16.

808 41 2
                                    

-Nie... Pierdolę to- powiedział Mike i poszedł.
-Aha? A ty mi powiesz o co chodzi?- spytałam Sary.
-I tak mi nic nie powiesz
-Ale o czym?
-O tym miejscu
-Sama o nim nie wiem za dużo. Wiem tylko parę faktów ,bo wyciągnęłam je od Vincenta i Williama. Czasem też coś się komuś wymsknęło.
-Czekaj... To ty o wszystkim wiedziałaś już wiele wcześniej?
-Tak... Ja o wszystkim wiedziałam. I byłam to tylko ja, Vincent i Mike.
-Jak tylko wy? Reszta nic nie wie?
-Tak i ma tak zostać.
-A mi powiesz?
-W skrócie?
-Tak.
-Vincent miał trudne dzieciństwo, William go namówił ,aby zabił kilkoro dzieci, on to zrobił ,a teraz tego żałuje.
-Czekaj... Vincent to morderca?
-Tak
-I ty z nim jesteś?
-Tak
-Ja pierdolę... Z kim ja żyję... A odbiegając od tematu Vincenta, co z Mike'm?
-On był świadkiem morderstw.
-Tych co były teraz niedawno ,czy tych co były dwa lata temu?
-To drugie.
-Aha. Ale jaki to ma związek z tym ,że animatroniki nas atakowały?
-Dusze tych dzieci opętały animatroniki.
-Za dużo filmów... Za dużo...
-A wiesz ,że ja mówię serio?
-Taaaa... A tak w ogóle co ty tu robisz?
-Przyszłam tak po prostu. Nie jestem typem człowieka ,który umie siedzieć w jednym miejscu.
-A, no fakt.
-A tak w ogóle ,to która godzina?
-Koło osiemnastej. A co?
-To ja spadam.
-Czemu?
-Bo o dziewiętnastej zamykają.
-Aaaa... Spoko.
Pożegnałam się z Sarą i wybiegłam z pizzerii. Tylko dwa dni i wracam do mojej ukochanej roboty.

TIME SKIP 2 DNI

Uderzyłam pięścią w budzik i poszłam się ogarnąć.
Wyszłam z domu zostawiając na stole niedojedzone śniadanie i biegłam do pizzerii. Fuck. Już dziesiąta.
Weszłam do pizzerii i pierwsze co zrobiłam to poszłam do pokoju dla personelu.
-Cześć- przywitał mnie Mike.
-Cześć. A ty tu tak sam?
-Tak. Sara dostała jelitówki ,a Fritz już tu nie pracuje.
-A Jeremy, Vincent? Scott?
-Im się nie chciało. Jeremy zrobił sobie maraton anime, Vincentowi po prostu się nie chciało ,a Scott stwierdził ,że ma dużo roboty w domu.
-A Olivier i Korey?
-Korey ma grypę, a Oliviera zwolnili.
Wyszłam z pokoju bez słowa. No nic. Pozostaje mi czekać.
-Hi!- usłyszałam obok siebie. Zobaczyłam tam Ballon Boy'a. Wait... Jak on tu przyszedł?!
Zaczęłam powoli się odsuwać.
-Co to coś tu robi?- spytał Mike.
-A bo ja wiem?!
-Tak. Znaczy... Powinnaś...
-Jezuuu... Weź to ode mnie. Po prostu weź to.
-Oke... Tylko mnie tu nie zabij...
Ja go tylko zabiłam wzrokiem i poszłam w swoją stronę.
Przechadzając się po jednym z korytarzy ktoś ,lub coś położyło mi rękę na ramieniu.
-A ty tu co?- spytałam.
-Eeem... Mogłabyś mi pomóc?- spytał królik. Jak to plastikowe coś, żyje?
-Zależy w czym.
-Chciałem się spytać ,czy byś mnie oprowadziła po tym miejscu...
-Eeee... Czekaj... Czy ja dobrze usłyszałam? Chcesz ,abym cię oprowadziła po Freddy Fazbear's Pizza?
-Tak. Coś w tym dziwnego?
No nie. Robot-królik podchodzi se do mnie i prosi o pomoc.
Nic nie odpowiedziałam. Miałam tylko wymalowane "WTF" na twarzy.
-Dobrze ,ale dopiero jak zamkną pizzerię, ok?
-Dobrze. Mogę poczekać.
Bonnie poszedł na scenę ,a ja stałam jak wryta. Za dużo kawy.
Nie. Ja to rzeczywiście widziałam.
Pizzerię już otworzyli. Mike i Vincent jak zwykle kłócą się o najmniejsze gówno, Jeremy w pokoju dla personelu ,a Scott przyszedł do pracy ,ale nie wiem gdzie jest. Ja podpieram ścianę i patrzę na kolejny dzień w pizzerii Freddy'ego Fazbear'a.
-Wiesz może gdzie jest Scott?- zapytał mnie Vincent.
-Nie
-A pomogłabyś mi go szukać?
-Spoko. I tak nie mam nic do roboty.
Vincent poszedł szukać do schowka ,a ja do TEGO pokoju.
Otworzyłam drzwi z buta. Widok ten nie należał do najlepszych. Momentalnie pobladłam.
-Phyllis, masz coś?- usłyszałam Vincenta za plecami. Nic nie odpowiedziałam.
-Ja stąd idę- powiedziałam ledwo powstrzymując się od wymiotów.
Idąc do głównej sali ,zauważyłam ,że na scenie nie ma Bonniego. Pewnie jest jakaś usterka i usunęli go na kilka dni.
Obok mnie przeszedł szef. Nie dość ,że jestem blada ,to na myśl tego co tam zobaczyłam, zbiera mi się na wymioty.
W pokoju dla personelu Jeremy przeglądał z nudów kamery.
-Słyszałaś o tym?- spytał.
-O czym?
-Że odratowali Scotta. Cudem ,ale odratowali.
-Serio?
-No...
-To dobrze.
Do pomieszczenia wszedł Vincent cały we krwi i jakiejś czarnej cieczy.
-Ostatni raz wyciągałem kogoś z kostiumu...- mruknął.
-Ja ci tylko przypominam ,że on też cię uratował
-Jezuuu... Siedź już cicho, dobra?
-Powiedziałabym coś ,ale byś mnie zabił.
-Jeśli to ma związek z TYM ,to podziękuję.
-Tak z tym. Dokładnie z mor...- ugryzłam się w język.
-Czy ja o czymś nie wiem?- zapytał Jeremy.
Do pokoju wpadł Mike.
-Wy wiecie ,że Scott ma za trzy miesiące ślub?!
-Po pierwsze: Nie drzyj mordy. Wszyscy cię słyszą. Po drugie: Nie i co w związku z tym?- powiedziałam.
-Ale wiecie z kim?
-Albo Viv, albo Korey- stwierdziłam.
-To drugie!
Jeremy zachłysnął się kawą, Vincent o mało nie spadł z krzesła, a ja próbowałam to przeanalizować ,aby logicznie to brzmiało.
-CO?!- krzyknął Vincent.
-Tak ,dobrze słyszałeś.
Ja chcąc nie wnikać głębiej w tą rozmowę wyszłam.
Za dużo wydarzeń ,a dopiero jedenasta.

Purple Girl || FNaF || Vincent || ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz