Rozdział XI

914 53 12
                                    

Haruka

Obudziłam się, poczułam przyjemne mówienie w ręce. Spojrzałam na nią i zobaczyłam igłę. Była wbijana w moją żyłe. Odrazu otworzyłam oczy i spojrzałam na osobę, która mnie krzywdziła. Była to brunetka w okularach. Miała śmieszny nosek, zaśmiałam się w duchu.

— O, obudziłaś się. Witaj, jestem Hanji. Na naszym poprzednim spotkaniu niezbyt kontaktowałaś, więc pewnie mnie nie pamiętasz. Zszyłam cię, bo ta podrzędna maszyna śmierci tytanusiów nic nie umie.

Zaśmiałam się, wiedziałam o kim mówiła, o Levim.

— Ja jestem Haruka, wybacz, że musiałaś mnie widzieć w tej złej odsłonie. Zwykle mi się to nie zdarza.

— Nie szkodzi, każdemu się zdarza oszaleć. Nawet Leviemu! Raz tak się wkurzył, że prawie skopał moje tytanusie hodowlane...  Prawie go za to nie zabiłam! Tytany, podejrzewam, mają więcej uczuć od nas, ale są bardziej skryte... Gdy patrzą się na mnie z miłością, wtedy prawie się przy nich rozklejam!

Chora ta kobieta psychicznie!

— Hej, Hanji, tym razem chyba ty średnio kontaktujesz. Mówisz o tytanach z miłością! To potwory.

Tak naprawdę, nawet tego nie wiem, nigdy ich nie widziałam, wiem o nich tylko z opowieści.

— Nie, Haruka, nie. Tytani, podejrzewam, że są bardziej ludcy od nas, ludzi. My jesteśmy tylko skorupą ludzi, prawdziwi ludzie zginęli dawno temu. — przerwała. Nie rozumiem o co jej chodzi, tytani bardziej ludcy od ludzi, to kosmos, niemożliwe. — Z resztą, przekonasz się o tym na pierwszej wyprawie.

— Nie mam pojęcia o czym mówisz, ale zmieńmy temat. Gdzie Kapitan Levi?

— Pewnie ma rozprawę w sądzie niedługo i się przygotowuje. — jestem w szoku, Levi coś zrobił złego?! — pewnie nie wiesz o jaką chodzi. Podobno znalazł się dzieciak, potrafiący zmienić się w tytana! Zaraz musze jechać tam do nich, musisz pojechać że mną. Nie mogę cię zostawić z byle kim, chociaż Levi jest twoim opiekunem, ale go nie ma. Muszę cię mu zawieźć. Może być ci ciężko, bo dopiero wstałaś po pięciu dniach śpiączki, ale... Jak coś to możemy jechać wolniej. Średnio mi się chce jechać na rozprawę, nic się nie stanie jak wparujemy w środku. Mundur masz na krześle, pośpiesz się, a i załóż pasy. Ja idę się szykować! BAYOOOO.

Delikatnie wstałam, gdy Hanji trzasneła drzwiami. Nie wiem co mam o tym myśleć.

Ten mundur był inny od tamtego. Znacznie bardziej schludny. Delikatnie zdjelam koszule, która miałam na sobie. Zobaczyłam na swoim brzuchu plaster. Odkleiłam go, bo był taki zakrwawiony, że prawdopodobnie by koszule pobrudził. Nie chcę tego, nienawidzę być brudna
Chociaż pewnie i tak jestem. No cóż.

Delikatnie założyłam mundur, pasków nadal nie umiałam zapiąć, więc założyłam je byle by były. Levi je poprawi, chyba.

Chyba za bardzo polegam na nim... Mówi się trudno.

Jeszcze kurtka... I coś zielonego. To chyba peleryna. Nie mam pojęcia jak ją założyć. Poprostu wezmę w ręce.

Następnie wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę stajni. Tam stała już Hanji z dwoma końmi.

— Bierz jednego i jedziemy!

Kompletnie olała mój niepoprawnie założony strój. Słaby z niej pułkownik.

Wzięłam od niej czarnego konia z łatką na uchu. Wyglądał uroczo. Średnio umiem na nich jeździć, ale dam radę!

Jakiś czas później

Byłyśmy już na miejscu! Przyznam, straszna okolica. Dużo tu Żandarmów.

— Pstt, Haruka. Jesteśmy w trakcie procesu. Nie odzywaj się na słowo w środku. Wystarczająco mamy przerąbane u Żandarmów i nie tylko.

Skinełam tylko głową.

Oddałyśmy konie. W środku już nie było tak sympatycznie. Wszyscy się na nas patrzyli, Hanji szła z dumnie podniesioną głową. Uznałam, że też tak muszę...

— Eren Jaeger zostaje oddany w ręce Korpusu Zwiadowczego. — usłyszałam ciężki głos mężczyzny, czyli co... Wygraliśmy?

Spojrzałam na Hanji, wkradł jej się uśmiech. Czyli tak.

Skierowalismy się w stronę pokoju, gdzie mieli przyprowadzić tego Jeagera.

W środku stanęłam w kącie, nie chciałam przeszkadzać niepotrzebnie... Jeszcze mój niepoprawnie założony strój, gdzie oni mają jak od linijki...

— Widzę, że się już obudziłaś. To dobrze, tyle dobrego. Masz niepoprawnie założony strój wiesz? Już wiem czemu wszyscy się na ciebie spojrzeli, gdy weszłyście. — to był głos Leviego.

— Tak, obudziłam się. I to nie moja wina, że założenie tego munduru jest takie skomplikowane!

Oburzyłam się.

— Chodź, nie będę tutaj ci pomagać, zbyt dużo gapiów.

— Ale...

— Nie ma ale... Jesteś żołnierzem, głupia. Musisz być idealna pod każdym względem.

Muszę być idealna pod każdym względem...

Levi.. Levi.. Mój kochany Kapitan.. (Levi x OC) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz