18. Po drugiej stronie - LeilaLeeigyn/ Nihgtingale

327 45 7
                                    


         Pierwsza pozycja z nowego rozdania należy do kategorii O wampirach. Tak dawno nie czytałam nic o wampirach, że z radością przyjęłam to zgłoszenie. Przyznam się, że na Wattpadzie nie czytałam jeszcze nic z tego gatunku. Na początku po założeniu konta tam zajrzałam i uciekłam z krzykiem. Ale teraz chętnie się przywitam z tymi istotami, o ile bardziej przypominają krwiopijców z Świata Mroku z Wampira Mascarady niż Edwarda ze Zmierzchu. I znów przepraszam za tak długi okres oczekiwania, ale upał, urlop i angina mnie pokonały.

OGÓLNE WRAŻENIE 0/1 

         Okładka i opis trochę zapowiadały opowiadanie "nastolatkowe". Już na wstępie zaczęłam krzyżować palce i zaklinać rzeczywistość, by opowiadanie nie było za "zmierzchowe". Nie ma tam na szczęście błyszczących wampirów, ale nie jest to także Nosferatu czy klimat stworzony przez Anne Rice w jej "Kronikach Wampirów". Choć opowiadaniu daleko do wampirycznej klasyki, a fabuła nie należy do najoryginalniejszych, przeczytałam je prawie na raz i wiele rzeczy przypadło mi do gustu. Niestety warstwa stylistyczna w większości przypadków zabijała przyjemność z czytania nawet najlepszych scen. Ale po kolei. 

FABUŁA 1.5/3 

            Zdecydowanie w tej części recenzji będzie najwięcej "podobało mi się". Poza dość sztampowym prologiem, który był oczywiście tajemniczą sceną z przeszłości (mam jakiś uraz do prologów), czułam się zaciekawiona przez większość opowiadania. Udało Ci się mnie nawet parę razy zaskoczyć.

            Akcja właściwa rozpoczyna się ucieczką Nadine, córki władcy krainy wampirów, z jej świata. Przekracza magiczną granicę, która jest jednocześnie portalem. Powinna się znaleźć w świecie ludzi, ale coś idzie nie tak i ląduje pod bramą wrogiego klanu wampirów. (O tle wydarzeń rozpiszę się w innej sekcji, więc tu na razie przemilczę "portale".) Brama się otwiera, Nadine trafia do środka i wszyscy robią na jej widok wielkie "O". Muszę przyznać, że do tego momentu nie poczułam nic, czytając opowiadanie. Dopiero od uczty Twoja praca mnie wciągnęła. A scena z kielichem krwi była najlepszą w całym opowiadaniu. Dlaczego? Z powodu napięcia i niedookreślenia. Nadine zostaje poczęstowana krwią podczas wspólnej uczty, próbuje i ze wstrętem odsuwa od siebie naczynie, następnie głośno wyraża swoje niezadowolenie, zwracając tym uwagę wszystkich. Podejrzewa, że coś jest nie tak z krwią. Gospodyni cierpliwie jej wszystko tłumaczy. Bohaterka ma kilka przebłysków z życia w zamku ojca i nagle doznaje olśnienia. Wstaje i wybiega z sali. Nigdzie nie napisałaś wprost, co zrozumiała, ale spokojnie czytelnik może zrozumieć to razem z nią. Scena napisana jest tak, że każdy z nas może wyciągnąć wnioski i dowiedzieć się, co tak ją przeraziło. Tylko Nadine, gospodyni Amalia, która spogląda na nią współczująco i ja, jako czytelnik, wiemy, co nią tak wstrząsnęło. Myślę, że to jedna z cech dobrego pisarstwa, przekazanie treści w taki sposób, by czytelnik sam do niej doszedł, nie dając mu gotowych rozwiązań. Zdecydowanie wolę, gdy zamiast "Kasia domyśliła się, że Kuba jest wilkołakiem", pokazano mi scenę, w której opisana jest reakcja Kasi i z której wynika, czego Kasia się domyśliła, bez podawania tego odbiorcy na tacy. 

       Sam zamysł fabuły zrobił na mnie dobre wrażenie, dwa klany (może więcej) o odmiennych poglądach walczące ze sobą, zbuntowana córka i w tle miłość (czyżby wampiryczni Romeo i Julia?). Bardzo lubię motyw wampirzych klanów, może dlatego, że świetnie sprawdziło się to w Mascaradzie, choć tam chodziło o walkę o władzę i tereny łowieckie. Tu mam wrażenie, że różnice pomiędzy klanami są światopoglądowe i są wynikiem buntu niektórych poddanych. Jak wspomniałam, podobał mi się zamysł, ale cała otoczka głównej osi mniej. Szczególnie że prowadzisz akcję odrobinę niekonsekwentnie. Chodzi mi o powód, dla którego Nadine uciekła z zamku ojca i podjęła decyzję o życiu wśród zwykłych ludzi. Przeczytałam opowiadanie i czuję się zagubiona. Prolog sugerował, że mogła obwiniać ojca o brak matki, gdzieś po drodze wyczytałam, że łamał prawo i "wszelkie normy", a potem mamy - "odkryłaś, co się działo w Atauro i dlatego uciekłaś", w następnym akapicie - "patrzyłaś z założonymi rękami, na to co dzieje się w twoim królestwie". Jakoś nie mogę sobie poukładać chronologii. To ona o "tym" wiedziała i ignorowała czy dowiedziała się nagle i uciekła, czy, wreszcie, zrozumiała "to" na uczcie u Amalii po ucieczce. Rozumiem chęć trzymania odbiorców w niepewności, ale to chyba po prostu brak spójności. Popracowałabym nad tym, bo nawet jeśli w tym kryje się jakiś sens i go później ujawnisz, to na dany moment to może zniechęcać do dalszego czytania. Pozostając jeszcze w temacie ucieczki, ona jakoś ją planowała, prawda? Specjalnie wybrała moment opuszczenia Atauro, wymówkę o ślubie i finał w postaci życia wśród ludzi. Mam jednak wrażenie, że jednego nie przemyślała. Kwestii odżywiania. Niby wśród ludzi nie brak byłoby ofiar, ale przecież nie chciała tak żyć, prawda? Kiedy dowiedziała się, że nie może pożywiać się krwią zwierząt? Po ucieczce czy wcześniej? I dlaczego tak długo nie jadła, goszcząc u zbuntowanych wampirów? Podczas jej pobytu była tylko jedna uczta? Nikt się nie zdziwił, że odmawia krwi? Aż tu nagle napada ją głód, nie umie go opanować i prosi o pomoc kogoś, komu nie ufa, kto ją denerwuje i kto jest niezbyt przyjaźnie do niej nastawiony. Pomimo tego zdradza mu swoją tajemnicę. Czy żyjąc wśród ludzi, zamierzała polować? Mam wrażenie, że nie wszystkie kwestie przemyślałaś. 

Pączkarnia. Recenzje bez lukru!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz