*Miriam
Mama właśnie urodził w szpitalu syna i jeszcze mnie czekał ten nie lada wyczyn.
Byliśmy właśnie na mieście z chłopakami, kiedy ojciec mnie powiadomił.
Chciałam jechać do mamy ale tym razem Alex zaprotestował twierdząc , że powinnam już odpocząć. To za zwyczaj Aron był bardziej zaborczy i zazdrosny.
- Bo cię kopne nic mi nie jest po za tym to moja matka -patrzę wciekle na chłopaka. Aron się z niego śmieje ale popiera brata. Jeśli chcą potrafią być bardzo zgodni z sobą. Jakiś czas o mało nie pobili jakiegoś wilka z sfory ojca który osimielily się mnie dotknąć. To znaczy Aron zaczął a Alex chciał mu pomóc.
Ale ,że jest ich dwóch to nie znaczy iż dam im sobą rządzić.I tak postawiłam na swoim.
W szpitalu była cała zgraja jak to mówił Kris. Wujek Ivar pękał z dumy i szczęścia bo dziecko było zdrowe. Czekał nawet na kolejną niespodziankę ale zadowolony powiedział, że będzie musiał chyba sobie zrobić. Miał na myśli córkę i jeśli go znam dopnie swego.
Chociaż mama odrazu oznajmiła mu, że może sobie tylko po marzyć i pozostali wybuchli smiechem.
Wszyscy byli szczęśliwi tylko nie mój ojciec. Który też chciał mieć kogoś do kochania. Ja mam chłopaków a on jest ciągle sam.
Jakiś czas później
Termin porodu mam już za kilka dni. Dobrze się czułam więc codziennie spacerowałam z chłopakami, dziś też postanowiłam wyjść. Tym razem tylko do ogrodu. Było dość chłodno i nie chciałam daleko iść.
- Miriam, kochanie – zapytał Aron – masz na coś ochotę?
Popatrzyłam na nich wymownie i się uśmiechnęłam.
- Na was – zamruczałam.
- Och Miriam – Alex objął mnie ramieniem.
Nagle poczułam dziwne ukłucie w podbrzuszu. Skuliłam się, łapiąc za brzuch.
- Auć!
- Skarbie co ci jest? – zapytał zmartwiony Aron.
- Boli – zajęczałam i poczułam jak odchodzą mi wody.
Alex trzymał mnie bym nie upadła.
- Wody – powiedziałam.
- Zaraz ci przyniosę – odparł mój mate.
Podniosłam na niego gniewny wzrok.
- Wody mi odeszły, ty durniu! – znów poczułam skurcz.
- Jedziemy do szpitala? – zapytał Alex.
- A jak myślisz?! – warknęłam. – Mam tu urodzić?!
Kurwa! Jak boli!
Aron pobiegł do domu po torbę, którą miałam naszykowaną do szpitala a Alex zaprowadził mnie do samochodu. Myślałam, że umrę z bólu.
Jakiś czas później dojechaliśmy do szpitala. Pielęgniarki od razu zawiozły mnie na porodówkę. Założyły mi wenflon i przygotowały do porodu. Jedyne o czym myślałam to, to że zabiję chłopaków. Taki ból. Wszystko minęło gdy usłyszałam płacz moich maluszków a gdy je zobaczyłam łzy popłynęły mi z oczu.
- Chłopiec i dziewczynka – powiedziała pielęgniarka kładąc mi maluszki na piersiach.
- Boże, jakie maleństwa – popatrzyłam na nich.
- Tatuś się ucieszy.
- Właściwie – podniosłam na nią wzrok – obaj są ojcami.
- Och – zdziwiła się. – Muszę teraz zabrać maleństwa na badania ale za godzinę, jak już pani będzie na sali, przyniesiemy je.
- Są takie urocze – pocałowałam w główkę synka i córeczkę.
Godzinę później byłam już na sali i czekałam z tatusiami na dzieci, które miała zaraz przynieść pielęgniarka. Do szpitala przyjechali też mama, tata, wuj Ivar a także ojciec i matka chłopaków.
Po chwili przyszły dwie pielęgniarki z naszymi bliźniakami.
- Który z panów jest ojcem dziewczynki? – zapytała pielęgniarka niosąca naszą córeczkę.
- Ja – powiedział dumnie Aron.
- Chce pan potrzymać córkę?
- Jasne.
Aron ostrożnie wziął małą w ramiona i się uśmiechnął.
- W takim razie syn jest pana – pielęgniarka podeszła do Alexa podając mu małego.
- Jaki on malutki – uśmiechnął się.
Chłopaki wyglądali na bardzo zadowolonych, dumnych i szczęśliwych. Każdy trzymał w ramionach swoje dziecko i się uśmiechali.
- Mi – Alex spojrzał na mnie – a imiona?
- Nasz synek to Bruno – popatrzyłam na Alexa – a nasza córeczka to Bianca – zwróciłam się do Arona. – Podoba wam się.
- Bardzo – odpowiedzieli zgodnie.
Byłam taka szczęśliwa. Miałam w końcu moje dwa małe skarby i te większe skarby też.
- Miriam – Alex przysunął się do mnie z synkiem w ramionach – tak bardzo cię kocham – powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Też cię kocham – uśmiechnęłam się.
- Moja kochana – teraz Aron pocałował mnie w usta. – Kocham cię.
- Ja ciebie też. Kocham was chłopaki.
Kilka dni później mogliśmy wyjść ze szpitala. Przekroczyliśmy próg naszego domu, Alex trzymając w ramionach naszego synka i Aron z naszą córeczką. Baracia praktycznie byli nierozłaczni z swoimi pociechami,bardzo szybko nauczyli się zmieniać pieluchy. Robili to nawet na wyścigi. Praktycznie to oni zajmowali się maluchami i kochali to. Nasza rodzina była nietypowa, inna niż wszystkie ale bardzo się kochaliśmy, wspieraliśmy się i byliśmy szczęśliwi. Byliśmy ze sobą na dobre i na złe.
~KONIEC~***********************
Kochani to koniec kolejnej mojej powieści.
Dziękuję , że wciąż ze mną jesteście. Raz jeszcze dziękuję drogi czytelniku za to ,że jesteś!Muszę podziękować też mojej spół autorce
Nana1BekherBez ciebie nie było by tej powieści, świetnie mnie uzupełniałaś.
DZIĘKUJĘNie martwcie to nie koniec z tą rodziną wkrótce kolejna część.
Mate nie wybiera!
___________________________
Ps: Zapraszam do mojej kolejnej powieści.
Miłość Lucyfera
Bardzo nam zależy i staramy się by wam się podobało
CZYTASZ
Moja mała alfa [ Zakończone]
Hombres LoboNajwyższa nota # 2.- 26.06 3-17.06 ,17 - 25.05 Dalsze losy synów Alana i Leny i córki Nory i Sama. Co byście zrobili gdyby doszło do pomyłki mate. Miriam młoda,piękna dziewczyna, która staje przed wyborem czy związać się z żuchwałym i pewnym siebie...