W całym pomieszczeniu rozlegała się muzyka klasyczna. Gilberta nie obchodziło w sumie, czyj był utwór grany akurat przez pianistę. Bardziej interesowało go, kto ją grał. Tak, był tu jedynie z uwagi na wyjątkowego młodzieńca siedzącego przy fortepianie. Gdy tylko Beilschmidt zobaczył go gdzieś w internecie, wiedział już, że jeśli nie ujrzy jego twarzy na żywo, najpewniej utonie w oceanie żalu i tęsknoty. Wprawdzie nie miał za czym tęsknić - nigdy wcześniej nie widział owego młodzieńca. Ten po prostu jakby uwiódł go samą swoją obecnością. Swoimi ciemnofioletowymi włosami i mleczną cerą. Dlatego też Gilbert właśnie teraz z wielkim zaciekawieniem oglądał jego występ, jakby czekał na ten moment od wieków. Musiał przyznać, że młody pianista na żywo jest jeszcze piękniejszy niż w internecie. W internecie nie było widać pełnego pasji spojrzenia pianisty i palców uderzających wciąż o klawisze fortepianu tak pewnie, że można było odnieść wrażenie, jakoby te od zawsze widziały, gdzie mają trafić. Tak, to właśnie był on. Chłopak, o którym Gilbert tyle naczytał się w internecie, i którego tak podziwiał. On...
Roderich Edelstein.
Młody pianista, który właśnie miał koncert w Wiedniu. Dopiero zaczynał przygodę z koncertami, lecz już cieszył się sławą na terenie całej Austrii.
Beilschmidt przysłuchiwał się uważnie muzyce granej przez Edelsteina. Nim się obejrzał, koncert dobiegł końca, a muzyk dziękował publiczności bijącej brawo.
~*~
- Proszę pana!
- Hm? - Austriak odwrócił się zdziwiony słysząc nawoływania skierowane do niego - Dobry wieczór. - rzekł widząc osobę, która chwilę temu go wołała.
Białowłosy przez chwilę odczuł zachwyt ukryty gdzieś głęboko w sercu spowodowany subtelnym głosem Austriaka, który w dodatku był teraz skierowany wprost do niego.
- Nazywam się Gilbert Beilschmidt. Chciałem tylko powiedzieć, że świetnie pan gra.
- Dziękuję.
- Na długo zostaje pan w Wiedniu?
- Około tygodnia. Coś się stało?
Na twarzy Beilschmidta przez chwilę gościło zamyślenie i zamieszanie.
- M-mógłby pan iść ze mną gdzieś? Choćby na kawę czy wino.
Austriak spojrzał na chłopaka zdziwiony. Po chwili jednak uśmiechnął się przyjaźnie.
- Jasne. Tylko kiedy i gdzie?
- Może... Do Café Central?
- To świetny pomysł. Pasuje panu jutro o dwudziestej?
- Tak. W takim razie ja żegnam, będę już szedł...
- Do zobaczenia.
Białowłosy odszedł powoli od fioletowowłosego zastanawiając się, jakim cudem muzyk zgodził się iść z nim do kawiarni. Pobiegł prędko do domu, by naszykować się na jutrzejszy wieczór.
~*~
Austriak szedł ulicami Wiednia, rozmyślając wciąż o białowłosym. W jednej chwili zadał sobie jedno pytanie - czy pójście z nim do kawiarni jest dobrym pomysłem? Szybko jednak pozbył się tej myśli, znalazł się bowiem naprzeciw wejścia do hotelu, w którym tymczasowo mieszkał. Wszedł do budynku i powędrował wprost do swojego pokoju. Jako że był już zmęczony i najchętniej już dawno leżałby w łóżku okryty ciepłą kołdrą, poszedł wziąć szybki prysznic. Gdy skończył tę czynność, położył się, a już po kilkunastu minutach beztrosko oddał się snowi.
CZYTASZ
pianista • pruaus
RomanceBeilschmidt przysłuchiwał się uważnie muzyce granej przez Edelsteina. Nim się obejrzał, koncert dobiegł końca, a muzyk dziękował publiczności bijącej brawo.