Rozdział 9

663 66 11
                                    

Miejsce Luisa- dawnego trenera obrony- zajął Mark. Jeszcze bardziej wymagający i kłótliwy młody, chłopak, zdobywca wielu nagród w najróżniejszych sztukach walki. Z wyglądu  przypominał Szwarcenegera i Alexander był niemal pewien, że jego "nauczyciel" przyjmuje jakieś specyfiki.

-Wyżej noga Walker!- kolejny raz krzyknął w stronę zmachanego chłopaka. Jego forma była do niczego. Ale gdy słyszał jego "nowe" imię i nazwisko, coś w nim pękało.

Chciał pokazać, że jest coraz lepszy, coraz sprawniejszy, że da popalić temu przerośniętemu pitbulowi. Ale wiadomo, że od chęci do czynów daleko. Bardzo daleko w tym przypadku.

Po kolejnej serii ciosów ze strony trenera, Alex a właściwie Will padł na mate. Marka to już nawet nie dziwiło. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest wymagający. Może chwilami za bardzo... ale jeżeli nie przygotuje tego chłopaka na mocny wycisk, ten może zawalić misje, pogrążyć Agencje. No i też stracić życie.

-Jesteś do niczego- stwierdził zakładając ręce- gdzie ty się uchowałeś Walker? Nigdy się nie biłeś czy coś? O dziewczynę? Cokolwiek?

Chłopak na chwilę otworzył oczy i spojrzał na rozmówcę. Odpowiedź brzmiała: NIE. Alexander należał do rozważnych osób, które starały się do wszystkiego podchodzić dyplomatycznie.

Nie zgadasz się z moim zdaniem? Okej, to twoja sprawa. Ukradłeś coś? Musiało do tego cię coś popchnąć. Na szczęście przez to, że niezbyt zagłębiał się w relacje międzyludzkie, nie spotkał się z sytuacją typu: Przeleciałeś mi dziewczynę? W porządku, też tak czasem robię. Nie wchodził nigdy w żaden konflikt, bo ten nie był mu na rękę. Wolał wyrażać swoje racje inaczej, przez rozmowę. I w tym był naprawdę dobry. Potrafił dotrzeć do swojego rozmówcy i owinąć go sobie w taki sposób jaki chciał. Miał wrodzony dar, z którego nie często korzystał ( bo miał niewielu znajomych). 

Po tym jak trener nie usłyszał odpowiedzi ze strony wykończonego Świeżaka, westchnął i przewrócił oczami. Dawno nie spotkał się z nikim tak... zamkniętym, odsuniętym, nie zaangażowanym...

Zupełnie nie miał pojęcia dlaczego System miałby go wybrać. Wydawało mu się zapewne, że skoro ten "mechanizm" jest nieomylny to za każdym razem wybiera kogoś z potencjałem, kogoś kto może się przydać. Tymczasem patrząc na nowego obawiał się, że doszło do pomyłki. Dość dużej pomyłki. Ale postanowił zaufać "sile najwyższej" tej organizacji i doprowadzić ten worek kości pozbawiony mięśni do stanu używalności.

- Wiesz co Walker- zaczął siadając na mate tuż obok Willa- rozumiem, że możesz mieć kryzys egzystencji czy coś- słowo egzystencja w ustach Pitbulla brzmiało na tyle dziwnie, że Will otworzył oczy i spojrzał na niego z zaciekawieniem- ale nie utrudniaj mi pracy, okej? Początki są trudne, zwłaszcza jak ktoś jest tak- zmierzył go wzrokiem, trochę pogardliwym, trochę współczującym- niedoświadczony...

Will westchnął i podparł się na rękach.

- Nie rozumiesz- zaczął- ja nie mam zamiaru się w to wszystko zagłębiać. Nie chce tu być, nie chce w tym uczestniczyć.

Luis wydawał się być tym niewzruszony.

-Każdy tak na początku mówił młody- wstał z maty i sięgnął po butelkę wody- do czasu aż pierwszy raz przyczynił się do czegoś, co sprawiło, że świat przez chwile stał się lepszy. Albo chociaż nie stał się gorszy.

***

Będąc w drodze powrotnej do hotelu w aucie znowu panowała niezręczna cisza. Nikt nie zaczynał rozmowy, bo nikt nie miał na to siły, ani chęci.

Ally miała wrażenie, że jej życie znowu wywraca się do góry nogami. Alex, Jones i jeszcze ten trup. Ostatnio coś nie miała szczęścia do mężczyzn. Nie to żeby kiedykolwiek je miała... Wszystko przytłaczało ją do tego stopnia, że nawet przekomarzanie się z Mattem nie mogłoby poprawić jej humoru. A przecież wiadomo jak kochała to robić.

Jones natomiast nie zaczynał rozmowy, bo bał się kolejnych pytań. Nie chciał jej po raz kolejny okłamywać, a omijanie prawdy w rozmowie z Allyson nie było możliwe. Zadawała za dużo pytań. Wiedział, że widzi że coś się dzieje. Sama mu to powiedziała i próbowała wyciągnąć od niego jakiekolwiek informacje. Może trochę z ciekawości, ale miała też inne pobudki.

Martwiła się o niego, o to jak po raz kolejny się w sobie zamknął. Tłamsił wszystkie uczucia, zostawał z tym sam. A ona chciała mu po prostu pomóc, wysłuchać go, doradzić. Tymczasem on odrzucał to wszystko, udając że jest okej.

Nie było okej.

Grobową wręcz ciszę przerwał telefon Allyson.

Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Ally ściągnęła brwi ze zdziwieniem, ale odebrała.

- Twój chłopak cię oszukuje i knuje za twoimi plecami- głos był zniekształcony- jeżeli chcesz dowiedzieć się o co chodzi, musisz mi pomóc i grać na moich zasadach. Nie mów mu kto dzwonił wszystkiemu zaprzeczy. Jeżeli mi nie wierzysz to spytaj się go czy zna Amadeusza Mullera, odpowie że nigdy o nim nie słyszał. Skontaktuje się z tobą wkrótce.

Willson była tak zaskoczona, że nie zdążyła zadać żadnego pytania. Nawet nie miałaby na to czasu bo jej rozmówca mówił z prędkością światła.

- Kto to?- Matt spojrzał na nią z ciekawością.

All przez chwile chciała mu powiedzieć o dziwnym rozmówcy z zniekształconym głosem, ale odrzuciła ten pomysł. Wiedziała, że jeżeli mu powie to nie dowie się niczego o tym co Jones knuje.

Postanowiła więc ukryć przed nim pewne informacje, tak samo jak on ukrywał je przed nią.

-Nikt ważny- odpowiedziała zbywając go- jakaś ankieta.

Matthew wiedział, że coś jest nie tak , ale postanowił nie drążyć tematu. Była na niego wystarczająco zła. Jeszcze trochę i rzuciłaby się na niego z pazurami.

- Powiedz mi Jones- zaczęła, bardzo uważnie mu się przyglądając- czy mówi ci coś nazwisko Muller? Amadeusz Muller?

Matthew spiął wszystkie mięśnie. Skąd mogła o nim wiedzieć? Ally widziała jego zakłopotanie.

-Nie...- odpowiedział po chwili, tak stanowczo jak tylko potrafił. All tylko przytaknęła. Zdziwił się, że na tym zakończyła-dlaczego pytasz?

- Sama nie wiem, jakoś chodzi mi po głowie i nie jestem w stanie przypomnieć sobie dlaczego. Musiałam gdzieś je usłyszeć.

***

Kochani,

dawno mnie tutaj nie było. Wiem, że czekaliście na kolejny rozdział baaaaardzooooo długo, więc w końcu wam go oddaje. Nie jest najdłuższy, ale mam nadzieje, że na razie wystarczy. Kolejny mam w planach udostępnić już wkrótce :)

Miłej nocy.

~Roxi~

ProjektOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz