ROZDZIAŁ 33

304 29 164
                                    

Jeszcze oprócz dzisiejszego jutro i w niedzielę ostatni z maratonu xdd

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


- Chłopaki co powiecie na imprezę? - spytał pewnym głosem farbowany blondyn.

- Jestem na tak, Louis z resztą też- odparł Styles.

- My z Zaynem też nie mamy nic przeciwko - zabrał głos Payne.

- No to szykujcie się, za pół godziny wszyscy tutaj - zadecydował Horan i jako pierwszy ruszył w stronę pokoju.

Chwilę po nim uczyniła to pozostała czwórka. Wszyscy wybrali jakieś dość wygodne, ale i ładne ubrania. Zayn jak zwykle czarne jeans'y, do tego białą koszulkę. Liam za to niebieskie, dość dopasowane spodnie, ale wybrał koszulkę o ciemnej barwie. Harry i Louis postawili na identyczne okrycie nóg, co Malik, a do tego idealnie pasujące koszule. Niall również powtórzył wybór loczka.

Impreza, jak impreza. Nic specjalnego się nie dzieje. Z wyjątkiem tego, że szatyn od prawie pół godziny próbuje przekonać mulata do tego by już nie pił więcej. Payne sam z siebie wie, że nie może, dlatego ilość spożytego przez niego alkoholu nie była zbyt duża. Owszem kilka shotów i może dwa drinki, które były naprawdę bardzo słabe.

- Proszę Cię nie pij więcej... - rzucił błagalnym głosem - wróć ze mną już..

- Dobra.. poczekaj, ostatni kieliszek i idziemy. Poszukaj chłopaków i im powiedz, że się zbieramy - odparł pijackim bełkotem Zayn.

- Poczekaj tu.. jasne? - oznajmił dobitnie.

- Okej Lima, zostanę. Będę grzecznym chłopcem, żebyś nie musiał mnie karać - uśmiechnął się uroczo, po czym zaśmiał na widok cholernego zdziwienia, wymalowanego na twarzy szatyna.

Payne poszedł do Harry'ego i Louisa, powiedział im, przy okazji po drodze zaczepiając Horana. Wrócił chwilę później do mulata. Złapał go za rękę i zaczął wyciągać siłą z klubu. Ahh tak, na tym zadupiu, całkiem niedaleko, no może jednak.. około godzinę drogi spacerem jest niewielki klub.

Szli powoli, rozmawiali na naprawdę bezsensowne tematy. Niektóre przemyślenia Malika po alkoholu są nieziemskie.

- Wiesz.. koch-kocha-kocham C-Cię - co chwilę wypowiedź bruneta przerywało czknięcie.

- Taa.. jak będziesz trzeźwy to porozmawiamy, choć i tak nic z tego nie będziesz pamiętał - westchnął Liam.

- Powiem to samo.. tylko nie tak odważnie - stwierdził zgodnie z prawdą. Trzymali się za ręce, uśmiechali, tulili.

Nagle szatyn usłyszał dziwny dźwięk, coś jakby rozpędzony samochód. Natychmiast odwrócił się, niestety za późno, jedyne co udało mu się zrobić to osłonięcie Malika swoim własnym ciałem. Bał się, że mulat mógłby cierpieć, nie chciał tego. Za to on leżał na ziemi, zakrwawiony, nieprzytomny i zapewne połamany. Uderzenie w Zayna było zdecydowanie łagodniejsze. Był chociaż przytomny, ale także poobijany. Nie zdążył wykonać niczego więcej, poza telefonem po pogotowie. Wybełkotał najwięcej ile potrafił. Spojrzał jeszcze na leżące kawałek od niego zmasakrowane ciało przyjaciela. Nieświadomie zaczął płakać. Ukłucia w sercu były coraz bardziej uciążliwe, ostatkiem sił doczołgał się i wtulił w nieco wychłodzone ciało. Po tym po prostu stracił przytomność.

Kilka minut później pogotowie zabrało ich do szpitala. Podali leki nasenne, w naprawdę śladowych ilościach, po tym jak odzyskali przytomność. Potrzebowali odpoczynku.

Po dotarciu do szpitala, wykonano kilka badań, podano także mocne leki przeciwbólowe. Czuli się jakby przebywali właśnie we własnym niebie.

Lekarz wykonał połączenie z telefonu na pierwszy numer, który był na liście. Tym kimś był Horan, zapisany jako Barbie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Piszcie co sądzicie ♥ 

Nie bijcie mnie, okej?? 

Kocham was ♥

Madzix xx 

NOT SENT || ZIAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz