanawiając się otworzyła go, myśląc, że natrafi na zdjęcia swojej rodziny. W rodzinie Fuwako przykładano do tego dużą wagę, każdy musiał mieć swój portret i zdjęcia w kronikach rodziny. Nikt nie chciał być anonimowy.

Na pierwszej stronie zobaczyła postać swojej matki, białowłosa trzymała małe zawiniątko, dziecko. Na początku pomyślała, że to ona jako niemowlę.

Na drugiej widziała co najwyżej jednoroczną dziewczynkę o krótkich blond włosach i zielonych oczach. To nie była ona, Asaki. To nie były jej białe włosy i błękitne oczy, jednak dziewczynka była do niej w pewnym sensie podobna.

Kolejne zdjęcie przedstawiało to samo dziecko, ale w różnych okresach czasu. Najstarsze było z przed kilku lat, jak dowiedziała się z daty, zostało zrobione w roku w którym straciła matkę.

Zdziwiona nastolatka widząc puste kartki wróciła na początek albumu. Dostrzegła tam napis, którego wcześniej nie widziała, napisany czarnym zgrabnym pismem.

''Fujimoto Anko''

Nie wiedziała, dlaczego o tym nie pamiętała. Miała w końcu siostrę, młodszą siostrę, więc dlaczego jeszcze kilka minut temu zaprzeczyłaby jej istnieniu?

Teraz pamiętała. Anko była dzieckiem, które nie otrzymało praktycznie nic oprócz uczuć matki, ich matki. Asaki już wtedy wiedziała, że jej matka puszczała się z innym facetem, nakryła ją kiedyś na rozmowie ze swoim fagasem, usłyszała wszystko czego nie powinna.

Anko była jej przyrodnią siostrą, której z całego serca nienawidziła, odebrała jej matkę. Tak samo jak ona nienawidziła siostry, tak jej matka nienawidziła jej. Mimo wszystko nie zasłużyła na taki los, nie zasługiwała na potrącenie przez samochód, albo tira, nie pamiętała już co ją potrąciła. 

Odłożyła album na miejsce spoglądając na zegarek, 03:26.

~ Dlaczego czas tak szybko mija? - Pomyślała.

Rozejrzała się po raz kolejny dostrzegając stare pudła, a w nich zeszyty, pamiętniki jej matki.

Zabrała je i zeszła ze strychu, jakimś cudem znalazła swój pokój, resztę nocy przeznaczyła na czytanie.

Kiedy jej matka napisała swój pierwszy pamiętnik miała osiemnaście lat, czyli tyle co ona teraz, napisała go jako Yuko Fuwako, podpisywała tak wszystkie swoje pamiętniki. Opowiadała o wszystkim, o swojej siostrze, Sao, o tym jak jej zazdrościła i o tym jak nie cierpiała Misao Fujimoto, jej ojca. Był też rozdział o ślubie i o jej narodzinach, o tym jak brzydziła się jej dotknąć, bo wygląda jak Misao.

Przez resztę nocy nie mogła spać, zabrała swój laptop i zaczęła prace. O szóstej zabrała swój strój kąpielowy i ręcznik, by pójść popływać do basenu. Chłodna woda zabrała wszystkie jej zmartwienia zostawiając po sobie zmęczenie i senności, przykryła się ręcznikiem i zasnęła na leżakach.

Kiedy otworzyła oczy, była już 13:06, niechętnie opatuliła się ręcznikiem i wróciła do pokoju, ubrała się w kombinezon i zeszła do kuchni, gdzie kręciły się pokojówki i kucharka. Na przekór wszystkiemu otworzyła sobie lodówkę i wyjęła składniki, zrobiła sobie jajecznice, nalała sobie soku pomarańczowego, a potem poprosiła o ciasto czekoladowe, od dawna miała na nie ochotę.

Następny rozdział : 31.07.2018 r.

Rzucam wyzwanie trzem głównym komentatorkom! Pozostało jeszcze 200 komentarzy i dobijemy do 1000. Podejmiecie się tego? Do końca pozostało tylko pięć rozdziałów.

LadyHelloBell

Absolutnie Idealna [Akashi x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz