Rodział 1

201 18 7
                                    

Rozdział napisałam dzięki
Dziękuję za wszystkoMrs_Newton <3 <3
Perrie pov:
   Czekałam z Jade, która już chyba zasnęła na ławce, na ostatni szkolny dzwonek, jeszcze tylko koniec roku i wakacje.
Ale niestety ta lekcja dłużyła się i dłużyła.
Telefon Jade ciągle wibrował, a ona nawet tego nie zauważyła.
- Boże, Jade, zrób coś w końcu z tym telefonem.- powiedziałam w końcu.
- Dobra.- uniosła tylko głowę na sekundkę i wyłączyła go całkowicie.
- A jeśli to coś ważnego?- spytałam.
- Taa, pewnie mama i znowu to samo: zjedz na mieście, jestem dziś zajęta.- westchnęła.
- To co? KFC po szkole?- zaproponowałam.
- Pewnie, to i tak już praktycznie mój drugi dom.- zaśmiała się pod nosem.
    I w końcu nadeszło nasze zbawienie.
Dzwonek zadudnił wszystkim w uszach.
Wszyscy rzucili się do drzwi, a ja z Jade, nie śpiesząc się nigdzie spakowałyśmy swoje rzeczy i pożegnałyśmy się z panią Newton.
To nasza pani od polaka i wykładaniej literatury.
Była miła, to nie jej wina, że to co mówiła na lekcjach nikogo nie interesowało.
Wychodząc ze szkoły musiałyśmy oczywiście wpaść na mojego byłego.
Matteo.
Ośmieszył mnie przed całą szkołą i przez niego prawie straciłam Jadey.
Dupek.
- Cześć moje piękne koleżanki.- powiedział z jakże niewyczuwalnym sarkazmem.
- Ta, część piękny dupku.- odpowiedziałam najmilej jak umiałam i wyminęłyśmy go.
Poszłyśmy na autobus, bo przejście nawet paredziesięciu metrów w taki upał i dojście na miejsce będąc żywym to prawdziwy wyczyn.
Zamówiłyśmy sobie po dwa b-smarty i crushersy.
- Hej, Jade, na co się tak gapisz?- spytałam nieprzytomną Jade.
- Widzisz tego szatyna tam? Jest nadzwyczaj przystojny.- westchnęła rozmarzona.
- Wiec podejdź do niego i się z nim umów, jeśli ci się uda, płacisz jutro za nas obie.- wystawiłam do niej język.
- No nie wiem......- zawahała się, ale ostatecznie pokiwała głową. Przjechała po ustach błyszczykiem i podeszła do niczego nie spodziewającego się chłopaka.
Byłam pewna, że jutro będę miała jedzenie za free.
Jade ma prawdziwy talent do wrywania chłopaków.
Ale w pewnym momencie podeszła do mnie ze skwaszoną miną.
- Powiedział, że spodobała mu się ta blondynka, stojąca obok mnie.- burknęła.
- Jaka blondynka?- zdziwiłam się.
- Ty, Pezz. Czyli ty jutro płacisz.- poklepała mnie po ramieniu i odebrała nasze zamówienie.
    Gdy usiadłyśmy przy stoliku, wyjęła telefon i włączyła go.
Chwilę w nim grzebała, aż wrzasnęła szczęśliwa.
- PERRIE, CHRISTOPHER WRACA JUTRO Z TRASY!
- Chris? O jeny, nawet nie wiesz jak się cieszę.- przytuliłam ją.
- Na pewno zrobimy sobie wieczorem maraton filmowy...... hmm na pewno:,, Legion samobójców". Wpadniesz? Na pewno się ucieszy.- spojrzała na mnie dużymi oczami.
- No dobrze przytaknęłam.- no cóż nie miałam nic do stracenia, przecież Chris to mój przyjaciel.
W prawdzie gdy miałam 8 lat, a on 12 pocałował mnie i powiedział, że chce mieć w przyszłości taka dziewczynę jak ja, ale napewno były to żarty, a zresztą to było 10 lat temu.
On już tego nawet nie pamięta pewnie.
Ale jego miliony fanek mogłyby mi tego zazdrościć.
Gdy moja mama wyjeżdżała w delegację, to przychodzili do mnie z Jade na noc i cala noc potrafiliśmy grać w fife i urządzać bitwę na poduszki.
Był bardzo opiekuńczy i..... robił świetne naleśniki, czułam się z nimi jak z rodziną.
Wszystko zmieniło się, gdy zyskał zespół i zaczął jeździć w trasę, ma teraz dla nas mało czasu.
- Pezz, on przyjeżdża na całe wakacje.- zapiszczała Jade.
- Na prawdę?- wytrzeszczyłam oczy, zazwyczaj wpadał do nich tylko na weekendy czy święta.
- Ajj, to będą najlepsze wakacje życia.- uśmiechnęła się, odwazjemniłam to.
   Zebrałyśmy swoje rzeczy i poszłyśmy jeszcze do paru sklepów, bo Jade koniecznie chciała kupić parę bluzek.
Cały czas chodziła jak w skowronkach. To przez ta wiadomość o przyjeździe Chrisa.
Tez się cieszyłam, ale jednocześnie bałam...... cóż..... jest sławny, bardzo się zmienił.
Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy mieli taki dobry kontakt jak kiedyś.
- Jade, myślisz, myślisz, że on będzie chciał jeszcze z nami wychodzić i w ogóle?- spytałam.
- Hmmm nie wiem, ale to mój brat, a ciebie zna od dzieciństwa. Wątpię, żeby nas olał.- mrugnęła do mnie.
- A skąd wiesz, że nie stał się zakochanym w sobie kretynem?- uniosła brew.
- Bo..... zawsze nim był.- zaśmiała się.
  Pożegnałyśmy się z Jade przy ulicy, dzielącej nasze domy.
Zapomniałam kluczy jak zawsze, wiec zapukałam.
Po chwili w drzwiach stanęła mama.
- Pezz w salonie jest niespodzianka dla ciebie.- uprzedziła mnie.
- Co?- szepnęłam bezgłośnie.
Zdjęłam tylko buty w przedpokoju.
Wzięłam trzy wdechy i ruszyłam ku drzwiom, prowadzącym do salonu.
Wchodząc tam, czułam niepokój, ale potem zamarłam.
Czekoladowe oczy zmierzyły mnie od stóp do głów......

To moje pierwsze opublikowane ff i mam nadzieje, ze spodoba się wam <3
Jest może troszkę nudny, ale to dopiero pierwszy rozdział ;)

No soy como tu crees (Cherrie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz